Jak nic się nie zmieni, to sprawy frankowiczów będą się ciągnąć w sądach przez następnych kilkanaście lat

Ten rok może być dla banków trudniejszy niż ubiegły pod względem liczby pozwów oraz unieważnionych umów kredytowych. Obecnie ok. 8% frankowiczów dochodzi swoich praw. Wkrótce drugie tyle może się na to zdecydować. Banki będą chciały złagodzić skutki tej walki, ale nie należy oczekiwać, że zaczną zawierać masowe ugody. Raczej zwrócą się o pomoc do państwa. Niemniej trudno uwierzyć, że taka sytuacja nastąpi w tym roku. Z kolei brak zmian spowoduje, że spory sądowe będą się ciągnęły aż do czasu wygaśnięcia umów. To w praktyce oznacza, że temat nie zniknie z przestrzeni publicznej jeszcze przez co najmniej kilkanaście lat.

Więcej pozwów

Dotychczas dopiero ok. 8% frankowiczów rozpoczęło starania w zakresie dochodzenia swoich roszczeń. Wyraźnie odczuwalny jest jednak wzrost zainteresowania tego typu postępowaniami. W zeszłym roku liczba nowych spraw kredytowych w niektórych kancelariach podwoiła się. Można zatem przewidywać, że w tym roku kolejne kilka bądź kilkanaście procent kredytobiorców złoży swoje pozwy. Patrząc zatem na sytuację, ostrożnie można szacować, że w całym kraju nawet 15-18% frankowiczów zacznie dochodzić swoich praw w procesach sądowych.

O przyszłości spraw frankowych w dużej mierze decydować będzie też sytuacja gospodarcza. Jeśli frank zdrożeje lub z powodów ekonomicznych, wynikających np. bezpośrednio z lockdownu, spłata rat okaże się zbyt trudna, to zapewne jeszcze więcej osób będzie chciało przeciwdziałać rosnącym zobowiązaniom, występując przeciwko bankom lub zaprzestając spłaty kredytu. Pogorszenie się sytuacji materialnej w wyniku pandemii może zmotywować wielu ludzi do pozbycia się wieloletnich obciążeń.

Dlatego rok 2021 będzie wyjątkowy pod względem kierowanych roszczeń. Odsetek wygranych spraw jest coraz wyższy. Kredytobiorcy właściwie codziennie mają możliwość zapoznania się z kolejnymi uzasadnieniami wyroków związanych z tożsamymi umowami kredytowymi jak te, które będą ich wiązać jeszcze przez kilka lub kilkanaście lat. To bardzo zachęca do dochodzenia swoich praw.

Banki walczą o swoje

Już pod koniec ub.r. przedstawiciele sektora bankowego zorientowali się, że ogromny przyrost nowych spraw może doprowadzić do poważnego kryzysu finansowego i upadłości wielu banków. Coraz głośniej słychać więc nawoływanie do przedstawiania kredytobiorcom propozycji ugodowych, które złagodzą poważne skutki toczącej się walki. Jednak na podstawie dotychczasowych obserwacji można wnioskować, że bankom wcale nie zależy na ugodach. Pod pretekstem starań o nie zapewne będą chciały w tym roku wymóc na Skarbie Państwa ustępstwa dla siebie. Trudno się jednak spodziewać, że NBP zgodzi się np. na dopłaty do każdego kredytu.

Podmioty rynku finansowego rozpoczęły rozmowy zmierzające do rozwiązania problemu frankowego. Jednak na ten moment nie wynika z nich nic, co realnie można by było wprowadzić. Banki raczej nie uzyskają pomocy państwa w formie ustawowej regulacji, choć to pewnie byłoby dla nich obecnie najlepszym rozwiązaniem.

Banki są już pod ścianą. W odpowiedzi na korzystne dla frankowiczów rozstrzygnięcia, polegające na unieważnianiu umów bądź eliminowaniu z nich niedozwolonych postanowień, zaczęły stosować politykę „zastraszania”. Polega ona na informowaniu kredytobiorców o możliwych przyszłych roszczeniach z tytułu korzystania z kapitału banku w przypadku uznania umowy za nieważną. Jednak nie ma do nich skutecznych podstaw prawnych, co potwierdzają orzeczenia sądów w pierwszych tego typu sprawach.  Niewykluczone jest więc, że w tym roku banki będą szukały nowych pomysłów na zniechęcanie kredytobiorców do prowadzenia postępowań sądowych.

Zapchane sądy

Nie należy się spodziewać, że w tym roku zostanie rozwiązany problemem przewlekłości postępowań. Jest on bardzo złożony i wynika przede wszystkim z braków kadrowych. Wprawdzie w Sądzie Okręgowym w Warszawie powstaje nowy wydział przeznaczony tylko i wyłącznie do orzekania w sprawach frankowych. Jednak to niestety może sprawić, że kredytobiorcy będą jeszcze dłużej czekali na rozstrzygnięcia. Ministerstwo Sprawiedliwości nie widzi bowiem możliwości powołania dodatkowych etatów dla sędziów mających orzekać w tym wydziale.

Obecnie sprawy frankowe są rozpoznawane przez sześć wydziałów Sądu Okręgowego w Warszawie. Gdy powstanie nowa jednostka, wszystkie nowe postępowania będą kierowane do „wydziału kredytów frankowych”, w którym to jednak będzie orzekać tylko siedmiu lub ośmiu sędziów. Tym samym szybciej będą wydawane wyroki w innych sprawach rzeczowo właściwych dla tego sądu. Istnieje więc obawa, że dla kredytobiorców powstanie dedykowanego wydziału nic nie zmieni. Dalej na rozstrzygnięcie będą czekać latami.

Tylko nieliczni sędziowie mają już wypracowane podejście w sprawach kredytowych. Niestety większość z nich w dalszym ciągu błądzi, przesłuchując wszystkich zgłaszanych przez banki świadków, także tych, którzy nigdy nie mieli styczności z kredytobiorcami. Dotychczas średni czas oczekiwania na nieprawomocne rozstrzygniecie wynosił dwa lata. W Gdańsku czy w Warszawie proces w pierwszej instancji trwał około trzech lat. Natomiast w mniejszych miastach, takich jak np. Olsztyn, Białystok czy Toruń, postępowania kończą się już po roku.

Można stwierdzić, że procesy hamuje sceptyczne podejście samych sędziów do szybkiego wydawania wyroków i oddalania bezzasadnych wniosków dowodowych składanych przez banki. Opóźnienia generuje również powoływanie biegłych, którzy sporządzają swoje opinie średnio przez 6-8 miesięcy. Następnie banki składają do nich zastrzeżenia i zadają kolejne pytania, a to wiąże się z koniecznością wydania opinii uzupełniających w okresie kolejnych kilku miesięcy. Trudno przewidywać, że w tym roku tego typu praktyki samoistnie się zmienią.

Problem do rozwiązania

Sędzia, który na co dzień wydaje wyroki w tego typu sprawach, mając dostęp do orzeczeń bazujących na tożsamych wzorcach umów kredytowych, powinien pomijać wnioski dowodowe zgłaszane przez strony, które nie mają znaczenia w zakresie dochodzonego roszczenia. W przypadku wyroków ustalających, że umowa kredytu jest nieważna nie ma potrzeby przesłuchiwania świadków ani sporządzania opinii przez biegłego. W takiej sytuacji czas rozpoznania sprawy skraca się do minimum, tj. właściwie do jednej rozprawy, po której zapadałby wyrok. Ocenie podlega bowiem wyłącznie treść umowy. Jednak w praktyce to się prawie nie zdarza.

Jeszcze bardziej niezrozumiałym zjawiskiem jest niestosowanie przez sędziów art. 1561 k.p.c. Dzięki nowelizacji procedury cywilnej z dnia 4 lipca 2019 r. możliwe jest pouczenie stron o prawdopodobnym rozstrzygnięciu sprawy. To pozwalałoby na zawarcie większej liczby ugód. Wysyłając pozew do banku, sąd powinien poinformować o prawdopodobnym rozstrzygnięciu, a wtedy bank mógłby sam zainicjować rozmowy ugodowe i zaproponować korzystną dla obu stron ugodę. Bez tak jednoznacznych działań ze strony orzekających, będziemy mieli w 2021 roku kolejne informacje prasowe o rekordowych referatach sędziów i brakach miejsc na akta w sądowych szafach.

Można też z dużym prawdopodobieństwem przewidywać, że sprawy frankowiczów będą się toczyły jeszcze przez dobrych kilkanaście lat, czyli dopóki będą obowiązywały umowy kredytowe. Po spłaceniu zobowiązań więcej osób będzie zainteresowanych pójściem do sądów w celu dochodzenia roszczeń finansowych, bo znikną ich obawy np. przed egzekucją wynikającą z zabezpieczeń, tj. przejęcia nieruchomości przez bank. Niestety, ale w dalszym ciągu bardzo często kredytobiorcy przychodzący do kancelarii mając tego typu obawy.

Frankowicze często oczekują jedynie gwarancji, że sądy w Polsce będą respektowały obecne prawo, szczególnie to unijne. Jednak niestety sądy w Polsce nigdy nie zapewniały jednolitego orzecznictwa. Nie zmieni tego nawet oczekiwana uchwała Sądu Najwyższego, mająca na celu ujednolicenie stanowiska sądów w zakresie rozliczeń stron w sytuacji stwierdzenia nieważności umowy. Prezesi bądź przewodniczący wydziałów powinni zacząć kontrolować to, czy sędziowie, których wyroki są uchylane przez sądy odwoławcze, w kolejnych sprawach wyciągają z tego jakiekolwiek wnioski.

Oczywiście każda sprawa frankowa może w jakimś stopniu różnić się od poprzedniej. Do tego przegrana nie musi być wcale „winą” sędziego nierespektującego prawa oraz orzekającego wbrew orzecznictwu TSUE. Może być np. konsekwencją błędów procesowych, nieprawidłowego sformułowania roszczeń, braku prawidłowej argumentacji, nierzetelności dokonanych wyliczeń, a także nieprzedstawienia stosownych dokumentów pozwalających udowodnić dochodzone roszczenie. Banki wyolbrzymiają znaczenie nieistotnych okoliczności i wytkną każdy zauważony błąd.

Autorem publikacji jest adwokat Jacek Mikołajonek z Kancelarii MBM Legal