Od pierwszego lipca posiadacze kredytów hipotecznych denominowanych w walutach obcych mają możliwość spłacać raty nie złotymi, a bezpośrednio walutą kupowaną np. w kantorze. Takie rozwiązanie miało ich uchronić przed wysokimi kosztami przeliczeń kursowych w bankach, tzw. spreadami.
Jak wynika z zestawiania Expandera, najwięcej aneksów do umów podpisał z klientami do tej pory Bank Millennium. Na nowy sposób spłaty rat zdecydowało się tam aż 2 tys. osób (2 proc. ogółu). To o tyle dziwne, że właśnie ten bank pobiera aż 500 zł za aneks do umowy – to jedna z najwyższych stawek na rynku.
Na drugim miejscu z liczbą 220 podpisanych aneksów znalazł się DomBank. Jednak to zaledwie 0,5 proc. wszystkich kredytobiorców tego banku. A to właśnie im najbardziej opłaca się zmienić warunki sposobu spłaty, bo DomBank stosuje najwyższe spready wśród wszystkich banków. Sięgają one nawet 39 gr na każdym franku, podczas gdy w innych bankach różnica pomiędzy kursem kupna i sprzedaży szwajcarskiej waluty waha się w okolicach 18-25 gr. W kantorach jest jeszcze taniej: około 10-15 gr. – Przeszkodą w zmianie sposobu spłaty dla klientów DomBanku nie powinien być koszt aneksu, który wynosi 200 zł – mówi Jarosław Sadowski, analityk Expandera. – Gdy kupujemy franki w kantorze, wysokość tej opłaty dzięki niższej racie powinna się zwrócić po dwóch, trzech miesiącach – podkreśla Sadowski.
Dość dobrą propozycją dla klientów okazała się nowa oferta Deutsche Banku, który wprowadził u siebie program „Premiujemy franka”. Chociaż bank nie podaje dokładnych danych, to wiadomo, że na zmianę sposobu spłaty zdecydowało się do tej pory w tym banku kilkaset osób. DB udało się też przyciągnąć do siebie klientów innych banków. W zamian za założenie w DB rachunków złotowego i walutowego, klient co miesiąc będzie dostawał premię w wysokości 4 proc. przewaluto_wywanej kwoty i nie zapłaci prowizji za przelew na rachunek kredytu w którymkolwiek banku. – Takie rozwiązanie w wielu przypadkach może okazać się nawet korzystniejsze od kupowania franków w kantorze – mówi Jarosław Sadowski.
Najwięcej za aneks do umowy płacą klienci banku Nordea
Klienci innych banków po ponad miesiąca funkcjonowania nowych przepisów na razie nie garną się do tego, by zmieniać sposoby spłaty swoich zobowiązań walutowych. Multibank, mBank, BGŻ i ING podpisały do tej po kilkanaście aneksów do umów kredytowych.
Do Eurobanku dotychczas nie zapukał w tej sprawie żaden klient. I o ile w tym przypadku można to tłumaczyć bardzo korzystnym kosztem spreadu, to już np. w Nordei brak chętnych wynika z bardzo drogiego kosztu aneksu. Bank jego cenę uzależnia bowiem od wysokości kredytu pozostałej do spłaty, pobierając za aneks aż 0,75 proc. Oznacza to, że jeżeli klientowi pozostało do spłaty 200 tys. zł, to aneks do umowy będzie kosztował go 1,5 tys. zł, co praktycznie zamyka mu drogę do zmiany umowy. Raport Expandera pokazuje również, że nowe przepisy na razie nie wpłynęły znacząco na obniżenie spreadów w bankach. Znaczna obniżka nastąpiła jedynie w Citibanku, który podobnie jak DB i Raiffeisen zachęca kredytobiorców do kupowania franków u siebie.
Klienci, którzy obawiają się tego, że zmiana warunków spłaty okaże się dla nich niekorzystna, powinni pamiętać, że aż 14 banków oferuje możliwość powrotu do starych warunków. Będzie się to jednak wiązało z ponownymi kosztami aneksu.
Łukasz Pałka