Konta oszczędnościowe pełne pułapek

„- Banki wraz z przenoszeniem się walki konkurencyjnej na ten produkt coraz bardziej komplikują jego zasady. Jeśli ktoś, wpłacając pieniądze na rachunek, nie zapozna się ze szczegółami oferty, nie tylko nie zarobi obiecanych w reklamach odsetek, ale nawet będzie musiał dopłacić” – zwraca uwagę Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance.

„Tak może być np. w przypadku posiadaczy konta oszczędnościowe go w PKO BP z 5-proc. odsetkami. Trzeba bowiem płacić prowizję za każdą wypłatę z konta – przez internet jest to 7,99 zł, a przez telefon i w placówce – prawie 10 zł. Jeśli ktoś przez cały rok utrzymuje na koncie 2,5 tys. zł, zarobi niemal wyłącznie na jedną wypłatę w oddziale każdego miesiąca.

Nadzwyczaj skomplikowane bywają zasady wyliczania odsetek. Na koncie oszczędnościowym w Toyota Banku kwota do 2 tys. zl daje 4,7 proc. niezależnie od tego czy wpłaci się 5, 10 czy 50 tys. zł. Na 5,9 proc. pracuje dopiero nadwyżka. Co gorsza, bank wcale jasno o tym nie informuje. Na stronie internetowej można przeczytać jedynie, że „wysokość oprocentowania zależy od kwoty na koncie”.

– Klienci Banku Handlowego muszą się liczyć z tym, że 6,06 proc. na SuperOszczędnościowym Koncie naliczane jest tylko w miesiącach, w których pieniądze nie są wypłacane. W Invest-Banku wyplata sprawia, że za okres między początkiem miesiąca a dniem wypłaty konto jest oprocentowane według najniższej stawki bez względu na zgromadzoną kwotę – wskazuje Ostrowski.”, czytamy w „WSJ Polska”.

„Banki zdają sobie sprawę, że atrakcyjne oprocentowanie kont oszczędnościowych to obecnie duża przewaga konkurencyjna i coraz częściej umożliwiają skorzystanie z nich pod warunkiem założenia ROR. Tak jest np. w Allianzie, Millennium, Euro Banku, Lukasie, Nordei, Pekao, Toyota Banku czy Raiffeisenie.”, pisze dziennik.

Podstawową zaletą rachunków oszczędnościowych jest ich elastyczność. Klient może w dowolnej chwili wypłacić zgromadzone na koncie środki bez utraty wypracowanych odsetek. Banki coraz częściej wprowadzają jednak dodatkowe haczyki, które obniżają atrakcyjność tego typu produktów. Pojawiają się dodatkowe opłaty, oprocentowanie jest naliczane jedynie od nadwyżki wpłaconych środków, a korzystne stawki bardzo często dotyczą jedynie klientów, którzy wpłacą wysokie kwoty. Dlatego zanim damy się skusić reklamie, warto dokładnie przeanalizować ofertę.

Więcej na ten temat w „Dzienniku”.
Na podstawie: Halina Kochalska