Jeszcze niedawno pisaliśmy, że za wakacyjny urlop najbardziej opłaca się zapłacić kartą. Teraz okazuje się, że nie będzie to takie proste, bo pośrednicy zajmujący się rozliczeniami kart płatniczych powoli wycofują się z umów zawartych z agencjami turystycznymi.
W lipcu bankructwo ogłosiły lub znalazły się w ciężkim położeniu trzy znane biura podróży, m.in. Sky Club, Alba Tour i Blue Rays. Łącznie kilka tysięcy turystów musiało szybko wracać z wakacji, a przynajmniej drugie tyle musiało zmienić swoje plany urlopowe. Ludzie zaczęli masowo zgłaszać się po swoje pieniądze.
Osoby, które zapłaciły kartą, były w najlepszej sytuacji, bo mogły skorzystać z tzw. charge back. Jest to obciążenie zwrotne, czyli procedura, która pozwala posiadaczowi karty płatniczej otrzymać z powrotem środki, jeśli sprzedawca nie wywiązał się ze swoich obowiązków lub sprzedał wybrakowany towar. Z regulaminów Visa i Mastercard wynika, że jeżeli usługa nie zostanie wykonana, to pośrednik obsługujący płatności musi zwrócić klientowi pieniądze. Teoretycznie na zwrot należności ma 180 dni.
Sprawa nie dotyczy tylko biur podróży, ale praktycznie każdej branży. Z charge back skorzystamy, gdy:
- sprzedawca nie dostarczył Ci zamówionego towaru, dostarczył uszkodzony lub niezgodny z umową (zakupy przez internet),
- zapłata za ten sam towar została dokonana kilka razy, czyli transakcje zostały zduplikowane,
- sprzedawca nie wywiązał się z zamówionej usługi (np. wycieczka, odwołany koncert).
Jeżeli firmy pośrednicy zajmujący się rozliczeniami kart płatniczych „wyjdą z biur podróży” to za wycieczkę będziemy mogli zapłacić tylko gotówką, ale fizycznie w biurze. Jednak dalej będzie można zapłacić kartą kredytową – wystarczy, że dokonamy transakcji w sieci. To jednak nie będzie już kłopot operatora terminala tylko banku.
W czym tkwi problem?
Ta usługa okazała się niezwykle przydatna dla osób, które miały okazję zapłacić za bilet lotniczy upadającej linii OLT Express. Jednak problem biur podróży jest o wiele bardziej złożony. O ile łatwo udowodnić, że koncert się nie odbył, seans w kinie został odwołany, a towar nie doszedł, o tyle trudno zweryfikować, czy wykupione wakacje były udane.
Często klienci korzystają z charge back, twierdząc, że opłacony pobyt na wczasach nie spełnił ich oczekiwań, a biuro podróży nie wywiązało się z usługi. Rzecz w tym, że to akceptant płatności, czyli biuro podróży, musi udowodnić, że było inaczej. Na razie w Polsce to nie stanowi problemu, bo mało ludzi zdaje sobie sprawę z istnienia tej usługi, ale w USA jest to powszechne zjawisko. Prawdopodobnie tego właśnie najbardziej obawiają się pośrednicy i dlatego zastanawiają się nad zrezygnowaniem obsługi firm z ryzykownych branż.
Kilka lat temu upadłość linii lotniczych Air Polonia doprowadziła do kłopotów finansowych firmy eCard. Spółka zanotowała w 2004 roku stratę, która w dużej mierze wynikała z konieczności pokrycia zobowiązań lotniczego klienta. Podobnych perturbacji próbują uniknąć obecnie agenci rozliczeniowi obsługujący branżę turystyczną. Stracić na tym mogą nie tylko klienci pozbawieni możliwości płacenia kartami i związanej z tym dodatkowej ochrony, ale również banki czerpiące zyski z prowizji za transakcje plastikowym pieniądzem. Zawirowania w branży turystycznej mogą doprowadzić także do wprowadzenia ściślejszej weryfikacji firm, które chcą przyjmować płatności kartowe. Dotyczyć to może zwłaszcza branż, gdzie płatności kartowe stanowią znaczącą część obrotu, a kwota pojedynczej transakcji jest wysoka.
Źródło: Bankier.pl