Jedną z obsesji Madoffa była czystość. „Otwierałem biuro o 7.30 i czasami widziałem, jak Bernie sam odkurza podłogę”, mówi Nasi. „Był pracoholikiem i fanatycznym wrogiem brudu. Wszystko musiało lśnić, nawet jeżeli miał to zrobić osobiście”. Sąd uznał Madoffa za winnego w sprawie jednego z największych oszustw finansowych w historii. Przyznał on, że stworzył piramidę finansową, w której pieniądze od nowych inwestorów szły na spłatę starych, którzy chcieli opuścić fundusz i odebrać gotówkę. Śledczy próbują oszacować większość strat, które mogą sięgnąć 65 miliardów dolarów, a Madoff prawdopodobnie większość życia spędzi w więzieniu.
Nasi, jeden z nielicznych byłych pracowników Madoffa, który wypowiada się publicznie, powiedział, że dopiero teraz, z perspektywy czasu, widzi, że coś w firmie było nie tak.
Uderzyło go, że przez 25 lat Madoff nigdy nie poprosił go o potwierdzenie doręczenia ważnych dokumentów finansowych. „Całe Wall Street opiera się na potwierdzeniach odbioru”, mówi 60-letni Nasi.
Jedyna rzecz, która mogła dać mu do myślenia, to wyjątek, który Madoff robił od reguły niekwitowania. „Bernie prosił mnie o pokwitowanie tylko wtedy, kiedy wysyłał mnie do SEC (Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, organu nadzoru nad Wall Street). Za każdym razem, kiedy wysyłałem raport, chciał potwierdzenia”.
Kiedy Nasi wracał do biura, Madoff natychmiast pojawiał się obok niego. „Podskakiwał nerwowo i pytał: „Dostałeś je? Dostałeś? Dostałeś?”, opowiada Nasi.
Za każdym razem gdy ludzie z SEC odwiedzali biuro, które przez 20 lat pracy Nasiego rozrosło się z czterech małych pokoi na Broadwayu w pobliżu Wall Street do trzech pięter w wieżowcu w centrum Manhattanu, Madoff wpadał w panikę. „Wyglądało to tak, jakby miała nadejść wroga armia, która splądruje wszystko”, mówi Nasi.
Pracownicy byli zaskoczeni, kiedy przyjęcie gwiazdkowe, które tradycyjnie odbywało się 17 grudnia, w zeszłym roku zostało przesunięte na 10. Zazwyczaj Madoff był duszą towarzystwa, ale tym razem wydawał się nieobecny. „Zabawę prowadziła (jego żona) Ruth”, mówi Nasi, do którego zadań należało układanie stosu na ognisko podczas letnich przyjęć Madoffa wyprawianych w modnej miejscowości Montauk na Long Island. „Była czarująca i dowcipna”.
„Nie mieliśmy pojęcia, że w zaledwie kilka godzin po imprezie, o 7.30 rano, do apartamentu Berniego zapuka FBI”, mówi.
Dzień po aresztowaniu Madoffa Nasi po raz ostatni przyszedł do biura. „Spakowałem do wełnianego worka śmieci, które zebrałem przez te wszystkie lata”, mówi. „Kiedy wychodziłem z budynku po południu 12 grudnia, płakałem jak dziecko. Powtarzałem sobie: – Musisz być twardy jak skała. I dalej płakałem. Prawdopodobnie nigdy więcej tu nie przyjdę”.
Od tego czasu Nasi często wracał do swoich rozmów z ojcem Berniego Ralphem, a szczególnie do jednej z nich.
Ralph Madoff rozpoczął karierę zawodową jako hydraulik, zanim w latach 50., wraz z matką Berniego, zajął się finansami. Według Nasiego Ralph, którego nazywano Zorro, „zawsze uważał się za hydraulika, tyle że w prążkowanym garniturze”.
Ralph i Nasi kilka razy w tygodniu wspólnie jeździli na przedmieścia. „Pewnego dnia przekazał mi swoje Dziesięć Przykazań sprowadzone do jednego”, mówi Nasi.
„Powiedział mi: – Nigdy, przenigdy nie inwestuj na Wall Street. Rządzą nim oszuści i sukinsyny. Nie ufam im. Włóż własne pieniądze do banku oszczędnościowego i sam je kontroluj. Dolar wart jest dolara. Nie pozwól, żeby chciwość opanowała twoją psychikę„.
Joe Lauria „The Times”
Tłum. TK