Perspektywy dla banków posiadających w ofercie kredyty mieszkaniowe rysują się dobrze. Po pierwsze nie zanosi się na to, aby rynek hipoteczny w najbliższych latach miał przeżyć kryzys. A po drugie, chęć dogonienia poziomu Unii Europejskiej dodatkowo utrzyma stabilny popyt na mieszkania przez najbliższe kilkadziesiąt lat.
– Pomimo przyspieszenia tempa zmian gospodarczych w Polsce w ostatniej dekadzie, pod względem rozwoju infrastruktury mieszkaniowej nadal pozostajemy daleko poniżej standardów europejskich – zauważa Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK.
Co więcej, patrząc na aktualną relację liczby mieszkań do liczby gospodarstw domowych (93 proc.) to jest ona niższa niż w 1988 roku, kiedy wynosiła 95 proc. (11,4 mln mieszkań do 12 mln gospodarstw domowych wg GUS). Możemy obecnie mówić wręcz o strukturalnym niedoborze mieszkań – ok. 1 mln, którego mimo negatywnych tendencji demograficznych nie uda się zlikwidować przez kolejne 10 lat.
Według Banku Zachodniego WBK liczba gospodarstw i mieszkań zrówna się dopiero około roku 2022, co jednak nie oznacza, że po tej dacie popyt na własne M spadnie. Wówczas zacznie się dopiero właściwe wyrównywanie dystansu do sytuacji mieszkaniowej w Unii Europejskiej. A jest co nadganiać. Według danych z 2009 roku średnia powierzchnia mieszkania na 1 osobę w Polsce wynosi 24,6 m. kw. (35,6 m. kw. w EU15 – dane z roku 2005), a średnia liczba mieszkań na 1000 osób to 349 (EU15 w 2005 roku – 457).
W polskim rynku mieszkaniowym tkwi więc duży potencjał rozwoju. A co za tym idzie, również rynek kredytów hipotecznych ma przed sobą równie obiecujące prognozy, ze względu na ich wzajemne powiązanie. Dodatkowo jest on stosunkowo młody i nienasycony (w I kw. 2011 roku liczba czynnych umów kredytowych wyniosła 1,5 mln). Świetlanego obrazu dopełnia fakt, że jako społeczeństwo w ogóle nie jesteśmy zagrożeni kryzysem, jaki miał miejsce chociażby w Stanach Zjednoczonych. – Polska jest bezpieczna pod tym względem, ponieważ mimo gwałtownego wzrostu w ostatnich latach zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów hipotecznych jest nadal relatywnie niewielkie w porównaniu z większością krajów rozwiniętych – tłumaczy główny ekonomista Banku Zachodniego WBK, Maciej Reluga.
Kredytów na nieruchomości nie czeka więc nic innego w nadchodzących latach niż stabilny wzrost. Popyt gospodarstw domowych na hipoteki, wspierany poprawą sytuacji na rynku pracy, większą dostępnością mieszkań i łagodzeniem warunków kredytowych przez banki, powinien zachowywać się podobnie. Mimo to o ceny możemy być spokojni. Duża podaż mieszkań na rynku pierwotnym (niemal 700 tys. mieszkań w budowie na 02.2011) i wtórnym ograniczać będzie potencjał do ich wzrostu.
Główny ekonomista Banku Zachodniego przewiduje, że w 2011 roku wzrost kredytów hipotecznych (po korekcie kursowej) wyniesie ok. 14,4 proc. rok do roku, czyli podobnie jak w ostatnich dwóch latach. Na powrót boomu nie mamy więc co liczyć jednak tort, którym podzielą się instytucje oferujące pożyczki, nie będzie wcale mały. – Przyrost kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych szacujemy w obecnym roku na 38 mld zł – podsumowuje Maciej Reluga.
Źródło: BZWBK