Lewandowski: Prywatyzacja zbyt często kończyła się na zapowiedzi

Dziś programem prywatyzacji, który przedstawił Aleksander Grad, zajmie się Komitet Stały Rady Ministrów. Z kolei we wtorek prawdopodobnie trafi on pod obrady rządu. Czy ten ambitny plan zakładający 37 mld zł wpływów do końca 2010 r. jest realny?
Decyzję podjęto pod presją potrzeb budżetowych. A to nigdy nie jest dobry drogowskaz. Widzę też pewne sprzeczności między tym, co mówi wicepremier Waldemar Pawlak, a wypowiedziami ministra Grada. Pawlak wyobraża sobie, że prywatyzacja mogłaby się opierać głównie na pracownikach. Wówczas ściągnięcie takich kwot do budżetu na pewno nie będzie możliwe. Z drugiej strony minister Grad chce pozyskać inwestorów branżowych lub finansowych. Jednak aby ich ściągnąć, potrzeba wiarygodności. Sama zapowiedź prywatyzacji nie wystarczy. Trzeba stworzyć kalendarz i według niego krok po kroku działać. Zapowiedzi było już wiele. I nic poza tym.

Czy nie jest to zbyt odważna decyzja w czasie kryzysu, gdy nie dostaniemy tylu pieniędzy co w czasach prosperity? Czy nie wpłynie to negatywnie na giełdę, bo inwestorzy zaczną wycofywać z niej kapitał, by mieć środki na przejęcie udziałów w spółkach Skarbu Państwa?
Wydaje się, że giełda dno ma już za sobą. Poza tym w tej prywatyzacji nie muszą uczestniczyć podmioty, które są na giełdzie. Jest na świecie kapitał, którego kryzys aż tak bardzo nie dotknął. Myślę tutaj głównie o krajach arabskich. Ale rzeczywiście kryzys światowy nie będzie sprzyjał dobrej wycenie spółek Skarbu Państwa.

Wspomniał Pan o kapitale pochodzącym z krajów arabskich. Czy na rynku jest jeszcze tyle pieniędzy, że wpływy zakładane przez resort skarbu są realne?
Tak myślę. Ale chcę jeszcze raz podkreślić, że koniecznie trzeba stworzyć harmonogram prywatyzacji. I tego się trzymać.

Czy to, że rząd zaoferuje akcje spółek obecnych już na giełdzie, takich jak KGHM czy Lotos, nie spowoduje spadku ich wartości? Po pojawieniu się informacji o dalszej prywatyzacji koncernu miedziowego jego akcje zaczęły spadać.
Nie wiem, co było przyczyną takiego zachowania akcji KGHM. Natomiast to, że na liście są spółki giełdowe, może być zaletą i czyni przedstawiony plan bardziej realnym. Przygotowanie wprowadzenia akcji spółki do obrotu publicznego zajmuje zwykle kilka miesięcy. Te firmy już są na giełdzie i wycenia je rynek.

Jest więc Pan zwolennikiem sprzedaży udziałów Skarbu Państwa przez giełdę. Do kogo powinna być skierowana oferta: drobnych akcjonariuszy, inwestorów branżowych czy finansowych?
Wszystkie decyzje powinny być wyważone. W zależności od spółki powinna być przewaga jednej z tych opcji.

A gdyby Pan był teraz ministrem skarbu, jaki zastosowałby model prywatyzacji?
W większości przypadków spółkę oparłbym na dużej firmie branżowej i prywatyzował przez giełdę. Część akcji trafiłaby oczywiście do drobnych inwestorów.

Na liście prywatyzacyjnej znajdują się głównie duże firmy energetyczne i chemiczne.
Bo z ich udziałów można pozyskać najwięcej kapitału. To przedsiębiorstwa uważane za polskie srebra rodowe.

Dlatego pomysł ten na pewno nie spodoba się opozycji. Jak się zachowa mniejszość parlamentarna?
Potraktują to na pewno jako sygnał bojowy. Pojawią się głosy o wyprzedaży majątku narodowego i zagrożeniu energetycznym kraju. Ale pojawiały się już przy sprzedaży walorów Orlenu.

Dotychczasowe rządy skupiały się na sprzedaży pakietów akcji dużych spółek. Co jeszcze należałoby wystawić pod młotek?
Najwyższy czas na sprzedaż tzw. resztówek w wielu sprywatyzowanych już firmach. Nie ma z nich większych korzyści, a ich pozbycie się może wspomóc budżet.