Jeśli nie ZUS, to co? Polisy z funduszem

Polisy ubezpieczeniowe z funduszem inwestycyjnym były hitem lat dziewięćdziesiątych. Kupowali je wszyscy, nierzadko na zasadzie piramidy finansowej. Nikt nie myślał specjalnie o  konsekwencjach, argumenty sprzedażowe agentów trafiały do klientów: hasło „ochrona i zabezpieczenie przyszłości”  przekonywało prawie każdego.

W dzisiejszych czasach polisy z funduszem przeszły transformację, dostosowując się do potrzeb rozwijającego się rynku. Podzieliły się na dwie podstawowe grupy, w zależności od tego, co jest podstawą funkcjonowania produktu – ubezpieczenie, czy inwestycja. Jak w przypadku większości produktów finansowych, także i tu można wysnuć tezę, że nie ma złych, ani dobrych produktów. Są tylko źle lub dobrze zastosowane.

>>> Jeśli nie ZUS, to co? Lokaty i ROR-y

Polisy z funduszem, w których podstawą jest inwestycja, doskonale wpisują się w strategie długoterminowego oszczędzania, jako uzupełnienie (nie alternatywa) dla państwowego systemu emerytalnego.

Gorzej sprawa wygląda z produktami, gdzie podstawą jest ubezpieczenie na życie, a tylko część składki jest inwestowana. Przed dokonaniem zakupu takiego rozwiązania  trzeba sobie jasno odpowiedzieć na kilka pytań:

– co jest ważniejsze – ubezpieczenie, czy inwestycja;
– jaki jest mój stan zdrowia;
– jaką rolę ma spełniać konkretny produkt;
– jaką część budżetu domowego będzie stanowiła składka;
– jak wygląda moja sytuacja zawodowa;
– czy moja rodzina potrzebuje zabezpieczenia na wypadek mojej śmierci.

Generalnie rzecz biorąc produkty ubezpieczeniowe z funduszem inwestycyjnym, nie mające charakteru czysto inwestycyjnego, nie są dobrym rozwiązaniem przy planowaniu przyszłości finansowej. Z wielu powodów.

Chodzi przede wszystkim o fakt, że w dzisiejszych czasach taniej jest się osobno ubezpieczać, a pozostałe pieniądze inwestować. Koszty ubezpieczenia są bez porównania niższe, niż kilka lat temu, co zawdzięczamy konkurencyjności rynku ubezpieczeniowego. Oczywiście warto też jasno odpowiedzieć sobie pytanie, czy na pewno potrzebujemy ubezpieczenia na życie.

Wszelkie produkty łączone posiadające cechy ubezpieczenia i inwestycji (z naciskiem na ubezpieczenie), charakteryzują się zwykle brakiem transparentności. Chodzi przede wszystkim o koszty ubezpieczenia, jakie ponosi klient, a także dokładne poinformowanie, jaka część składki jest inwestowana.

>>> Jeśli nie ZUS, to co? Polisy unit-linked

Składka ubezpieczeniowa jest indeksowana, co oznacza wzrost jej wysokości. Bezpośrednią przyczyną indeksacji jest inflacja. Z każdym rokiem ubezpieczony jest starszy i w związku z tym wrasta ryzyko ubezpieczeniowe (choroby lub śmierci), a co za tym idzie koszt ubezpieczenia. Klient może się oczywiście nie zgodzić na podniesienie wysokości składki, jednak w takim wypadku zostanie proporcjonalnie zmniejszona suma ubezpieczenia.

Wszystkie te zasady regulują Ogólne Warunki Ubezpieczenia, które dla przeciętnego zjadacza chleba są trudne do przyswojenia. Ich zawiłość powoduje czasem, że klient stawia sobie pytanie, czy na pewno kupił to, czego potrzebował. Jednak przed podjęciem decyzji o inwestowaniu pieniędzy czy kupieniu takiego rozwiązania, konieczne jest dokładne przeanalizowanie OWU. Niestety, klienci zwykle do OWU nie zaglądają, w najlepszym wypadku czynią to po podpisaniu umowy. A powinno być dokładnie odwrotnie.

Kolejnym problemem, wobec kiepskiej transparentności produktu, jest alokacja środków i ich późniejsza kontrola. Cześć wpłacanej składki, która jest przeznaczona na ubezpieczenie, przepada. To wobec ubezpieczenia na życie jest oczywiste. Jednak bardzo istotne jest, co dzieje się z resztą środków, które są inwestowane. Strategii inwestycyjnych jest tyle (a raczej powinno być), ilu jest klientów. Zwykle jednak środki alokowane są w konkretne fundusze (jeden bądź kilka, w zależności od TUW) i już tylko od woli i świadomości klienta zależy, co dalej będzie się z nimi działo.

Niestety, firmy ubezpieczeniowe nie oferują jeszcze usługi zarządzania inwestycjami. I w najbliższym czasie niewiele się w tej materii pewnie zmieni. To na kliencie spoczywa obowiązek pilnowania i zarządzania zgromadzonymi środkami, co jednak w praktyce jest prawie niemożliwe, ponieważ klienci zwykle nie mają ani czasu, ani wystarczającej wiedzy, aby dokonywać transferów.

Agenci ubezpieczeniowi zwykle namawiają do inwestowania w jak najbardziej agresywne fundusze. To zrozumiałe – na tym najlepiej zarabiają. Niestety, nie zawsze jest to wyjście optymalne. Warto pochylić się wtedy nad swoim profilem inwestycyjnym, określić dokładnie czas inwestycji, swoje podejście do ryzyka. Pozwoli to na podniesienie efektywności całego przedsięwzięcia i pomoże zrealizować założone cele.

Patrząc jednak na tego typu produkty przez pryzmat zabezpieczenia emerytalnego, nie są one najlepszym rozwiązaniem. Wszystko oczywiście zależy od konkretnego przypadku, jednak generalne założenia zarówno konstrukcji produktu, jak i jego zastosowania, nie spełnią podstawowej potrzeby, jaką jest odłożenie jak największej ilości kapitału.

Skomplikowana formuła, niejasność w kwestii opłat i podziału wpłacanej składki, indeksacja, a także brak możliwości aktywnego reagowania na alokację powodują, że produkt staje się nieefektywny, mniej zyskowny, a w końcowym rezultacie po prostu drogi. Jeśli nie występuje konieczność ubezpieczenia się na życie, jego zastosowanie okazuje się nie mieć racji bytu.

Często ten typ ubezpieczeń kupowany jest  z myślą o najmłodszych, ale również w tym wypadku taniej jest osobno ubezpieczyć się na życie, a resztę pieniędzy zainwestować czy to w czyste fundusze, czy też opakowane w polisę ubezpieczeniową. Ważne jest, aby przepływ środków w ramach samego produktu był jasno określony, a co najważniejsze „widoczny” i zrozumiały dla klienta.

Warto jednak zastanowić się, w jakich okolicznościach podejmujemy decyzje dotyczące finansów. Często jest przecież tak, że produkt kupujemy tylko dlatego, że ktoś inny nam go polecił. Ale czy to znaczy, że nasza sytuacja jest dokładnie taka sama? Czy skoro wszyscy kupują fundusze akcyjne, to znaczy, że mamy robić to samo? Zwykle jest tak, że jeśli wszyscy mają już jakiś produkt (finansowy), to jego czas już się skończył.

Źródło: Bankier.pl