Interchange – a może czas na nowych agentów rozliczeniowych?

 

Niektóre przykłady propozycji ustaw regulują głównie nas – agentów rozliczeniowych poprzez ustalanie górnego limitu na opłaty akceptanta oraz interchange, nie regulując jednocześnie opłat organizacji kart, co można uznać za ogólnie nierynkowe i niesprawiedliwe – tłumaczy mówi w rozmowie z PRNews.pl Janusz Diemko, prezes First Data.

Panie Prezesie, jak podoba się Panu propozycja ustawowej regulacji stawek interchange i innych opłat związanych z procesowaniem kart?

Z porozumienia wypracowywanego pod patronatem NBP wynikało określenie górnego pułapu opłat nakładanych na akceptantów, punkty sprzedaży. Zgodziliśmy się wyłącznie dla dobra porozumienia, pod warunkiem, że organizacje kart, zgodnie z zapisami porozumienia, nie będą zmieniały wysokości żadnych innych opłat ani wprowadzały nowych. A więc interchange spadałby, a żadne inne opłaty by nie rosły. Niektóre przykłady propozycji ustaw regulują głównie nas – agentów rozliczeniowych poprzez ustalanie górnego limitu na opłaty akceptanta oraz interchange, nie regulując jednocześnie opłat organizacji kart, co można uznać za ogólnie nierynkowe i niesprawiedliwe.

To nie pomoże wzrostowi rynku, a za niskie stawki interchange – jeśli będą śladowe, zniechęcą banki do inwestowania w rozwój produktów kartowych. Gdzie jest próg bólu? Porozumienie ustawiało stawki interchange w okolicach 1,1%/1,2% a poziomy europejskie to 0,7% dla kart kredytowych i dużo niżej dla kart debetowych, oraz większe zróżnicowanie pomiędzy kartami debetowymi a kredytowymi.

Akceptanci chcieli jeszcze większej obniżki ale pewien kompromis został osiągnięty, a teraz trwają licytacje w sejmie, kto da – dla odmiany – mniej. Uważamy, że zbyt niski interchange to faktyczne ryzyko dla rozwoju rynku, ustalmy akceptowalny poziom stawek interchange i regulujmy jedynie ten czynnik.

Dwa lata temu wybrzmiało hasło o miejscu dla nowych agentów rozliczeniowych na rynku. Tymczasem konkurencja zaczyna być już bardzo, bardzo dramatyczna. To bicie się o ułamki procent.

Nie każda ustawa chce regulować górną granicę opłat akceptanta, ale idąc takim tokiem myślenia to może powinniśmy uregulować marże banków, VISA, MasterCard i akceptantów również. Nie może być tak, że zabieramy się jedynie za finanse jednej ze stron. Podczas wypracowywania warunków  porozumienia banki uczestniczące w procesie zgodziły się na obniżkę opłat.

A jak się panu podoba sama propozycja Mastercarda?

Stawki w wysokości 0,8% za transakcje do 20 PLN to bliżej kosztów gotówki deklarowanych przez niektórych dużych akceptantów, chociaż inni wyliczają koszty własne na dużo niższym poziomie. Są rynki, gdzie opłata interchange na karty debetowe jest jeszcze niższa, np. Wielka Brytania, ale również rozwój rynku jest na innym poziomie. Trzeba pamiętać, że obniżki nie dotyczą kart z wyższej półki które dają dodatkowe korzyści, punkty w programach lojalnościowych. Te muszą być droższe, bo ktoś musi zapłacić za te wszystkie benefity i dodatki które otrzymuje posiadacz karty. Nie ma nic za darmo.

Po 1 stycznia banki wycofają wszystkie bonusy i przestaną wprowadzać innowacje?

Zapewne benefity i dodatki przy obniżce interchange fee będą musiały zniknąć. Tak pokazuje przykład  Stanów Zjednoczonych, gdy obniżono intechange przymusowo do okolic 27 centów na karty debetowe a, programy lojalnościowe zniknęły bo nie było z czego ich finansować. Pytanie, czy to wpłynęło na transakcyjność i konsumpcję w Stanach? To już pytanie do ekonomistów, ale programy lojalnościowe i benefity będą najprawdopodobniej likwidowane bo być może łatwiej wycofać program i oszczędzić na kosztach, niż nadrobić „straty” na interchange, dokładając dodatkowe opłaty klientom.

Część opłat kartowych wraca na rynek w postaci innowacji – NFC czy nowych terminali. Czy przy obniżonym interchange możemy spodziewać się, że na przykład rozwój rynku kart zbliżeniowych zostanie zahamowany?

Rynek bankowy też jest bardzo konkurencyjny. Jeżeli jeden z banków zaprzestanie wydawania kart zbliżeniowych, być może inni wypełnią tę lukę na rynku – a widać, że technologia zbliżeniowa na dobre zadomowiła się w Polsce. Wprost przełożenia wysokości interchange na rozwój rynku samych terminali nie ma, bo te zależą przede wszystkim od finansowania z marż agentów. I tak będziemy rozwijać czytniki i terminale bezstykowe, bo różnica w cenach jest coraz mniejsza w stosunku do cen terminali klasycznych. Zarówno merchanci, jak i klienci chcą płacić i przyjmować płatności zbliżeniowo, więc konkurencja na rynku agentów wymusi rozwój sieci akceptacji bezstykowej. Nadal więc będzie motywacja banków, żeby wydawać karty bezstykowe. Nie zaprzestaniemy też prac nad NFC i płatnościami mobilnymi.

Ale wyklucza Pan scenariusz, w którym banki podnoszą opłaty za prowadzenie konta czy za kartę?

Nie wykluczam. Przyzwyczailiśmy się do tego: bankomaty za darmo, karty za darmo, prowadzenie rachunków za darmo. Nawet rynek angielski, który dobrze znam, wygląda inaczej: rachunki mogą być za darmo, ale każde przekroczenie terminu spłaty czy niedozwolony debet wiąże się z drakońskimi karami. Z jednej strony jest tanio, ale nie ma się benefitów, oprocentowanie ROR-ów jest zerowe, albo transakcje nietypowe są droższe. Konkurencja na rynku może regulować wysokość opłat, ale zapewne takie opłaty zaczną się pojawiać.

Czy może z drugiej strony, przy POSach będziemy mieli surcharge albo różnicowanie cen, rabaty dla płatności gotówkowych?


Dodatkowe opłaty w punktach sprzedaży za korzystanie z karty bardziej zaszkodziłyby bankom po stronie przychodowej, ale jeżeli interchange spadnie, nie będzie powodu, by merchanci chcieli rekompensować sobie koszt obsługi kart. To jest to, o co walczyli. Surcharge ogólnie szkodzi rozwojowi bankowości, bo w momencie, kiedy mamy darmowe bankomaty w centrach handlowych, przy albo w sklepach, surcharge spowodowałby, że większość klientów wybrałaby bezpłatne wypłacenie gotówki z bankomatu. Obecnie można na pewne typy kart Mastercard/Maestro stosować surcharge i jest prawie niespotykane na rynku poza lokalizacjami zarządzanymi przez gminy.

Jak wygląda sytuacja na rynku transakcji zbliżeniowych z punktu widzenia First Data? Jak prezentuje się  pokrycie sieci akceptacji po stronie akceptacji kart zbliżeniowych?

Polska ma około 60 tysięcy czytników zbliżeniowych, to około 25% czytników na rynku. Anglicy mają ok 60 tysięcy przy rynku terminali POS powyżej miliona. Turcja podobnie. Czyli procentowo Polska ma chyba najwyższy wskaźnik na świecie. Na blisko 100 tysięcy terminali First Data ma obecnie tylko jedenaście czy dwanaście tysięcy terminali zbliżeniowych, ale w ciągu półtora roku prawie każdy nowy terminal stawiać będziemy już w nowej technologii.

Cały rynek w przeciągu osiemnastu miesięcy będzie miał więcej niż sto tysięcy czytników w punktach sprzedaży. Polski rynek to ok. sześć milionów transakcji, w naszych urządzeniach miesięcznie obsługujemy powyżej miliona i oczywiście z rozwojem sieci spodziewamy się dużego wzrostu. W Wielkiej  Brytanii to zaledwie milion transkacji bezstykowych miesięcznie. Obecnie wzrosty są imponujące, co miesiąc przetwarzamy o kilkadziesiąt procent więcej transakcji zbliżeniowych w lipcu było powyżej miliona transakcji bezstykowych w naszych punktach. Oczywiście najczęstsze operacje to transport – typu współpraca z Mennicą przy obsłudze transportu miejskiego we Wrocławiu, opłaty w parkometrach, tak jak jest w Krakowie. Następnie sklepy odzieżowe, sprzedaż spożywcza i gastronomia. Tam gdzie liczy się szybka obsługa, a w grę wchodzą mniejsze kwoty, klienci jak widać bardzo chętnie płacą zbliżeniowo.

PKO BP odgraża się, że autorskim systemem płatności mobilnych przemebluje rynek kartowy – bez użycia kart. Ciekawostka, czy faktyczne zagrożenie dla rynku?

Każda nowa inicjatywa płatnicza napotyka dwa problemy: sieć akceptacji i sieć dystrybucji, czyli liczba klientów, którzy chcą nowymi metodami płacić. Mała liczba klientów to ryzyko, że nikt nie będzie chciał dostosowywać infrastruktury akceptacyjnej. PKO BP ma miliony klientów i ma własną sieć akceptacji, pytanie czy trzeba będzie cokolwiek modyfikować u akceptanta i czy ci klienci PKO BP mając smartfony, mają pieniądze, lubią innowacje i będą chcieli z tego korzystać? Tym większa pula potencjalnych klientów, których uda się zachęcić do nowinki, tym większy będzie sukces rynkowy. Pekao SA na przykład stawia na kody QR, co również na różnych rynkach wdrażamy poprzez nasze platformy co również możemy zastosować w Polsce.

Przyglądamy się nowym rozwiązaniom z zaciekawieniem, rozmawiamy z bankami w Polsce i za granicą o rozwiązaniach opartych na kodach QR, które nasza platforma mobilna (TSM Trusted Service Manager)  wspiera i zobaczymy, które z zapowiadanych rozwiązań będzie najłatwiej przyswajalne na rynku. Wszystko jest proste do momentu, kiedy nie trzeba wprowadzać modyfikacji w systemach kasowych większych merchantów. Myślę, że tu kluczowe znaczenie będzie miała prostota aplikacji dla użytkownika.

Były momenty, kiedy banki wręcz chwaliły się liczbą kart kredytowych, którą wyeliminowały z portfela. Jak wygląda to po stronie akceptacji?

Widać, że większość transakcji to karty debetowe. Mieliśmy stosunek kart kredytowych do debetowych na poziomie 75/25 – co kwartał liczba kart kredytowych spada. Wynika to po części z kolejnych regulacji rynku bankowego. Klienci często sami pozbywają się kart kredytowych, by podwyższyć zdolność kredytową przy np. kredycie hipotecznym. Teraz kredytówek jest mniej niż siedem milionów. Akcja samooczyszczenia bankowych portfeli jeszcze się nie skończyła.

Czy można już podsumować Euro 2012, jeśli chodzi o transakcyjność?

Nie tylko nie ma zauważalnego wzrostu transakcyjności, ale zauważalny jest trend spadku w porównaniu do poprzednich lat. Zwykle czerwiec był lepszy od maja, w tym roku dokładnie odwrotnie. Centra handlowe informowały, że obserwują zmniejszenie obecności klientów. Powód? Wszyscy siedzieli w domu i oglądali mecze, nie dokonywali poważniejszych zakupów poza chipsami, frytkami, czekoladą i piwem. Nasze statystyki mniej więcej mówią podobnie: czerwiec był parę procent gorszy niż trend przez ostatnie lata. Turyści zagraniczni i kibice nie nadrobili tej straty.

Mimo terminali w strefach kibica i na stadionach.

Niektóre terminale w strefach realizowały transakcje non stop, co parę sekund. Niemniej w całej puli transakcji w Polsce, kibice w strefach nie nadrobili faktu, że wszyscy inni siedzieli w domach i oglądali sport w telewizji. Trochę podobnie jak w przypadku olimpiady w Londynie: po zapowiedziach napływu mas ludzi, przewidywaniach że będzie ciasno, że hotele drogie. Koledzy z Londynu mówią: metro mniej zatłoczone niż zwykle o tej porze roku, miasto wyludnione, hotele niepełne. Większość turystów nieolimpijskich – lipcowych, sierpniowych – przestraszyła się Londynu, nie przyjechała. I nie została zastąpiona wyłącznie fanami olimpiady. Podobnie było w Polsce, jeżeli chodzi o transakcyjność.

Mamy koniec półrocza. Jak wyglądało dla biznesu kartowego?

Początek roku nie był dramatyczny, ale na pewno rozwijamy się wolniej niż w przeszłości. Jeżeli chodzi o liczbę nowych punktów – z jednej strony konkurencja, z drugiej mamy też przypadki merchantów rezygnujących z działalności lub  z akceptowania kart. Te tendencje nieco wzrosły. Zajmowaliśmy się również wdrażaniem nowych aplikacji, wdrażaniem zmian cenowych. Liczba punktów i terminali nieznacznie wzrosła, w granicach dwóch procent. Rynek w tym roku rośnie trochę wolniej. Dodatkowo dyskusja o interchange powoduje, że niektóre punkty sprzedaży powstrzymują się z podpisywaniem umów. Z drugiej strony w usługach dla banków widzimy znaczące ożywienie w chęci wdrażania nowych produktów. W porównaniu w rokiem 2011 banki chcą rozwijając biznes poprze wdrażanie nowych technologii i rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo użytkowników kart.

Ale nie spodziewa się Pan, że rynek nagle skurczy się o któregoś z graczy, z powodu właśnie, między innymi, spodziewanego spadku przychodów, czy wymuszonego przez regulację spadku marż? Czy któryś z nowych graczy może zrezygnować z działalności?

Ci, którzy mają kilkuprocentowy udział w rynku pozostaną. To, co może naprawdę wywrócić rynek, to regulowanie marż agentów na tak niskim poziomie, że będziemy musieli masowo wypowiadać umowy. Czyli efekt odwrotny od zamierzonego w zakresie obniżki stawek interchange. Jest granica rozsądku: to co jest wolnorynkowe, niech pozostanie wolnorynkowe. To, co da się uregulować na rozsądnym poziomie, zgodnie z porozumieniem, regulujmy. Resztę będzie stymulował rynek.

Rozmawiał Michał Kryński

Źródło: PR News