Przyszły rok będzie dla bankowców wyjątkowo trudny. Bowiem poprawie sytuacji gospodarczej w Polsce będzie towarzyszyć kumulacja rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego. I wygaszanie rządowych programów pomocowych, co sprowadzi się do tego, że gotowy na nowe kredyty rynek wciąż będzie dla banków nieosiągalny.
Prognozy makroekonomiczne dla Polski są dość korzystne jak na chudy, wciąż kryzysowy rok. Rada Polityki Pieniężnej przewiduje wzrost gospodarczy na poziomie od 3,5 do 4,5 (niektórzy członkowie RPP) proc. PKB, co oznacza, że gospodarka będzie się rozwijać, choć trudno będzie mówić o takim wzroście, że jest dynamiczny. Szacunki dotyczące poziomu bezrobocia również przewidują jego spadek – poniżej 10 proc. A to oznacza większą liczbę zainteresowanych bankowymi ofertami kredytowymi.
Globalną kondycję rynku kredytów konsumenckich najlepiej widać po branży budowlanej – im lepiej czuje się gospodarka, w tym lepszej kondycji finansowej są detaliczni klienci banków, którzy sięgają po kredyty hipoteczne aby kupić nowe mieszkania. Im więcej takich kredytów trafi na rynek, tym mocniej inwestują deweloperzy. Ruch w budownictwie w prosty sposób przekłada się na wzrost konsumpcji a to na zainteresowanie ofertą kredytową rodzimych banków, które znów mogą odmrozić wychłodzone w ostatnich dwóch latach pomysły na sprzedaż jak największej ilości kredytów.
Najnowszy raport firmy doradczej CEE Property Group istotnie przewiduje, że niewielki wzrost w handlu nieruchomościami. Zastrzega jednak, że będzie on mniejszy, niż oczekiwałaby tego branża. Przede wszystkim na wejście w życie wszystkich opracowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego rekomendacji, które są niczym innym, niż urzędowym ograniczeniem rynku kredytów w zamyśle chroniącym klientów bankowości przed kłopotami finansowymi, które mogą doprowadzić do nadmiernego wzrostu złych kredytów i zadyszki całego sektora bankowego. Ostre założenia ostatniej wchodzącej w życie – Rekomendacji T – zakładają tak radykalne ograniczenia w wyliczaniu zdolności kredytowych klientów, że już na początku roku liczba klientów szukających kredytów może spaść nawet o kilkadziesiąt procent.
W przypadku kredytów hipotecznych w grę będzie wchodziło jeszcze jedno – ograniczenie lub wygaśnięcia rządowego programu „Rodzina na swoim”, który w założeniach miał wspierać rodziny kupujące swoje pierwsze mieszkanie w taki sposób, że rząd dopłacał do odsetek od zaciągniętych kredytów hipotecznych. Analitycy oczekują, że program skończy swój kilkuletni żywot z końcem pierwszego kwartału przyszłego roku. A choć wzbudzał kontrowersje, w pierwszych trzech kwartałach skorzystało z niego 28,8 tys. klientów. Nie ulega wątpliwości, że jego likwidacja ostudzi budzący się rynek deweloperski w równym stopniu, w jakim ożywiał go przez ostatnie dwa lata. I z pewnością wpłynie na ofertę mieszkań dostępnych na rynku – głównym kryterium wyboru lokalu stanie się przede wszystkim cena wynikająca ze zdolności kredytowej klienta banku.
Wygląda na to, że większość ambitnych planów kredytowych opracowanych w zaciszach gabinetów bankowych strategów skończy swój żywot w szufladach – jako niemożliwe do zrealizowania. Chyba, że sektor znajdzie pomysł na to, w jaki sposób ominąć narzucone przez KNF ograniczenia.
Źródło: Gazeta Bankowa