„- Nie ma wątpliwości, że sprzedaż ubezpieczeń mieszkań napędzana była przede wszystkim kredytami – mówi Marcin Broda, wiceprezes firmy Ogma monitorującej rynek ubezpieczeniowy. Każdy, kto brał kredyt, musiał ubezpieczyć swoje nowe lokum. Jeśliby się na to nie zgodził, o kredycie mógł zapomnieć. Dziś wiele banków zaostrza kryteria kredytowe, część zupełnie rezygnuje z pożyczek w walutach obcych.”, czytamy.
„Oczywiście wyhamowanie nie będzie widoczne od razu. – Obecnie jeszcze trudno mówić o odczuwalnym spadku liczby sprzedanych polis. Realnie można będzie ocenić te kwestie po upływie około roku – twierdzi Agnieszka Włodarska-Poloczek, menedżer ds. rozwoju ubezpieczeń majątkowych w Generali. Na razie jeszcze wszystko działa normalnie. – Nie zauważyliśmy drastycznych spadków – twierdzi Marek Baran, rzecznik Allianza.”, czytamy dalej.
Gazeta pisze, że wyhamowanie rynku kredytów to jednak niejedyny kłopot ubezpieczycieli. „Kolejnym jest to, że spadają ceny nieruchomości. Kalkulacja jest prosta – mniejsza wartość mieszkania oznacza niższą składkę. – Spodziewamy się zastopowania wzrostu sum ubezpieczenia. Część klientów może obniżyć wartość polisy przy kontynuacji umowy – uważa Rafał Mańkowski, ekspert z biura zarządzania produktami w PZU. Specjaliści z PZU od razu zaznaczają jednak, że sporo klientów mimo wzrostu cen mieszkań w ostatnich latach wcale nie decydowało się na podniesienie sum ubezpieczenia. Teraz też spadek cen domów nie musi spowodować lawinowego obniżania sumy ubezpieczenia.”
W ostatnich tygodniach banki znacznie ograniczyły dostepność kredytów we frankach szwajcarskich. Kredyty w tej walucie były najpopularniejszymi pożyczkami na cele mieszkaniowe. Większość instytucji zaostrzyła kryteria liczenia zdolności kredytowej, podniosła marże i ograniczyła dostępną wysokość kredytu w stosunku do wartości kredytowanej nieruchomości. Kilka banków całkiem wstrzymało sprzedaż kredytów w CHF.
Więcej an ten temat w „Dzienniku”.
Na podstawie: Marcin Tarczyński