– W ramach trwającej od drugiej połowy czerwca stopniowej zniżki kursu franka wobec złotego szwajcarska waluta potaniała już o 6,6 proc. Z wyraźnie ponad 3 zł cena spadła do około 2,80 zł. Kurs franka znalazł się tym samym na poziomie kwietniowego minimum – tłumaczy Katarzyna Siwek, analityk Expandera. – Jego notowania wobec złotego są teraz o ponad 15 proc. niższe niż w szczytowym momencie, jednak o prawie 42 proc. wyższe niż rok temu – dodaje.
Pomaga nam drożejące euro. Zwyżka złotego z ostatnich tygodni ma związek przede wszystkim z ruchem w górę kursu euro względem dolara. Wpływa to korzystnie na postrzeganie wszystkich walut z naszego regionu. – Warto zauważyć, że przez ostatnie cztery tygodnie nie wszystkie waluty państw emerging markets, do których wciąż zalicza się Polskę, zyskiwały – wyjaśnia Krzysztof Stępień, główny ekonomista Expandera. – W dół poszedł rosyjski rubel, słabo miały się waluty azjatyckie i latynoamerykańskie.
Eksperci sprawdzili, ile dziś wynosi rata kredytu hipotecznego we frankach zaciągniętego rok temu, czyli w momencie, gdy szwajcarska waluta była rekordowa słaba wobec złotego. 17 lipca 2008 r. rynkowy kurs CHF/PLN wynosił 1,9942. – Uwzględniając średni spread walutowy na poziomie 16 groszy w dniu wypłaty kredytu, przyjęliśmy, że kredyt został wypłacony po kursie 1,9142 złotego za franka – wyjaśnia Katarzyna Siwek. – Przy założeniu kwoty kredytu na poziomie 300 tys. zł okresu spłaty 30 lat, marży na poziomie 1,4 proc. oraz spreadu walutowego w tym roku na poziomie 20 groszy, teoretyczna rata kredytu wynosi dziś 1651 zł. W stosunku do 23 czerwca tego roku, czyli szczytu, od którego rozpoczął się ruch spadkowy, rata spadła już o ponad 113 zł. W stosunku do 17 lutego br., gdy frank był rekordowo silny, rata spadła natomiast aż o 316 zł. Obniżenie raty w stosunku do 17 lutego to częściowo efekt spadku stawki Libor. Ten czynnik spowodował spadek raty o ok. 35 zł.
Dzięki obniżeniu kursu franka rata kredytu z naszego przykładu zbliżyła się do raty kredytu zaciągniętego w tym samym czasie w złotych. – Szacunkowa rata kredytu w złotych (300 tys. zł, 30 lat, 1,1 proc. marży) wynosi dziś 1673 zł, zatem jest o 22 zł wyższa od raty kredytu we frankach – wylicza Katarzyna Siwek. – Jeszcze niespełna miesiąc temu obciążenie z tytułu kredytu w złotych było mniejsze niż z tytułu kredytu we frankach – dodaje.
Jak może łatwo sprawdzić na porównywarce każdy klient, obecnie osoba chcąca zaciągnąć kredyt hipoteczny bardziej skorzysta, decydując się na franki. Obecnie zadłużenie w szwajcarskiej walucie i w złotych oferuje sześć banków: Nordea, mBank, DB PBC, MultiBank, Polbank EFG i PKO BP. Tylko w ostatnim z nich rata w złotych będzie niższa. W pozostałych przypadkach kredyt we frankach jest lepszym rozwiązaniem, bo rata jest niższa. I mimo to przez rok znacznie wzrosły marże kredytów walutowych. Jeszcze rok temu typowa wynosiła 1-1,5 proc. Teraz jest 2-, 3-krotnie wyższa.
Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że korzyści płynące ze spadku kursu franka są dla kredytobiorców znacznie bardziej odczuwalne od korzyści wynikających z możliwość spłaty raty.
Dzisiejsza rata kredytu we frankach z naszego przykładu to 1651 zł. – Gdybyśmy zamiast średniego spreadu bankowego zastosowali do jej obliczenia średni spread kantorowy (10 groszy zamiast 20 groszy), rata spadłaby do 1623 zł, czyli o 28 zł – pokazuje Katarzyna Siwek. – To dodatkowo korzyść, ale znacznie mniejsza o tej wynikającej ze spadku kursu franka czy to w stosunku do 23 czerwca czy 17 lutego. Gdyby jednak uwzględnić te dwie korzyści jednocześnie, w stosunku do połowy lutego rata obniżyłaby się aż o 344 zł.
– Nie ma wątpliwości, że perspektywy dla złotego na drugą połowę tego roku zależą od tego, jak potoczą się losy koniunktury giełdowej, która zaś będzie pochodną nastawienia globalnych inwestorów do bardziej ryzykownych aktywów – uważa Krzysztof Stępień. – Jeśli nadzieje na znaczną poprawę kondycji gospodarek na świecie ziszczą się i nadal będzie się utrzymywać apetyt na ryzyko, złoty powinien dalej stopniowo zyskiwać (ogólnie mówiąc, zrealizuje się scenariusz zejścia euro do 4 zł). Wtedy też traciłby dolar, co dodatkowo sprzyjałoby złotemu.
Odwrotny scenariusz, którego wciąż nie można wykluczyć, jest taki, że albo jeszcze w wakacje, albo wczesną jesienią pojawi się rozczarowanie skalą ożywienia i perspektywami gospodarczymi na 2010 r. Wtedy dojdzie do ucieczki od bardziej ryzykownych aktywów, w tym walut z rynków wschodzących. Wtedy dolar jako inwestycja typu safe heaven (także frank szwajcarski) zyskiwałby, wzmacniając niechęć do walut z emerging markets. Można w takim wariancie wyobrazić sobie przekroczenie tegorocznych szczytów przez euro, dolara i franka, choć zapewne byłby ostatni akord trendu spadkowego złotego względem tych walut.
Beata Tomaszkiewicz