Kolany: Skąd się bierze inflacja?

„Inflacja jest formą podatku, który można nałożyć bez ustawy” – mawiał Milton Friedman. Gdy ceny benzyny zbliżają się do 5 zł/l, a żywność drożeje w średnim tempie 5% rocznie, kwestia przyczyn inflacji nabiera coraz większego znaczenia.

Wzrost cen dóbr i usług w gospodarce jest namacalnym śladem zjawiska, które ekonomiści nazywają inflacją. Inflacja jest procesem spadku siły nabywczej pieniądza, którego wszyscy doświadczamy za sprawą rosnących kosztów życia. Lecz to nie dobra materialne stają się warte więcej, lecz pieniądz, za które je nabywamy, traci swą siłę nabywczą. A ponieważ współczesny pieniądz jest kontrolowany przez państwo, to przedstawiciele władz ponoszą główną odpowiedzialność za postępującą utratę jego wartości.
 

Zasób pieniądza w Polsce (czyli podaż pieniądza) na koniec listopada wyniósł 763,35 miliarda złotych – to suma wszystkich bankowych depozytów, gotówki w obiegu i kasach banków. W ciągu 12 miesięcy suma ta zwiększyła się o 9,1%, czyli o 63,5 mld złotych. W tym samym czasie wartość wszystkich dóbr i usług finalnych wytworzonych w Polsce (czyli PKB) zwiększyła się nominalnie o ok. 4,7%.

Wynika z tego, że pieniądza przybywało szybciej niż realnie istniejących dóbr. Zgodnie z prawem popytu i podaży większa ilość oferowanego produktu (pieniądza) przy relatywnie mniejszej ilości towarów i usług skutkowała wzrostem cen tych ostatnich. Zmalała więc jednostkowa wartość każdej złotówki, za którą dziś można kupić mniej dóbr niż jeszcze rok temu. Główny Urząd Statystyczny oszacował skalę deprecjacji polskiego pieniądza na 2,8% w ujęciu rocznym. Z powodu szybkiego przyrostu podaży pieniądza obecna stuzłotówka ma identyczną siłę nabywczą co 97,27 złotych sprzed 12 miesięcy.

Skąd się biorą pieniądze?

Każde dziecko wie, że pieniądze biorą się z banku. A skąd bank ma pieniądze? Otóż we współczesnym systemie finansowym każdy bank na unikalne prawo do produkowania pieniędzy. Działa tu mechanizm zwany „mnożnikiem kreacji pieniądza”. Jeśli Nowak ulokuje w banku tysiąc złotych, to z tych pieniędzy bank udzieli Kowalskiemu kredytu za 965 złotych (3,5% odprowadzając na rachunek NBP z tytułu rezerwy obowiązkowej). Następnie Kowalski wyda te pieniądze, kupując np. gwoździe w sklepie Gwoździńskiego. W ten sposób pieniądze uległy „cudownemu rozmnożeniu”, bowiem Nowak i Gwoździński będą mieli razem 1.965 złotych. Gdy Nowak i Gwoździński pójdą na zakupy, wykreują dodatkowy popyt na towary, który zacznie podnosić ceny w całej gospodarce. Tak właśnie dzięki kreacji pieniądza przez banki rodzi się inflacja.

Jednakże banki nie mogą kreować pieniądza bez ograniczeń. Limity narzucają im władze monetarne, które przy pomocy rozmaitych narzędzi kontrolują wzrost podaży pieniądza i pośrednio decydują o skali inflacji w gospodarce. W Polsce odpowiedzialność spoczywa na Radzie Polityki Pieniężnej, która zgodnie z prawem ma obowiązek prowadzenia takiej polityki, aby inflacja ustabilizowała się na poziomie 2,5% rocznie.

Tyle że część członków RPP (zarówno tej jak i poprzedniej) często wymiguje się od swych ustawowych obowiązków i optując za niedostatecznie restrykcyjną polityką przyzwala bankom na wykreowanie większej ilości pieniądza, co po pewnym czasie przekłada się na wyższą inflację. Współcześnie podstawowym instrumentem polityki pieniężnej jest ustalanie przez bank centralny stóp procentowych, które mają bezpośredni wpływ na poziom oprocentowania kredytów i depozytów. Im wyższe stopy, tym mniejsza skłonność do zaciągania kredytów, co przekłada się na wyhamowanie wzrostu podaży pieniądza. Gdy stopy zbyt długo pozostają zbyt niskie, to ludzie chętniej się zadłużają, pozwalając bankom na większą produkcję pieniądza, co zazwyczaj prowadzi do wyższej inflacji.

Tzw. stawka referencyjna NBP ustalana przez Radę Polityki Pieniężnej od czerwca 2009 roku wynosi 3,50% i jest najniższa w historii III RP. Przez całą drugą połowę 2010 roku większość członków Rady ignorowała narastającą presję inflacyjną (w postaci przyspieszającej produkcji pieniądza) i wbrew oczekiwaniom wielu ekonomistów ani razu nie podniosła stóp procentowych. Skutkiem tych decyzji jest ostatnie przyspieszenie inflacji, widoczne w postaci coraz szybciej rosnących cen.

Krzysztof Kolany

Źródło: Bankier.pl