Konkurs na fotel szefa PKO BP wypadł w złym momencie

„- Minister Grad ma ostatnio na głowie inne sprawy niż obsada wakujących stanowisk w PKO BP – mówi anonimowo osoba zbliżona do resortu. Konkurs wypadł w kiepskim momencie. Po pierwsze – ministerstwo skarbu od tygodni zajmuje się przede wszystkim sprzedażą stoczni. Po drugie – trwają wakacje i zarówno kandydaci do stanowisk w banku, jak i decydenci porozjeżdżali się na urlopy. Czasu na negocjacje było więc mało. Po trzecie – nie bardzo wiadomo, z kim o personaliach rozmawiać, bo nad Aleksandrem Gradem wisi topór zapowiedzianej przez premiera dymisji […]”, czytamy w dzienniku.

„Jest jeszcze problem rady nadzorczej. 31 sierpnia zbiera się nadzwyczajne walne PKO BP, które ma się zająć wymianą składu nadzorującego bank gremium. Ile osób odejdzie i kto zajmie ich miejsce? Nie wiadomo, a z punktu widzenia kandydatów dobrze byłoby wiedzieć, bo to przecież rada będzie przesłuchiwać chętnych do pracy w banku. To niby formalność, ale pod warunkiem, że wszystko zostało wcześniej umówione. – Sytuacja wygląda tak, że jest kilku mocnych kandydatów, popieranych przez poszczególne frakcje. O żadnym z nich nie można powiedzieć, że jest pewniakiem – mówi nasz rozmówca.”, pisze gazeta.

Na początku lipca rada nadzorcza PKO BP odwołała ze stanowiska prezesa Jerzego Pruskiego i wiceprezesa Tomasza Mirończuka. Jednocześnie ogłoszony został konkurs na wakujące posady. Zainteresowani mogą zgłaszać swoje kandydatury do 21 sierpnia. Wczoraj „Rzeczpospolita” podała, że wśród potencjalnych kandydatów wymieniani są m.in. Mariusz Klimczak, prezes BOŚ i Piotr Kamiński, szef Banku Pocztowego. Jednocześnie coraz mniej prawdopodobny jest udział w konkursie Sławomira Lachowskiego, byłego prezesa BRE. Jest to już szósty konkurs na to stanowisko ogłoszony od 2006 r.

Więcej informacji w „Pulsie Biznesu” w artykule „Minister nikogo nie namaścił” autorstwa Eugeniusza Twaroga.

WB