Jeszcze w 2008 roku między 2,04 a 2,18 zł, a w sierpniu 2011 roku już 3,95 zł – kurs franka szwajcarskiego odnotował galopujący wzrost na przestrzeni kilku ostatnich lat. Nie bez znaczenia pozostało to dla portfeli kredytobiorców, których raty wzrosły niemal dwukrotnie. Problem ten dotknął około 700 tys. Polaków, z czego w 200 tys. przypadkach udzielone kredyty przekroczyły 100% wartości nieruchomości.
Kłopotliwy kredyt
Okres 2005-2008 to „tłuste lata” dla kredytów we frankach szwajcarskich. Zgodnie z danymi ZBP w 2008 roku ten produkt finansowy stanowił 69% ogółu udzielanych kredytów. Szacuje się, że na koniec 2013 roku kredyty hipoteczne we frankach odnotowały wartość 40% całego portfela kredytów mieszkaniowych, a wcześniej – na koniec 2009 roku – aż 61%. Argumentem przemawiającym za ich wyborem był oczywiście czynnik finansowy. Różnica w wysokości raty między kredytem udzielanym we frankach a tym w złotówkach wahała się w granicach nie bagatela 300-700 zł. Wynikało to z niskiego oprocentowania waluty, jej korzystnego kursu wobec złotego, a także niskiej stopy procentowej LIBOR. „Lata chude” i drastyczną zmianę sytuacji kredytobiorców przyniosła druga połowa 2008 roku i ówczesny kryzys finansowy. Wskutek silnej deprecjacji polskiej waluty względem szwajcarskiej raty kredytów wzrosły dwukrotnie, a suma zobowiązań dłużników często przekroczyła wartość nieruchomości. Nie dziwi więc fakt, że kredytobiorcy poczuli się skrzywdzeni i oszukani.
Umowy kredytowe konstruowane były bowiem tak, by całość ryzyka związanego z nagłymi zmianami kursu walut przenieść na kredytobiorcę, co stanowi istotę tego problemu– podkreśla prawnik z wrocławskiej Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów S. Cetera, M. Węgrzyn-Wysocka i Wspólnicy. W tej sytuacji – tłumaczy – w wyniku wystąpienia okoliczności niezależnych od kredytobiorców spłata należności wobec banków stała się nadmiernie utrudniona lub związana z groźbą rażącej straty. Doszło tu do naruszenie równowagi między świadczeniami stron, i to w sposób znaczący. Przy tym przy zawieraniu umów strony nie przewidziały takiej ewentualności.
Zagraniczne rozwiązania prawne
Inicjatorem wprowadzenia odgórnych rozwiązań kwestii kredytów we frankach szwajcarskich były Węgry. W 2011 roku parlament węgierski na mocy uchwały otworzył przed kredytobiorcami możliwość spłaty należności po kursie o 1/3 niższym od wówczas obowiązującego. Jedynym obwarowaniem była konieczność zwrócenia bankom pełnej kwoty tak zmodyfikowanego zadłużenia. Do węgierskich systemowych uregulowań wkrótce dołączyły te wprowadzone w Hiszpanii i Chorwacji. Pochylające się nad pozwami kredytobiorców sądy chorwackie zawyrokowały konieczność przeliczenia kredytów hipotecznych we frankach na lokalną walutę po kursie z dnia zawarcia umowy na linii klient-bank.
Sądy hiszpańskie poczyniły jeden krok dalej, określając kredyty we frankach „instrumentem o charakterze spekulacyjnym” i unieważniając umowy kredytowe. W Polsce brak tego typu rozstrzygnięć, stąd kredytobiorcy próbują na własną rękę dowodzić swojej krzywdy przed obliczem Temidy. Ekspert z kancelarii CWW zapytany o to, czy istnieją podstawy do procesowania się z bankami, odpowiada: Istnieje wiele przesłanek świadczących o tym, że banki, jako instytucje pełniące znaczącą rolę w życiu gospodarczym, od których wymaga się szczególnego profesjonalizmu, nie zachowały należytej staranności w zakresie informowania klientów o ryzyku związanym z zadłużaniem się w walutach obcych. I jest to okoliczność przemawiająca na korzyść kredytobiorców.
Gdzie leży wina?
Przeniesienie całości ryzyka walutowego na kredytobiorcę czy niedopełnienie obowiązku informacyjnego – to główne zarzuty kierowane pod adresem banków. Ci, którzy zechcą wysunąć je przed sądem, mogą powołać się na klauzulę rebus sic stantibus(łac. ponieważ sprawy przybrały taki obrót) – przeciwstawianą regule pacta sunt servanda(nakładającej na dłużnika obowiązek wykonywania zobowiązania zgodnie z jego treścią, bez względu na późniejsze okoliczności zewnętrzne).
Klauzula rebus sic stantibus również zakłada wykonanie zobowiązań stron zgodnie z treścią umowy, ale tylko wtedy, gdy zmianie nie ulegną warunki, na jakich umowa była zawierana. A w przypadku kredytów we frankach nastąpiły nadzwyczajne, niezależne od konsumentów okoliczności (kryzys gospodarczy, zmiana poziomu cen na rynku nieruchomości), które przełożyły się na problemy z terminową regulacją należności i przewyższenie wartości nieruchomości przez kapitał pozostały do spłaty. Trzeba jednak pamiętać – dodaje pracownik kancelarii CWW – że dochodzenie roszczeń przez kredytobiorcówpowołujących się na tę klauzulę nie znajduje podstaw w regułach odpowiedzialności odszkodowawczej, więc nie ma tu mowy o szkodzie sensu stricte. Stąd żądania kredytobiorców mają na celu takie ukształtowanie zobowiązań stron, by dłużnik mógł spełnić świadczenie w wysokości adekwatnej do aktualnej sytuacji i bez rażących strat. Zgodnie z art. 3571 kodeksu cywilnego, w którym w/w klauzula znalazła odzwierciedlenie, sąd może oznaczyć sposób wykonywania zobowiązań, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy.
Magdalena Stanisławska, Agnieszka Minecka
Eagle Way