„Klienci banków, którzy dwa-trzy lata temu zaciągnęli kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich, mają powody do zadowolenia. Umocnienie złotego w stosunku do franka i wolniejszy wzrost stóp procentowych w Szwajcarii niż w Polsce sprawiły, że zaciągnięty wtedy kredyt dziś jest wart znacznie mniej.”, pisze „Gazeta”.
„Karol Wilczko, analityk portalu Comperia.pl, szacuje, że jeśli trzy lata temu pożyczyliśmy od banku 300 tys. zł, to do dziś jesteśmy winni bankowi mniej o blisko 70 tys. zł. – Aby pożyczyć 300 tys. zł na 30 lat, w 2005 r. musieliśmy kupić 114 tys. franków. Po trzech latach saldo zadłużenia na koncie wynosi 112 tys. franków. Po obecnym średnim kursie franka, czyli 2,05 zł, daje to nam 230 tys. zł – tłumaczy Karol Wilczko.”, czytamy w „Gazecie”.
„Jednak to zysk tylko papierowy. Aby go zrealizować, należy albo spłacić kredyt, albo go przewalutować na złote. Przewalutowanie kredytu pozwoli uniknąć ryzyka walutowego w przyszłości. Jest jednak jeden minus – kredyty w złotych są oprocentowane prawie dwa razy wyżej niż we frankach, więc miesięczne raty będą wyższe – nawet o kilkaset złotych. Unikamy jednak ryzyka ewentualnego wzrostu kursu franka. Zdaniem ekspertów ta operacja opłaca się – nawet przy wyższych ratach – jeśli zamierzamy spłacić kredyt w ciągu dwóch lat.”, czytamy dalej.
Kredyty we frankach szwajcarskich cieszą się nieustająca popularnością. Głównym powodem są rosnące stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego, które podbijają koszty kredytów w złotówkach oraz umacniający się kurs złotego. Po ostatniej podwyżce podstawowa stopa NBP wynosi już 6 proc.
Więcej na ten temat w „Gazecie Wyborczej”.