Łączne długi osób prywatnych przekroczyły już 12 mld zł (przed rokiem było to 7,06 mld zł). W przeważającej części są to niespłacone kredyty, niezapłacone rachunki za energię elektryczną, mieszkanie, gaz czy telefon, a także zaległe alimenty – i to tylko takie, które niespłacane były dłużej niż 60 dni.
Rosną nie tylko długi, ale i liczba Polaków, którzy popadają w kłopoty. Takich osób, zarejestrowanych w Centralnej Ewidencji Dłużników oraz w Biurze Informacji Kredytowej, jest już 1,5 miliona, przed rokiem – 1,2 mln. Tylko w ciągu ostatniego kwartału grono niesolidnych dłużników powiększyło się o prawie 105 tys. osób.
Niepokojące jest, że w ostatnim okresie tempo wzrostu złych długów jest coraz szybsze. Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy kwota zaległych płatności wzrosła o 2,18 mld zł. – Trzeba pamiętać, że jeszcze na dobre nie odczuliśmy skutków spowolnienia gospodarczego, bezrobocie na razie wzrosło nieznacznie, a płace jeszcze nie spadają, choć już przestały rosnąć w wymiarze realnym – mówi Mariusz Hildebrand, prezes zarządu InfoMonitora.
Z danych wynika, że wyraźnie psuje się portfel najbardziej popularnych kredytów konsumenckich. Opóźnienia większe niż 60 dni notowane są już w przypadku aż 12,05 proc. kredytów ratalnych (jeszcze w listopadzie ubiegłego roku było to 9,16 proc.). Coraz większe trudności mamy ze spłatą kredytów gotówkowych – już 11,3 proc. kredytobiorców ma duże trudności ze zwrotem pożyczek, dziewięć miesięcy wcześniej – 8,75 proc.
Specjalistów coraz bardziej martwi też szybko rosnące zadłużenie na kartach kredytowych – według ostatnich danych NBP sięga już 13,8 mld zł, w ciągu półrocza wzrosło o 1,2 mld zł. To tykająca bomba zegarowa: wielu Polaków za wszelką cenę stara się podtrzymać poziom konsumpcji sprzed kryzysu finansowego, nie zważając na to, że obecnie dochody nie rosną już tak szybko.
Eksperci podkreślają, że na szczęście całkiem dobrze mają się kredyty mieszkaniowe – znaczne opóźnienia w spłacie, dłuższe niż 60-dniowe, dotyczą zaledwie 1,5 proc. kredytów hipotecznych. – Ale trzeba też pamiętać, że w przypadku kredytów hipotecznych skutki rosnącego bezrobocia widać zwykle z pewnym opóźnieniem – podkreśla Dariusz Winek, dyrektor biura analiz BGŻ.
Zdaniem Andrzeja Topińskiego, głównego ekonomisty Biura Informacji Kredytowej, pogarszania się jakości kredytów gotówkowych nie da się jednak wytłumaczyć tylko kryzysem. Banki są również same sobie winne, bo walcząc o jak największą liczbę klientów, udzielały pożyczek zbyt lekką ręką. – Udzielały ich szybko i bez wymagań dokumentacji dochodów, a czasami nawet bez sprawdzania w BIK poziomu zadłużenia osoby ubiegającej się o kredyt – uważa Andrzej Topiński.
Jaki jest statystyczny dłużnik? Najczęściej jest to mężczyzna w wieku 30-39 lat, mieszkaniec dużego miasta, a kwota, jaką jest winien rozmaitym instytucjom, przekroczyła już 8,2 tys. zł. W porównaniu z ubiegłym rokiem kwota przeterminowanego zadłużenia wzrosła aż o prawie 1000 zł.
W przeważającej części jednak sumy zaległości są niewielkie. Niemal połowa dłużników ma kłopoty ze spłatą sum mniejszych niż 2 tys. zł. Ale aż 280 tys. Polaków ma już przeterminowane długi, których łatwo spłacić się nie da – większe niż 10 tys. zł.
Rekordzistą jest mieszkaniec województwa mazowieckiego. Nawet gdyby wygrał największą wygraną w historii w polskiego totolotka (20 mln zł) – to i tak nie byłby w stanie spłacić swoich zobowiązań. Łącznie winien jest bankom około 77 mln zł. Drugi na liście dłużnik też mieszka w województwie mazowieckim – zalega ze spłatą 31 mln zł. Z nieoficjalnych informacji wynika, że osoby te zaciągnęły kredyty na działalność gospodarczą oraz zakup akcji, a z powodu załamania na giełdzie nie były w stanie ich spłacić.
Chociaż na liście największych dłużników królują mieszkańcy Mazowsza, to najwięcej jest ich na Śląsku – aż 53 na 1000 mieszkańców. Najmniej nieuczciwych pożyczkobiorców jest w województwach wschodnich, np. w podkarpackim – zaledwie 19 na 1000 obywateli.
Zdaniem ekspertów liczba osób, które mają problemy ze spłatą kredytów, będzie w najbliższym czasie rosła coraz bardziej. I to mimo że wszystko wskazuje, że Polska gospodarka wyjdzie ze światowego kryzysu bez większego szwanku: jak podał GUS, w drugim kwartale produkt krajowy brutto w Polsce wzrósł o 1,1 proc., a po odliczeniu czynników sezonowych – nawet o 1,4 proc.
Analitycy straszą, że najgorsze na rynku pracy jeszcze przed nami. – Rynek pracy reaguje z opóźnieniem i największa fala zwolnień wciąż jest przed nami. Obawiam się, że w ciągu najbliższego roku może przybyć nawet 500 tys. bezrobotnych – mówi Marek Zuber, ekspert firmy Dexus Partners.
Jednak zagrożenia dla sytemu bankowego w Polsce nie ma. – Mimo wszystko z jakością portfela kredytów w Polsce na tle innych państw Europy nie jest najgorzej – mówi Marek Zuber.
Zdaniem ekspertów co najwyżej w przyszłości można spodziewać się, że banki coraz bardziej będą zaostrzały swoją politykę kredytową. Coraz trudniej będzie dostać pożyczkę na dowód. Wolniej liberalizować będzie się rynek kredytów hipotecznych. – Niewątpliwie o pożyczkę będzie trudniej, bo banki staranniej będą weryfikować klientów. Kredyty mogą być też droższe, bo banki będą musiały zrekompensować sobie rosnące ryzyko – mówi Paweł Majtkowski, ekspert firmy Finamo.
Joanna Pieńczykowska