Karty dla biedniejszych

Obecnie minimalny dochód miesięczny netto, dzięki któremu można ubiegać się o kartę kredytową, wynosi 400 zł. Do niedawna było to ok. 1,5 tys. zł. O mniej zamożnych kredytobiorców biją się zarówno mniejsze banki, jak i giganci – PKO BP czy BPH. – Chcemy dotrzeć do jak najszerszej grupy klientów – wyjaśnia Marek Kłuciński, rzecznik PKO BP. – Poza tym staramy się uwzględniać polskie realia, gdzie zarobki nie należą do najwyższych – dodaje.

– Karta to prawdziwy skarb w niespodziewanych sytuacjach. Jeśli szybko musimy za coś zapłacić, a konto świeci pustkami, wystarczy użyć karty kredytowej. Skorzystanie z „tradycyjnego” kredytu to masa formalności, stosy formularzy i stracony czas – zachęcają bankowcy.

Z kartą kredytową jest tylko jeden problem. – Należy pamiętać, że pożyczając pieniądze, zaciąga się kredyt, który trzeba spłacić – mówi Wojciech Boczoń, ekspert portalu finansowego Bankier.pl. Co więcej, ten kredyt jest najdroższy na rynku . O ile standardowa pożyczka na cele konsumpcyjne oprocentowana jest średnio na 12 proc., o tyle taka z karty kredytowej – zwykle na ponad 20 proc. – Każda oferta banku ma swoje wady i zalety. Kredyt konsumpcyjny i owszem jest u nas tańszy, ale za to z karty można pożyczyć pieniądze na 55 dni, nic za to nie płacąc – zauważa Kłuciński z PKO BP.

Droższa jest również wypłata gotówki z bankomatów. Taka operacja za pomocą zwykłej karty płatniczej nie jest obciążona prowizją (jeżeli wypłata następuje w bankomacie należącym do banku), natomiast za pomocą karty kredytowej – kosztuje zwykle 3 proc. wypłacanej kwoty (i nie mniej niż 5 zł).