Janusz Diemko: W Polsce jest miejsce na obniżki opłat interchange

 

Obawy o konsekwencje ewentualnej obniżki interchange są nieuzasadnione, jeżeli chodzi o wpływ na akceptację. Jej spadek nie sprawi, że przestaniemy wydawać karty bezstykowe, nie zniknie bankowość internetowa – mówi w rozmowie z PRNews.pl Janusz Diemko, prezes First Data.

Czy opłaty interchange w końcu spadną? Czy NBP wymusi ich obniżki, a jeśli tak, to do jakich poziomów?


Dla obniżenia ich poziomu kluczowa będzie dobra wola wszystkich zainteresowanych stron. Porozumienie, które nie wymaga odgórnych regulacji, może być wypracowane znacznie szybciej, tak jak np. w Australii czy Stanach Zjednoczonych. Większość krajów europejskich nie wprowadziło ustawowego ograniczenia opłat interchange. Dodatkowo, w wielu państwach nie ma osobnego regulatora, który mógłby wpłynąć na ich wysokość. Na obniżenie interchange nalega Unia Europejska, a dyskusje i konsultacje są często prowadzone przez Komisję Europejską z Mastercard i VISA. W Polsce nie ma bezpośrednich nacisków ze strony UE w tej sprawie, ale kwestią zajmuje się grupa robocza powołana przez Narodowy Bank Polski. Jej celem jest wypracowanie kompromisowego stanowiska między bankami oraz oragnizacjami kart które bardziej wstrzemieźliwie podchodzą do kwestii dużych obniżek w opłatach interchange, a organizacjami konsumenckimi i handlowymi, które domagają się obniżki.

NBP sugeruje by dążyć do wyrównania polskich stawek interchange ze średnią europejską, która wynosi ok. 0,7%. Według mnie jest miejsce na obniżki; jak wskazuje NBP w jednym ze swoich raportów Polska ma najwyższe stawki interchange w niemal każdej kategorii produktowej w Europie. Z doniesień prasowych wynika, że łącznie banki otrzymują z tego tytułu około 1,4 mld złotych rocznie, czyli 10% przychodów prowizyjnych za ubiegły rok.

Dlaczego stawki interchange w Polsce są tak wysokie?

Te stawki towarzyszą nam od początku biznesu kartowego w Polsce, czyli od dwudziestu lat. Nacisku na obniżki, poza głosami ze strony akceptantów i agentów rozliczeniowych, nigdy nie było wcześniej na tyle mocnych, by tym tematem nadzór zainteresował się aż tak mocno jak teraz. UOKIK sprawę interchange prowadzi już ponad 5 lat, ale ta ścieżka jest dłuższa i bardziej skomplikowana niż potencjalny kompromis osiągnięty przez uczestników rynku. Głos agentów rozliczeniowych był za słaby, by wpłynąć na zmianę stawek.

Sprzedawcy nie próbowali bronić swoich interesów?

Mogli protestować, ale nie mieli narzędzi, by wywrzeć presję. Co mogliby zrobić? Przestać akceptować karty, co nie jest w ich interesie, bo konsumenci chcą płacić plastikowym pieniądzem. Dlatego prawie wszyscy akceptanci akceptują wszystkie karty dostępne na rynku.

Zwolennicy utrzymania poziomu interchange argumentują, że poziom akceptacji kart jest wciąż niski, stopień rozwoju rynku pozwala na razie na obniżki . Z drugiej strony, mniejsze opłaty interchange pozwoliłyby rozbudować tę sieć, bo zachęciłaby akceptantów do stawiania terminali. Jak obniżka może wpłynąć na rozwój sieci?

Akceptacji kart obniżenie interchange na pewno nie zaszkodzi. W innych krajach, np. Bułgarii czy Rumunii, organizacje same ustanowiły interchange bez negocjacji i tam faktycznie jest niższy poziom rozwoju rynku – na co wpływa wiele czynników, takich jak sam wzrost gospodarczy oraz zaawansowanie całej gospodarki. Tam jednak rynek kartowy nie rozwijał się tak dynamicznie jak u nas. Banki w Polsce są już wysoce zinformatyzowane, oferują zaawansowane produkty i usługi finansowe, posiadają nowoczesne systemy zapobiegania fraudom, platformy internetowe i mobilne.

Obawy o konsekwencje ewentualnej obniżki interchange są nieuzasadnione, jeżeli chodzi o wpływ na akceptację. Jej spadek nie sprawi, że przestaniemy wydawać karty bezstykowe, nie zniknie bankowość internetowa. Sektor bankowy jest bardzo innowacyjny, pojawiają się takie usługi jak telefony z NFC, płatności mobilne. To, co konkurencja wymusza na rynku, będzie w dużej mierze kontynuowane.

Z drugiej strony, akceptanci narzekają na zbyt wysokie opłaty stałe i prowizyjne. Małe punkty mówią: „nie stać nas”. To właśnie segment klientów, którzy przy niższych opłatach interchange zacząłby akceptować karty. Obniżka mogłaby także wpłynąć na dużych akceptantów, którzy nie mają kart, takich jak sieci Biedronka, Eurocash, Selgros i inni, dla których obecnie tańsza jest gotówka. I tu pojawia się pytanie, jaki poziom interchange byłby wystarczający, żeby te organizacje zachęcić do akceptacji kart? Włączenie tych dużych sieci do biznesu kartowego znacząco wpłynie na branżę. Przy okołu czterdziestu miliardach obrotów gotówkowych tych sieci, połowa tej kwoty mogłaby zostać przeniesiona na transakcje kartowe. To jednorazowy wzrost rzędu 20 proc. dla biznesu kartowego w skali rocznej.

Jak zmniejszenie stawek interchange odczuliby sami agenci rozliczeniowi?

Obniżka zwiększy konkurencję na polu łącznej opłaty złożonej z interchange, opłat VISY czy Mastercarda plus naszej marży – tzw. Merchant Service Charge „MSC” – to prowizja płacona przez akceptanta. Ta stawka zostanie przenegocjowana w dół wskutek naturalnej konkurencji między agentami rozliczeniowymi. Nasze marże, które są w porównaniu do innych rynków niskie, takie pozostaną. Większy stanie sie udział marży agenta rozliczeniowego w całej opłacie MSC. Marże nie mogą spaść poniżej progu opłacalności agentów. Wtedy trudno byłoby dostarczać dobrej jakości produkty – nowe terminale i usługi czy szybkie rozliczenia. Akceptanci oczekują pieniędzy na drugi dzień po transakcji i dobrej, szybkiej obsługi sieci, 100% dostępności urządzeń oraz wysokiej jakości obsługi. Trzeba pamiętać, że przy znacznym spadku marży agentów, z którejś z tych korzyści trzeba będzie zrezygnować.

Obniżka Interchange nie wpłynie na innowacyjność agentów rozliczeniowych, a większość produktów, które funkcjonują w Europie, działa już także i u nas. Rynek krótkoterminowo może nie wzrośnie znacząco, chyba że sieci nie akceptujące kart zaczną przyjmować płatności bezgotówkowe, ale wierzę, że w okresie średnim rynek będzie rósł szybciej przy obniżonym interchange.

Jak wprowadzenie kart mogłoby wpłynąć na ceny w takiej sieci jak np. Biedronka, która nie akceptuje kart?

Zakładając, że na karty przypadłaby połowa ich obrotów, wynoszących 20 mld zł, to opłata interchange wynosząca np. 1,5 proc. przełożyłaby się na kilkadziesiąt mln zł rocznie. Ta kwota zapewne zostałaby gdzieś rozłożona. Sieć raczej nie obniży drastycznie swoich zysków, ponieważ teraz tych kosztów nie ponoszą, zwłaszcza że gotówka w obiegowej opinii jest tańsza w obsłudze, a brak kart nie odbija się na zmniejszeniu przychodu.

Inną przesłanką dla podnoszenia cen są rabaty spotykane przy opłacie gotówką. Niektóre sklepy internetowe oferują w takich przypadkach obniżki rzędu 2 proc. Choć oczywiście dyskryminacja klienta z kartą nie jest zgodna z regulaminami korzystania z usług kartowych.

W krajach, gdzie dozwolony jest sur charge, czyli opłata za korzystanie z karty narzucona przez akceptanta na konsumenta, istnieją przepisy zabraniające nakładania na klienta obciążeń większych niż koszty związane z obsługą transakcji. Z kolei niektóre firmy, np. w Wielkiej Brytanii, doliczają za płatność kartą stałą opłatę, która nie ma związku z opłatą procentową obsługi ani kosztem karty. W ten sposób powinny być regulowane opłaty za płatności np. skarbowe, które nie mogą być uszczuplane za prowizję. Warta rozważenia jest zmiana przepisów, by urzędy mogły ponieść koszt prowizji za transakcje kartą. Ten aspekt powinien być uwzględniony w czasie rozmów o obniżce interchange. Przecież nikt notariuszowi nie zapłaci kartą np. 10 tys. zł, jeśli będzie musiał zapłacić 2 proc. prowizji od transakcji. Klient pójdzie do bankomatu po gotówkę.

Czy banki odczułyby spadek opłat interchange?

Pytanie, o ile musiałaby spaść stawka, by dla banków było to naprawdę widoczne i odczuwalne w wynikach – nie wpłynie to raczej na współczynniki wypłacalności. Obnizka interchange o 0,50% kwotowo obniży przychody o około 4-5 milionów złotych rocznie. Większy wpływ na wyniki banków mają ostrożnościowe regulacje KNF, utrudniające udzielanie kredytów gotówkowych czy hipotecznych. Z pewnością trudniej będzie utrzymać obecny poziom zysków, chociaż prognozy banków na 2012 wskazują nieznaczne spadki zysków netto. Sądzę jednak, że konkurencja i tak wymusi na bankach utrzymanie poziomu innowacji związanych z płatnościami bezgotówkowymi, mobilnymi, czy NFC.

Może polski rynek jest tak innowacyjny właśnie dzięki wysokim opłatom interchange?

W Polsce mamy wysoką opłatę interchange, ale pula transakcji kartami jest mniejsza niż np. w Wielkiej Brytanii, gdzie interchange jest wyższy, ale obroty także kilkukrotnie wyższe. To może być jeden z argumentów wspierających tezę, że innowacje na polskim rynku możliwe są dzięki wysokiej opłacie interchange. Nie wiemy, ile konkretnie środków z tytułu interchange bank inwestuje w innowacje, a ile stanowi po prostu jego zysk. Takie dane nie są publikowane.

Jaki był rok 2011 dla First Data?

Nasza dynamika spadła w porównaniu do poprzednich lat, lecz niepewna sytuacja makroekonomiczna nie powstrzymała Polaków przed zakupami. Ilość transakcji bezgotówkowych wzrosła – nasze terminale zarejestrowały w 2011 r. o 15 proc. więcej transakcji niż w 2010 r. Polacy używali jednak kart ostrożniej. Większość wzrostu odnotowanego przez Polcard wygenerowały najpopularniejsze karty debetowe. Częstotliwość używania kart kredytowych, zarówno pod względem ilości, jak i wartości transakcji, wzrosła tylko minimalnie. W pierwszych trzech kwartałach 2011 r. liczba nowych terminali i obroty rosły słabiej niż w poprzednich latach. Powody? Obawy klientów przed zadłużaniem się na kartach kredytowych, ostrożność wobec wszechobecnych sygnałów ostrzegających przed kryzysem. Ilość kart tez znacznie spadła w 2011 roku o około 2 mln. Dlatego nasze przychody były niższe niż przywidywaliśmy. W zakresie outsourcingu usług dla banków – jesteśmy od nich zależni; od ilości kart wydanych i wycofanych. Jednak poziom obsługi kart w naszej bazie był w 2011 r. mniej więcej stały. Liczymy, że 2012 pod względem obrotów nie powinien być gorszy niż poprzedni, chyba że w gospodarce wydarzy się coś nieprzewidzianego. Sądzę jednak, że jeśli zakłóceń nie będzie, rynek urośnie o ok. 15 proc. pod względem obrotów względem 2011 r.

Co jeśli spełni się czarny scenariusz, jak np. upadek strefy euro?

Bądźmy spokojni. Ryzyko oczywiście istnieje, ale jestem umiarkowanym optymista. Bank centralny wpompował kolejne miliardy euro w pożyczki dla banków, a Grecy otrzymali kolejne transze pomocy. Zobaczymy, czy te spójne wspólne kroki wystarczą . Polska wciąż jest optymistyczną zielona wyspą na tle innych rynków w Europie, ze stosunkowo wysokim wzrostem PKB, a sektor bankowy jest dobrze zarządzany, płynny i bezpieczny ze skutecznie działającym nadzorem.

Rozmawiali: Wojciech Boczoń i Michał Kryński, Bankier.pl

Źródło: PR News