Kredyty mieszkaniowe: złoty czy frank?

Zanosi się na ostrą walkę konkurencyjną między zwolennikami złotego, którym przewodzą Pekao SA i ING Bank Śląski, oraz franka szwajcarskiego, do których można zaliczyć m.in. Millennium, GE Money Bank i Dombank (oddział GETIN Banku).

Ten ostatni z okazji pierwszej rocznicy działalności właśnie zaproponował kredyt, który kosztuje tylko 1 proc. w skali roku. Na takie oprocentowanie mogą jednak liczyć tylko ci kredytobiorcy, którzy sfinansują z własnej kieszeni przeszło 70 proc. wartości kupowanego mieszkania czy domu.

Cena zwykłego kredytu we frankach, kiedy wkład własny kredytobiorcy nie przekracza 20 proc., z reguły wynosi ok. 3-4 proc. Jeszcze do niedawna kredyty złotowe były zwykle dwukrotnie droższe.

Jeśli porównać najtańszy kredyt złotowy z jednym z droższych w szwajcarskiej walucie, to różnica w cenie nie jest wielka. Np. między tego typu kredytami udzielanymi przez Bank Pekao SA (5,2 proc.) i Kredyt Bank (3,75 proc.) wynosi ona zaledwie 1,45 pkt proc.

– Trzeba pamiętać, że kredyt we frankach jest w rzeczywistości droższy o blisko 0,5 pkt proc. z uwagi na różnicę między kursem wypłaty a kursem spłaty kredytu – zastrzega Maciej Kossowski z Expandera, który wyliczył, że przypadku kredytu w wysokości 150 tys. zł (na 20 lat, spłacanego w równych ratach) klient Pekao SA zapłaci co miesiąc ok. 1006 zł, a Kredyt Banku – 920 zł. – Ta różnica zostałaby zniwelowana, gdyby kurs franka wzrósł o blisko 9 proc. – dodaje analityk Expandera.

Problem w tym, że w praktyce tylko nieliczne banki są skłonne, tak jak Pekao SA, zadowolić się marżą na poziomie 0,5-1 pkt proc. (to zysk banku ponad rynkową stopę procentową, np. trzymiesięczny WIBOR). Ponadto banki specjalizujące się w kredytach walutowych najpewniej nie oddadzą tak łatwo pola bankom "złotówkowym". W Expanderze zwracają uwagę, że kredyty we frankach szwajcarskich mogłyby być tańsze, gdyby banki obniżyły swoje marże – podaje „Gazeta”.

A co z ryzykiem kursowym, na które tak uczulają bankowcy z Pekao SA i ING Banku Śląskiego? Według doradców z Expandera przy różnicy w oprocentowaniu rzędu 2,5 czy 3 pkt proc. warto jest podjąć tego rodzaju ryzyko, bo oszczędności w ratach są na tyle duże, że kredytobiorca nie musi się zbytnio obawiać aprecjacji franka.

Nic też nie wskazuje na to, by miały wzrosnąć stopy procentowe w Szwajcarii. – Co prawda w ubiegłym roku bank centralny tego kraju (Swiss National Bank) podniósł stopy w sumie o 0,5 pkt proc. Teraz 3-miesięczny LIBOR – stopa ustalana przez SNB – wynosi 0,75 proc. Jednak na dalsze podwyżki się nie zanosi, bo szwajcarska gospodarka bardzo opornie wychodzi z wieloletniej stagnacji – wyjaśnia Kossowski.