Kredytobiorcy mBanku nie skorzystają z pomocy. Bo nie

Czysta formalność? Jak się okazuje, nie we wszystkich bankach. Jak dowiedzieli się dziennikarze „Gazety Wyborczej”, kredytobiorcy spłacający swój dług w mBanku przez nieprecyzyjne zapisy w prawie oraz niekorzystną ich interpretację przez bankowców, mają nie lada problem ze skorzystaniem z rządowej pomocy.

mBank nie chce bowiem wypisać zaświadczenia potrzebnego w urzędzie pracy w takim formacie, jak życzą sobie tego urzędnicy. O co chodzi? – Urząd domaga się bardziej szczegółowego rozbicia kwoty kredytu i wysokości spłacanych rat. Chce, żeby osobno wyszczególnić kwoty na zakup mieszkania i te, które przypadają na remont i dopisane do kredytu koszty prowizji – skarży się pani Ania, klientka mBanku z Warszawy. Bank odmówił, twierdząc, że tego się nie da aż tak wyszczegółowić. A zaświadczenia bez szczegółowych danych urząd pracy nie chce przyjąć, bo rząd może pokryć tylko tę część rat, która idzie na spłatę zakupu mieszkania, a nie np. jego remontu” wyjaśnia „Gazeta Wyborcza”.

Jak dowiedzieli się dziennikarze „GW”, podobnych problemów nie mają klienci banków takich jak Nordea, gdzie zaświadczenie wydawane jest w formie wymaganej przez urzędników. Z tą błaha, wydawać by się mogło sprawą, nie mają problemów klienci tradycyjnych „bankozaurów”, za to w powszechnej opinii nowoczesnego i elastycznego mBanku, owszem – wynika z informacji publikowanych w „Gazecie”.

Wg interpretacji „Gazety Wyborczej” mBank nie zamierza zmienić swojego podejścia do klientów i będzie sztywno trzymał się swojej interpretacji przepisów. Wydaje się więc, że klienci mBanku skazani są na radzenie sobie z trudną sytuacją w jakiej się znaleźli, we własnym zakresie. Byłby to kolejny triumf brutalnej machiny biurokracji, która stworzona w celu upraszczania procedur, blokuje je niekiedy całkowicie.

Więcej na ten temat w artykule Macieja Samcika „Klienci mBanku mają kłopoty w korzystaniu z pomocy w spłacie kredytu” w „Gazecie Wyborczej”.

J.R.