Dziś rano obserwowaliśmy silne odbicie na wybranych rynkach azjatyckich, a powodem miałoby być oczekiwane na przemówienie szefa Fed i wstępny odczyt PMI sektora przemysłu w Chinach.
Warto na moment zatrzymać się nad ostatnimi spekulacjami rynkowymi, rzekomo stojącymi za zachowaniami inwestorów na rynkach. Doroczne przemówienie Bena Bernanke w Jackson Hole miałoby przynieść przełom w dotychczasowej wstrzemięźliwej polityce Fed wobec możliwości kolejnego programu ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Tyle, że przecież szef Fed miał w ostatnim czasie możliwość nie raz wypowiadać się na ten temat, także w czasie sierpniowego tąpnięcia na rynkach. Dlaczego miałby zmienić zdanie teraz, wiedząc już o niskiej skuteczności QE1 i QE2 w sferze realnej gospodarki?
HSBC podał dziś rano wstępny odczyt indeksu PMI dla sektora produkcji w Chinach za sierpień. Odczyt na poziomie 49,8 jest wyższy niż 49,3 zanotowany w lipcu. Ale przecież taki odczyt nadal wskazuje na recesję sektora (dopiero wynik powyżej 50 pkt wskazuje na rozwój), po drugie jest to zaledwie wstępny odczyt, a ostatnio wstępne odczyty HSBC nie pokrywały się w finalnymi danymi, więc nie należy do nich przywiązywać przesadnej wagi. Natomiast warto zwrócić uwagę, że szanghajski B-Share spadł od szczytu w kwietniu do dołka w czerwcu (tak, w czerwcu – ostatnie tąpnięcie nie pogłębiło dołków tego indeksu) stracił prawie 30 proc., co wskazywałoby że inwestorzy giełdowi zdołali już zdyskontować scenariusz „miękkiego lądowania” chińskiej gospodarki, a więc także odczyty PMI poniżej 50. Oczywiście nie można też zapominać, że ten sam indeks w dwa i pół roku bardziej niż potroił swoją wartość, więc dalsze spadki są możliwe. Lecz nie będą one wywoływane bieżącymi danymi o wstępnym charakterze, lecz raczej długoterminowymi perspektywami.
Póki co nastroje są dobre, inwestorzy zdają się sądzić, że przecena zaszła za daleko w stosunku do faktycznego stanu gospodarki. Nawet katastrofalny odczyt inflacji w Hong Kongu (wzrost do 7,9 proc., to najszybszy wzrost cen od 1995 r.) nie zaszkodził w zwyżce Hang Seng o 1,2 proc. Nikkei wzrósł o 1,2 proc., a Kospi o 3,9 proc. (to tylko odbicie po spadku o ponad 6 proc. w piątek i prawie 2 proc. wczoraj).
W Europie oczekiwane jest wzrostowe otwarcie, pierwsze przejawy optymizmu było widać już wczoraj, choć gasły pod koniec notowań. Wall Street co prawda ponownie rozczarowała, ale rynki są wyprzedane, a wykresy dają szansę na formację podwójnego dna (droga do tego daleka, ale cóż szkodzi zagrać pod samą szansę?). WIG20 od dwóch sesji wygląda na tle Europy na mocny indeks, ale brakuje mu 100 pkt (prawie 4 proc.) by przetestować szczyt z poprzedniego tygodnia. Dynamika wydarzeń każe spodziewać się tego testu jeszcze w tym tygodniu. Fakt, że przy dwóch ostatnich sesjach zabrakło obrotów nie przekreśla szans popytu. Na razie kupujących nie ma zbyt wielu, bo wciąż przeważają obawy, ale szeregi sprzedających też są przerzedzone. Ważne będzie zachowanie rynku, kiedy WIG20 dotrze do poziomu 2400 pkt, a nie styl, w jakim tam dotrze.
Zaraz po otwarciu notowań poznamy wstępne odczyty PMI sektora produkcji we Francji, niewiele później w Niemczech i całej strefie. O 11:00 planowany jest odczyt niemieckiego indeksu koniunktury ZEW, a o 16:00 indeksu Fed z Richmond. Nawet słabe odczyty mogą przynieść zwyżki na rynkach akcji, jeśli tylko inwestorzy dojdą do wniosku, że ostatnia przecena zdyskontowała gospodarczą katastrofę, a przecież nie każde spowolnienie to od razu załamanie PKB.
Źródło: Noble Securities SA