Środa rozpoczęła się od nieznacznego umocnienia złotego. Było ono jednak tylko odrabianiem strat poniesionych we wtorkowe popołudnie. W efekcie euro w pewnym momencie potaniało do 4,3250 zł, a dolar do 3,25 zł. Jednak w ciągu kolejnej godziny, rynek dość szybko zawrócił na północ.
W efekcie po godz. 11:30, euro kosztowało już blisko 4,39 zł, a cena dolara na powrót znalazła się powyżej 3,31 zł. Takie „rozhuśtanie” rynku pokazuje, że inwestorzy nie są jeszcze zdecydowani na zajęcie poważniejszych pozycji na rynku. Tym samym wciąż bardziej prawdopodobna jest przedstawiana na przestrzeni ostatnich dni koncepcja, w której notowania euro ustanowią nowe maksima w rejonie 4,50-4,52 zł najpóźniej na początku lutego. W przypadku dolara szczyt z ubiegłego piątku w rejonie 3,4950 zł nie zostanie naruszony.
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na cięcie stóp procentowych o 75 pb. Główna stopa spadła, zatem do poziomu 4,25 proc. To co istotne, członkowie RPP zdawali się ignorować ryzyko płynące z takiej decyzji dla złotego, i słusznie. W komunikacie stwierdzono, że ostatnie osłabienie złotego jest wynikiem odpływu kapitałów z rynków wschodzących za sprawą kryzysu bankowego w krajach rozwiniętych. To teoretycznie daje pole manewru do kolejnych tego typu obniżek w przyszłości, chociaż dzisiaj od rana niektórzy członkowie RPP starają się skorygować te oczekiwania. Prof. Marian Noga przyznał, że cięcia mogą jeszcze mieć miejsce, ale w krokach o 50 p.b., a prof. Dariusz Filar przyznał, że „pole do obniżek stóp zostało obecnie zagospodarowane”, a to, kiedy nastąpią kolejne posunięcia będzie zależeć od bieżących danych makroekonomicznych. Reasumując, wydaje się, że czekają nas jeszcze dwie obniżki po 50 p.b. w lutym i marcu. Decyzje RPP wpiszą się tym samym w światowe tendencje, gdzie banki centralne zwracają większą uwagę na gwałtownie słabnący wzrost gospodarczy. Z kolei słaba waluta w okresie recesji jest im tak naprawdę na rękę.
Wczorajsza decyzja RPP przyczyniła się do osłabienia złotego w godzinach popołudniowych, ale nie była jego główną przyczyną. Zagraniczni inwestorzy zareagowali w ten sposób na słowa premiera Tuska, który nie wykluczył, że w pesymistycznym wariancie wzrost PKB w tym roku wyniesie tylko 1,7 proc. r/r, czyli o 0,3 pkt. proc. mniej, od założeń Komisji Europejskiej. Jednocześnie premier wezwał ministrów do przedstawienia w ciągu kilku dni planu cięć wydatków na kwotę 17 mld zł. Reakcja musiała być gwałtowna, gdyż inwestorzy zaczęli się obawiać, czy uda się utrzymać poziom deficytu budżetowego w relacji do PKB poniżej kluczowych 3,0 proc. Tym samym nie można wykluczyć, że złoty pozostanie pod presją do czasu, kiedy światło dzienne ujrzą plany cięć wydatków poszczególnych ministerstw, a inwestorzy ocenią na ile te założenia będą możliwe do zrealizowania.
Dzisiaj kluczowym wydarzeniem dla rynków będzie jednak wieczorna decyzja amerykańskiego FED o godz. 20:15, a także głosowanie nad planem stymulacyjnym prezydenta Baracka Obamy w Izbie Reprezentantów. Nowa administracja zakłada przeznaczenie aż 815 mld USD na wydatki mające w dużej mierze pójść na rozbudowę infrastruktury, co tym samym pomoże zatrzymać negatywny trend wzrostu bezrobocia. Prezydent Obama może mieć jednak trudniejszą przeprawę w Senacie, gdzie do głosu mogą dojść Republikanie, żądający dodatkowych 70 mld USD ulg podatkowych, które ich zdaniem będą lepszym stymulatorem. W kwestii decyzji FED inwestorzy spodziewają się, że bank centralny przedstawi teraz nowe narzędzia. Pierwszym mogą być decyzje o rozpoczęciu wykupu długoterminowych obligacji rządu USA (rynek naiwnie wierzy, że to zmniejszy ryzyko zawirowań na tym rynku za sprawą zmniejszenia popytu na te papiery ze strony Chin), druga kwestia będzie dotyczyć rozszerzenia kompetencji FDIC zakładające utworzenie tzw. „Złego Banku”, który mógłby przejąć niepłynne aktywa związane z rynkiem hipotecznym od banków komercyjnych. To w założeniach mogłyby zwiększyć akcję kredytową, która okazałaby się kołem zamachowym dla gospodarki. O kosztach i ryzyku takiej operacji na razie zbyt wiele się nie mówi…
Analiza techniczna pokazuje, że wskazywana wczoraj możliwość spadków na parze EUR/USD w kierunku 1,2950-1,30, a GBP/USD 1,39 pozostaje wciąż realna. Ruch ten może być dość gwałtowny. Dopiero później będzie można oczekiwać początku dłuższej fali osłabienia dolara względem głównych światowych walut. Oporem dla EUR/USD są okolice 1,3330, a dla GBP/USD rejon 1,4350.
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.
Źródło: First International Traders Dom Maklerski