Podczas przedostatniej wrześniowej sesji w Nowym Jorku bykom udało się utrzymać Dow Jonesa ponad kreską. Jednakże powody do wzrostów były nieco naciągane i pod koniec sesji już chyba mało kto w nie wierzył.
Końcówka miesiąca (i zarazem kwartału) to okres sprzyjający wzrostom za sprawą tradycji „strojenia okien”, która skłania zarządzających do podbicia cen posiadanych aktywów na koniec okresu, za który publikowane są wyniki okresowe.
Na ten podatny grunt padły dziś nieco lepsze dane makro. Przede wszystkim zaskakujący spadek odnotowała liczba noworejestrowanych bezrobotnych. Wskaźnik, który niemal nieprzerwanie rośnie od początku maja, w zeszłym tygodniu spadł z 428 tys. do 391 tys. wobec oczekiwanych 420 tys. Jest to jednak dana mocno zmienna i jeden lepszy odczyt nie zmienia trendu.
Nadspodziewanie sporo uwagi zwrócił ostateczny odczyt dynamiki PKB za drugi kwartał. Według Biura Analiz Gospodarczych od kwietnia do czerwca gospodarka Stanów Zjednoczonych rozwijała się w anualizowanym tempie 1,3% wobec 0,4% w pierwszym kwartale i 1,2% oczekiwanych przez ekonomistów (i 1% w pierwszym szacunku). To jednak wciąż wynik bliski stagnacji i przede wszystkim – przy końcu trzeciego kwartału jest to informacja przeznaczona dla historyków, a nie dla inwestorów.
Tym niemniej przeszło 1-procentowe wzrosty na początku sesji wydawały się nieco przesadzone. W dalszej części handlu rynek skorygował początkowy optymizm i na godzinę przed końcem sesji główne indeksy na Wall Street znalazły się pod kreską.
Koniec miesiąca nie sprzyja jednak spadkom i średnią przemysłową Dow Jonesa udało się wyciągnąć na całkiem solidne +1,3%. Indeks S&P500 zyskał 0,8%, zaś Nasdaq zniwelował straty do 0,4%. Czwartkowa sesja niczego nie zmienia w szerszym – wyraźnie prospadkowym – obrazie rynku.
Krzysztof Kolany
Źródło: Bankier.pl