Najlepiej sprzedają się giełdowe bestsellery o tym, jak zarobić milion dolarów. Poradniki dotyczące sposobów uchronienia się przed stratami leżą na ogół zakurzone w kącie. Sięga się do nich najczęściej wtedy, gdy jest już za późno. Lepiej jednak późno niż wcale.
Giełdowe mądrości i dobre rady są w większości tak ogólne i oczywiste, że mało kto przywiązuje do nich większą wagę. Co gorsza, każdej zasadzie inwestycyjnej można przypisać wskazanie zupełnie wobec niej przeciwstawne. Obie można logicznie i racjonalnie uzasadnić. W efekcie, gdy pojawią się kłopoty i dylematy, nie wiadomo, jak postąpić. Szybko można dojść do słusznego wniosku, że nie ma uniwersalnych i zawsze bezwzględnie obowiązujących reguł, mówiących jak na rynkach finansowych zarobić pieniądze lub jak ich nie stracić. A w każdym razie jest ich niewiele. Wynika to z prostego, choć często niedocenianego faktu, że natura rynków jest zmienna a sytuacja każdego konkretnego inwestora specyficzna.
Jako ilustracja tych tez może posłużyć analiza uznawanej za jedną z niewzruszonych i mocno lansowane zasady „kup i trzymaj”. Jej skuteczność wydaje się ewidentna i niepodważalna, jeśli spojrzeć na wykres popularnego amerykańskiego indeksu Dow Jones. Od czasu Wielkiego Kryzysu z 1929 roku jego wartość zwiększyła się z około 30 do ponad 14 tys. punktów, czyli prawie 500-krotnie. Jednak niewielu inwestorów kieruje się w swych działaniach aż tak długim, kilkudziesięcioletnim horyzontem. Od 1937 do 1982 roku statystyczny inwestor mógł kilkukrotnie doświadczyć sytuacji, gdy kupując akcje w czasie lokalnego szczytu hossy musiał czekać od 12 do 19 lat, by po następującym po nim spadku wróciły do wartości początkowej. Biorąc pod uwagę bliższą nam perspektywę, po załamaniu z lat 2000-2002 na powrót Dow Jones’a do wartości ze szczytu internetowej hossy trzeba było czekać ponad sześć lat, przez cały ten czas licząc straty, sięgające w najgorszym momencie prawie 40 proc. Niemal 55-proc. spadek od szczytu poprzedniej hossy z października 2007 roku nie został zniwelowany do dziś, czyli przez niemal cztery lata i nie zanosi się na to, by sztuka ta udała się w najbliższej przyszłości.
Pięć zasad wartych polecenia
- Zawsze działaj z planem. Trzymaj się go konsekwentnie, ale nie kurczowo. Co pewien czas dokonuj przeglądu i weryfikacji jego założeń i warunków, w których był tworzony, szczególnie jeśli podejrzewasz, że te ostatnie ulegają zmianie. Plan powinien zawierać co najmniej zakładany horyzont czasowy inwestycji, docelowy poziom zysku, dopuszczalny poziom strat, scenariusz zakończenia inwestycji.
- Przede wszystkim chroń swój kapitał przed stratami. W inwestowaniu to nie zysk jest najważniejszy, ale zachowanie kapitału. To twój najcenniejszy skarb. Bez kapitału nie ma inwestora. Zbyt duża strata pozbawi cię możliwości dalszego działania na rynku lub znacznie je ograniczy.
- Nie walcz z rynkiem. Trend jest twoim przyjacielem, ale może też stać się wrogiem. W tym ostatnim przypadku lepiej umiejętnie unikać konfrontacji.
- Nie daj się zaskoczyć. Nawet jeśli spadek na rynku przychodzi nagle, zwykle poprzedzają go mniej lub bardziej wyraźne sygnały ostrzegawcze. Musisz być na nie wyczulony i odpowiednio reagować modyfikując swój plan lub nawet z niego rezygnując. Jeśli obserwacja sytuacji na rynku wzbudza twój niepokój, zwiększ udział gotówki lub najbardziej bezpiecznych instrumentów w swoim portfelu. To spowoduje, że ewentualne spadki i związane z nimi straty nie będą zbyt bolesne.
- Jeśli zostałeś zaskoczony, nie panikuj. Oceń, czy powody załamania na rynku mają charakter incydentalny, czy trwały i reaguj odpowiednio do wyników tej oceny. Wydarzenia takie, jak na przykład atak terrorystyczny, rewolta w którymś z krajów lub trzęsienie ziemi z reguły powodują silny, choć krótkotrwały szok, który najczęściej warto przeczekać. Wybuch kryzysu finansowego, rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp procentowych, załamanie gospodarcze z reguły powodują długotrwałe konsekwencje na rynkach. To powód do radykalnych zmian w strategii inwestycyjnej.
Źródło: Open Finance