Rynki w ostatnim czasie przypominają krajobraz po bitwie. Sierpień rozpoczął się fatalnie i słowo „krach” niemalże na stałe zawitało w codziennych komentarzach. Inwestorzy stracili zaufanie do polityków, którzy nie potrafią sobie poradzić z narosłymi problemami po obu stronach Atlantyku, a na domiar złego w globalnej gospodarce postępuje spowolnienie gospodarcze.
Recesji jeszcze nie należy się poważnie obawiać, ale nie można jej wykluczyć
W takim środowisku ciężko jest o stabilizację nastrojów i wyciszenie podwyższonej zmienności na parkietach. Ponadto zjawiskiem wyróżniającym obecną sytuację od poprzednich okresów wysokiej niepewności jest olbrzymia polaryzacja poglądów uczestników rynku. Jedni twierdzą, że wkrótce recesja może zapukać do gospodarczych drzwi Zachodu, natomiast drudzy, że akcje są obecnie tak tanie, iż należy je już kupować. Jednakże to, co obecna sytuacja ma wspólnego z przeszłymi wydarzeniami to konsekwentne obniżanie się aktywności gospodarczej, co sygnalizuje spadkową fazę cyklu koniunkturalnego. Ów cykl spadkowy może, ale nie musi skończyć się recesją. Obecne dane na dzień dzisiejszy nie przesądzają o tym, czy spadek PKB w najważniejszych gospodarkach rzeczywiście nastąpi. Spokojne zachowanie cen miedzi czy ropy sugeruje, że do recesji droga jeszcze daleka. Podobnie opublikowany dzisiaj indeks Chicago Fed wlewa nieco nadziei odnośnie do przyszłości. Wspomniany wskaźnik aktywności gospodarczej zmniejszył w lipcu swoją ujemną wartość do zaledwie 0,06 z 0,38 zanotowanego miesiąc wcześniej.
Czekając na sympozjum w Jackson Hole
To jednak nie dane odpowiadają za dzisiejsze wzrosty na parkietach. Wygląda na to, że rozpoczęła się gra pod rozpoczynające się z końcem tygodnia coroczne sympozjum Rezerwy Federalnej w Jackson Hole. To właśnie na nim równo rok temu Ben Bernanke po raz pierwszy wspomniał o możliwości QE II. Teraz analitycy mają nadzieję na QE III, ale wszelkie rozbudzone nadzieje mogą spotkać się z wielkim rozczarowaniem. Choć chęć pomocy gospodarce jest niezaprzeczalnym priorytetem szefa Fedu, to kolejna runda skupu obligacji jest najmniej prawdopodobną opcją. Wydaje się, że amerykański bank centralny będzie chciał zastosować inne niekonwencjonalne narzędzia, o testowaniu których już wspominał. Nie wiadomo jednak kiedy mogłyby one być użyte. Ponadto trzeba pamiętać, że cykl koniunkturalny jest nieodłączną cechą gospodarki i nie można go zatrzymać nawet najbardziej niekonwencjonalną polityką pieniężną.
Ruletka rozwiązań kryzysu europejskiego trwa w najlepsze
Dzisiaj o postępującym spowolnieniu przypominały zresztą kolejne banki w swoich raportach. Goldman Sachs obniżył swoje prognozy dla wzrostu PKB USA. Deutsche Bank zrobił to samo dla strefy euro, a JP Morgan dla Europy Środkowej, w tym Polski. Trzeba się przygotować na więcej takich wiadomości, ale nie powinny one szczególnie wpływać na rynki, gdyż indeksy giełdowe już dawno zdyskontowały zapowiadane przez analityków spowolnienie. Z pewnością nie zdyskontowały opuszczenia niektórych państw strefy euro, co w opinii niektórych staje się coraz bardziej realną opcją. Inna forma koła ratunkowego dla Europy to euroobligacje, ale w czasie weekendu Angela Merkel po raz kolejny sprzeciwiła się tej idei. Wydaje się, że europejski pożar wciąż gaszony będzie doraźnym skupem obligacji przez EBC czy EFSF. A co z giełdą? No cóż, zaobserwować można zarys konsolidacji, z której wybicie może wskazać kierunek na przyszłość. Spadek poniżej 2150 pkt. będzie negatywnym sygnałem, a wzrost powyżej 2400 pkt. pozytywnym.
Źródło: Millennium Dom Maklerski