Lawinowo rośnie zadłużenie Polaków

„Jeszcze w drugiej połowie 2008 r. nasze zadłużenie było stabilne i nie przekraczało 60 mld zł. W pierwszym kwartale bieżącego roku skoczyło o 3,5 mld zł, w drugim kwartale – o 7,5 mld zł, a w trzecim – już o 8,9 mld zł! To zaskakujące dane, bo przecież ostatnio GUS informował, że zakupy Polaków w sklepach zwiększyły się. A Związek Banków Polskich ogłaszał, że spodziewa się wzrostu udzielanych kredytów hipotecznych. Jednak osób, które wpadły w pętlę długów, jest coraz więcej.”, pisze dziennik.

„- W obliczu zapowiadanego na przełom roku znacznego wzrostu bezrobocia możemy się obawiać dalszego wzrostu niespłacanych na czas zaległości Polaków – mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów.”, czytamy.

„Grubo ponad połowa naszych niespłaconych zaległości to długi wobec banków (aż 45,5 mld zł). Zaciągniętych kredytów nie dają rady spłacać przede wszystkim przedsiębiorcy. O 3,5 mld zł wzrosło przeterminowane zadłużenie firm prywatnych […]

A zwykli Polacy? Na szczęście jakoś dajemy sobie radę z ratami kredytów hipotecznych. To największa część naszych długów wobec banków. Gorzej z kredytami gotówkowymi i kartami kredytowymi. W ciągu tego lata wartość niespłaconych w terminie rat wzrosła aż o 1,1 mld zł! Banki mają kłopoty z odzyskaniem już co 15. kredytu gotówkowego […]”, czytamy dalej.

Z tego też powodu bankowcy w ostatnich miesiącach mocno przykręcili kurek z pożyczkami gotówkowymi. Kredyty są drogie i coraz trudniej dostępne. Dziś banki wnikliwie prześwietlają klientów wnioskujących o kredyt gotówkowy, czy kartę kredytową. Eksperci uważają, że czasy szybkich kredytów na dowód odchodzą już w przeszłość. Banki wolą pożyczać tylko sprawdzonym klientom.

Więcej na ten temat w „Gazecie Wyborczej” w artykule Macieja Samcika pt. „Zaciska się pętla długu”.

WB