Kongres przyjął plan, a problemy pozostały

Najważniejsze przed decyzją Izbę Reprezentantów były jednak nie dane makro, a informacja o fuzji Wells Fargo i Wachovii. Wszyscy zapewne pamiętamy, że resztki Wachovii miał przejąć Citigroup (za pośrednictwem FDIC). Nagle okazało się, że Wells Fargo, bez pomocy państwa, łączy się z Wachovią. Zostało to odebrane niezwykle pozytywnie – prywatne podmioty bez pomocy państwa rozwiązują sytuację. Tego rynek potrzebował.

Te wydarzenia przysłoniły publikację miesięcznego raportu z rynku pracy. Okazało się, że w gospodarce ubyło 159 tysięcy miejsc pracy (oczekiwano spadku o 90 tys.). Stopa bezrobocia utrzymała się na poziomie 6,1 procent. To dane najgorsze od ponad pięciu lat. Ekonomiści zaczęli po ich publikacji twierdzić, że gospodarka amerykańska podąża w kierunku najgorszej od 1982 roku recesji (13 miesięcy). Drugi zestaw danych był lepszy. Sektor usług w USA (ponad 80 procent gospodarki) nadal balansuje między recesją a rozwojem (indeks ISM spadł z 50,6 do 50,2 pkt.). W dalszym ciągu jednak subindeks cenowy pokazywał szybki wzrost cen, a subindeks rynku pracy sygnalizował, że rynek pracy się kurczy. Na rynku akcji po publikacji danych z rynku pracy kontrakty na indeksy gwałtownie spadły, ale prawie natychmiast błyskawicznie zaczęły rosnąć. Gracze zdecydowanie dane zlekceważyli. Tym razem (to świadczy o rozchwianiu nastrojów) przyjęto zasadę: im gorzej, tym lepiej, bo złe dane zmuszą Izbę Reprezentantów do przyjęcia TARP, a może nawet doprowadzą do tego, że Fed obniży stopy.

Po decyzji Izby Reprezentantów rozpoczęła się korekta, co było do przewidzenia – kupuj pogłoski, sprzedawaj zyski. Korekta była niezwykle brutalna – spadek z + 3 procent do – 0,5 proc. był naprawdę niepokojący. Ostatnia godzina była zdominowana przez ostrą walkę, którą wygrały niedźwiedzie. Zmienność rynku jest wręcz porażająca, a reakcja na uchwalenie TARP niezwykle niepokojąca. Obrona poniedziałkowego minimum dawała szansę na wykreowanie formacji podwójnego dna, co z kolei dałoby mocny, techniczny sygnał kupna. Byki powinny były całą swoją siłą walczyć o obronę tego poziomu. Nie udało się. Sesja zakończyła się spadkami.

Zachowanie Wall Street można podsumować tak: plan TARP pomoże wielu instytucjom finansowym, ale nie zapobiegnie recesji, a tego inwestorzy najbardziej się obawiają. Poza tym New York Times pisze, że pierwsze zakupy powołany przez Kongres fundusz będzie mógł zrobić dopiero za około 6 tygodni (o tym, że musi trochę czasu upłynąć mówił również prezydent Bush), a to bardzo dużo czasu i wiele się może w tym okresie wydarzyć. Co prawda po sesji, w handlu posesyjnym ceny akcji rosły, ale to nie ma żadnego znaczenia. Również po sesji National City, regionalny duży bank z Cleveland tracił 10 procent, bo agencja ratingowa Fitch obniżyła rating jego długowi.

W Europie też w czasie weekendu doszło do nieprzyjemnych wydarzeń. Nie było jednym z nich sobotnie spotkanie szefów państw i rządów czterech państw UE i zarazem członków G8 – Niemiec Francji, W. Brytanii i Włoch w Paryżu (z udziałem szefa ECB, Jean-Claude Trichet). Wbrew obawom niezupełnie zakończyło się niczym. Dowiedzieliśmy się co prawda, że rządy będą walczyły z problemami własnymi metodami, ale będą jednak starały się te działania koordynować. Poza tym Komisja Europejska ma dać „dowód elastyczności” przy rozpatrywaniu pomocy państwowej. Nicolas Sarkozy zasugerował również, że wymogi takie jak deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB i dług publiczny poniżej 60 proc. PKB mogą zostać złagodzone.

Inaczej mówiąc państwa UE szykują się do masowej pomocy bankom. W czasie weekendu Niemcy mogły na własnej skórze przetestować to jak taka pomoc mogłaby wyglądać. Okazało się bowiem, że niemieckie banki i towarzystwa ubezpieczeniowe wycofały się z planu ratunkowego dla monachijskiego Hypo Real Estate. Miały poświęcić na ten plan 35 mld euro. Państwo wkroczyło, bo inaczej bank by upadł. Plan ratunkowy będzie kosztował 50 mld euro. To nie wszystko. Już niedzielę, wpierw kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, a potem minister finansów Niemiec Peer Steinbrueck potwierdził, że rząd Niemiec zapewnie stuprocentową ochronę depozytów obywateli. Dowiedzieliśmy się też, że zarząd Unicredit spotkał się w niedzielę na nadzwyczajnym posiedzeniu poświęconemu podniesieniu kapitału. Okazało się też, że dywidenda ma być wypłacona nie w gotówce, a w akcjach (3,6 mld euro) i spółka wyemituje obligacje zamienne na akcje za 3 mld euro. Dzięki tym posunięciom współczynnik wypłacalności zostanie podniesiony do poziomu 6,7. Poza tym spółka obniżyła prognozę tegorocznego zysku o 25 procent. Nie bardzo się to inwestorom spodoba.

GPW nie specjalnie miała w piątek wybór. Po sztucznym podniesieniu indeksów na czwartkowym fixingu i po przecenie w USA indeksy musiały zacząć sesję od spadków. Były jednak niezbyt duże, bo spokojne zachowanie innych rynków europejskich hamowało podaż. Bardzo szybko indeksy ustabilizowały się na poziomie o jeden procent niższym od czwartkowego zamknięcia. Jednak, podobnie jak w czwartek, powoli osuwały się, a po 14.00 (jeszcze przed publikacją danych w USA) zaczęły szybko spadać. Same dane doprowadziły do krótko trwającej przeceny, po której indeksy zaczęły odrabiać stracony teren, ale nasi gracze nie ulegli naciskowi płynącemu z zza granicy i indeksy zakończyły dzień spadkiem.

Okazało się, że Polacy znowu mieli rację, bo sesja w USA zakończyła się znowu spadkami. Reakcja na przyjęcie TARP była wysoce niepokojąca, a już to powinno się przełożyć na spadek indeksów. Ciekawa może też być reakcja na informacje o specjalnym posiedzeniu zarządu Unicredit. Co prawda nie ma to żadnego znaczenia dla Pekao, ale nie wykluczam, że w pierwszym odruchu akcje mogą być mocniej sprzedawane niż innych banków. Po zimnym prysznicu z Azji również u nas sesja powinna rozpocząć się dużymi spadkami indeksów. Nie jest jednak wcale powiedziane, że musi się zakończyć olbrzymią przeceną. U nas też zmienność jest tak duża, że nie podejmuję się prognozować jak sesja się skończy. Wszystko zależy od informacji, które dotrą w czasie handlu na rynek.

Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi