Na skutek załamania się popytu za granicą w tarapaty popadły firmy uzależnione od eksportu. Jak wynika z danych GUS, największy spadek produkcji w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy br. zanotowały m.in. przedsiębiorstwa produkujące metale (spadek o 35 proc.) i samochody (o 21 proc.) oraz kopalnie.
Ale w niektórych branżach produkcja znów zaczyna rosnąć, i to znacznie. Aż o 36,5 proc. wyższa niż przed rokiem była w lipcu produkcja wyrobów elektronicznych i komputerowych, a 15 proc. więcej wyprodukowały fabryki sprzętu elektrycznego – wynika z danych GUS. To przede wszystkim zasługa słabego złotego. Sprawił on, że część zagranicznych koncernów branży agd. czy rtv przerzuciła produkcję z zagranicznych fabryk do Polski, gdzie koszty produkcji są niższe. – Nasze fabryki są nowe i należą do najbardziej nowoczesnych i efektywnych w Europie – mówi Wojciech Konecki, dyrektor generalny Ceced Polska, organizacji zrzeszającej producentów agd.
Także fakt, że koszty pracy w Polsce przestały rosnąć, sprawia, że wiele firm decyduje się ograniczyć produkcję za granicą, a nawet zamknąć fabryki, by zwiększyć obłożenie w polskich zakładach. Przykładem jest włoski Indesit, ale dotyczy to także niemieckiego BSH.
Jak wynika z danych GUS, w lipcu wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw rosły już tylko w tempie 3,9 proc. rocznie, czyli zbliżonym do inflacji. W niektórych branżach zarobki były nawet o kilka procent niższe, m.in. w górnictwie i produkcji metali. Spadek realnych wynagrodzeń dotknął też zatrudnionych przy produkcji komputerów, elektroniki, maszyn i urządzeń.
Mimo że bezrobocie rośnie, obecnie sięga już 10,8 proc., a liczba ofert pracy spada, to są zawody, na które jest większe zapotrzebowanie. Z danych portalu Pracuj.pl wynika, że kryzys nie zajrzał w oczy specjalistom od handlu i sprzedaży – nadal mogli przebierać w ofertach, stanowiły one połowę wszystkich ogłoszeń o pracę. – W czasach kryzysu firmom zależy na szybkim przypływie gotówki, stąd zabiegają o dobrych handlowców, bo od tego zależy ich kondycja – wyjaśnia Elżbieta Flasińska z grupy Pracuj.pl.
Znacznie wzrosło także zapotrzebowanie na prawników. Natomiast najbardziej spadła liczba ofert pracy w branży edukacyjnej i szkoleniowej (-26,5 proc.) oraz w przemyśle chemicznym (-16,5 proc.).
Kryzys sprawił, że Polacy zmienili nieco swoje zachowania zakupowe, przerzucili się na produkty z niższej półki, częściej kupują wyroby marek własnych. Potwierdzają to badania firmy Nielsen: aż 32 proc. Polaków twierdzi, że obecnie częściej kupuje w sklepach dyskontowych, 51 proc. wkłada do koszyka tylko niezbędne produkty, a 31 proc. poszukuje produktów w promocji.
– Kryzys przyspieszył ekspansję dyskontów. Sprzedaż w nich wzrosła o 25 proc., powiększają udziały w rynku kosztem hipermarketów i supermarketów. Natomiast, co ciekawe, handel tradycyjny trzyma się mocno – mówi Wojciech Zaremba, ekspert firmy Nielsen. Pozycję lidera wśród dyskontów umocniła Biedronka, która obecnie ma 1423 sklepy. Tylko w pierwszym półroczu jej obroty były wyższe o 33,4 proc. niż przed rokiem. W ostatnich 12 miesiącach Biedronka powiększyła sieć o 358 sklepów, m.in. przejęła sieć Plus.
W branży odzieżowej kłopoty mają luksusowe butiki – ich właściciele przyznają, że w niektórych obroty spadły nawet o 20 proc. Wciąż dobrze mają się sieci, które oferują produkty po przystępnych cenach, np. obuwnicza CCC.
Kryzys sprawił, że aż o 71 proc. wzrosła w ciągu ostatniego roku kwota zaległych, przeterminowanych płatności – wynika z danych Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor. Łączne długi osób prywatnych przekroczyły już 12 mld zł (przed rokiem było to 7,06 mld zł). To woda na młyn firm windykacyjnych, które mają pełne ręce roboty.
Jak ujawnia grupa windykacyjna Kruk, w pierwszym półroczu br. wartość spraw przyjętych przez nią wzrosła aż o 30 proc. – Obecnie firmy w związku z kłopotami z dostępem do kredytów, starają się lepiej ściągać bieżące należności. Nawet kilkudniowa zwłoka w spłacie jest podstawą do skierowania sprawy do naszej firmy – mówi Piotr Krupa, prezes zarządu Kruk. Jak dodaje, od początku roku liczba pracowników grupy wzrosła o 17 proc.
Na kryzysie nie straciła branża turystyczna. I chociaż z szacunków Instytutu Turystyki wynika, że w tym roku do Polski przyjedzie od 11,8 do 12 mln turystów z zagranicy, czyli o ok. miliona mniej niż przed rokiem, to różnicę wyrównają Polacy. Słaby złoty sprawił, że zamiast zagranicznych wojaży w tym roku chętniej wybieraliśmy wypoczynek nad Bałtykiem czy w Tatrach.
Według sierpniowych badań GfK Polonia aż 60 proc. ankietowanych wybrało wakacje w Polsce. W lipcu wpływy z opłaty miejscowej w samym tylko Zakopanem wzrosły w porównaniu do ubiegłego roku o 26 proc. Z powodu spadku liczby turystów zagranicznych straciły głównie hotele najdroższe, czyli cztero-, pięciogwiazdkowe, głównie należące do międzynarodowych sieci – mówi Jacek Piasta, ekspert Instytutu Hotelarstwa.
Joanna Pieńczykowska, Tomasz Ł. Rożek