Kredyt na dowód to już przeszłość

W ostatnich latach banki nie robiły większych problemów, gdy klient starał się o pożyczkę. Jednak „teraz bankowcy plują sobie w brodę za to, że w czasach dobrej koniunktury zbyt lekką ręką dawali klientom pieniądze na wakacje, telewizory, samochody. Największym problemem okazują się tzw. zewnętrzni klienci – tacy, którzy do danego banku przychodzili tylko po pożyczkę gotówkową, a nie mieli w nim rachunku ani lokaty. Bankowi sprzedawcy często nie sprawdzali nawet, czy spłaca on już pożyczkę w innym banku.”, czytamy w gazecie.

„Mariusz Karpiński, były prezes GE Money Banku, szacuje, że ok. 100 tys. klientów banków spłaca co najmniej 10 kredytów. Często ich bieżące dochody nie wystarczają na pokrycie miesięcznych rat, więc regulują je, zaciągając kolejne kredyty. „, pisze dziennik.

„Problem jest tak poważny, że część banków praktycznie wycofała się z rynku pożyczek konsumenckich. Taką decyzję podjął Kredyt Bank, którego spółka zależna Żagiel przez ostatnie pół roku udzielała wyłącznie pożyczek ratalnych. O gotówkach dla nowych klientów nie ma już mowy – okazały się tak ryzykowne, że bank musiał zawiązać na nie 79 mln rezerw, które pochłonęły znaczną część jego zysków. – Poważnie zastanawiamy się nad dalszą formułą biznesu Żagla. Do końca września podejmiemy decyzję, co zrobić w tej sprawie – mówi Lidia Jabłonowska-Luba, wiceprezes Kredyt Banku.”, czytamy dalej.

Dziś okazuje się, że dla wielu instytucji szybkie pożyczki zamiast przynieść sowity zysk stały się kulą u nogi. Bankowcy muszą zawiązywać rezerwy na kredyty gotówkowe, co negatywnie odbija się na prezentowanych wynikach. Eksperci ostrzegają, że w bankach tyka bomba z opóźnionym zapłonem i wcześniej, czy później instytucje finansowe będą musiały zmierzyć się z kolejnym bardzo dużym problemem.

Więcej w sobotnim wydaniu „Gazety Wyborczej” w artykule Niny Hałabuz pt. „Banki nie będą już dawać kredytów na dowód”

WB