Majstersztyk Bena Bernanke

W piątek w USA liczyło się tylko to, że o godzinie 16.00 naszego czasu podczas sympozjum Fed w Jackson Hole pojawił się, wyczekiwany przynajmniej od początku tygodnia, Ben Bernanke, szef Fed. Reakcja na jego wystąpienie była logiczna, o czym niżej.

Opublikowane w piątek dane makro teoretycznie wspierały obóz niedźwiedzi, ale reakcja na słowa szefa Fed wpływ tych danych wyzerował. Weryfikacja raportu o PKB rozczarowała. Oczekiwano annualizowanego, bardzo skromnego, wzrostu o 1,1 proc., a był jeszcze mniejszy (1 proc.). Ostateczny odczyt indeksu nastroju z Michigan był gorszy od oczekiwań. Indeks w sierpniu spadł z 63,7 na 55,7 pkt. (oczekiwano spadku na 56 pkt.). Zresztą teraz każde dane (złe i dobre) będą bykom pomagały. O tym też niżej.

Przejdźmy teraz do wystąpienie szefa Fed, które według mnie, było majstersztykiem (o krótkoterminowych skutkach) ukierunkowanym na pomoc rynkom finansowym, mimo tego, a właściwe nawet dlatego, że Bernanke nie obiecał niczego konkretnego. Teoretycznie zachował się tak jak zakładałem, że się zachowa (z 75 procentowym prawdopodobieństwem). Powiedział to, co wszyscy wiedzą: ożywienie gospodarcze jest słabsze niż oczekiwano, inflacja nie jest groźna, a Fed ma narzędzia, żeby pomóc gospodarce i jeśli trzeba to ich użyje. Przypomniał, że Rezerwa Federalna już o tych narzędziach dyskutowała. Powiedział jednak coś, co było zupełnie nową rzeczą. Otóż we wrześniu posiedzenie FOMC nie będzie jednodniowe jak planowano, a dwudniowe i będzie się na nim dyskutować użycie narzędzi wspierających gospodarkę.

Nie jest prawdą, że rynki zareagowały pozytywnie, dlatego że szef Fed zasygnalizował, że gospodarka jeszcze nie potrzebuje pomocy. To jest bardzo amatorskie wytłumaczenie. Wszyscy wiedzieli, jaki jest stan gospodarki i słowa Bena Bernanke nic w tym obrazie nie zmieniły. Co więc w tym wystąpieniu było genialnego? Następny komunikat po posiedzeniu FOMC wyda 21 września, czyli za 3,5 tygodnia. Przez ten czas rynki będą liczyły jeszcze bardziej niż w minionym tygodniu na pomoc Fed. Przecież Bernanke ją praktycznie obiecał. W tej sytuacji dane złe będą traktowane z pobłażaniem, a może nawet będą pomagały bykom (bo jeśli sytuacja będzie się pogarszała to Fed pomoże), a jeśli dane będą dobre to pomoc Fed nie będzie potrzebna. O to ostatnie modli się Ben Bernanke, bo jeśli trzeba będzie gospodarce pomóc to może się okazać, że zamiast asów w swojej talii kart ma blotki.

Co może przeszkodzić bykom przed posiedzeniem FOMC? To, co będzie się działo w Europie, gdzie problem pomocy nawet Grecji, nie mówiąc już o innych państwach znowu staje się nabrzmiewającym wrzodem. Ale i tak czekanie na Fed w razie problemów będzie łagodziło spadki indeksów. Czy można się dziwić, że rynki w piątek zareagowały na wystąpienie szefa Fed tak entuzjastycznie?

GPW rozpoczęła piątkowa sesję od spadku odrabiając sztuczne zakończenie sesji czwartkowej. Widać było jednak, że wielkiej chęci do przeceny przed wystąpieniem szefa Fed nie ma. Nic dziwnego, że po godzinie WIG20 witał się z poziomem neutralnym. Jednak po południu, kiedy w Europie trwała już przecena WIG20 zaczął się osuwać. Nie widać było jednak paniki, która całkiem widoczne była na innych giełdach. Wszystko zmieniło się po pojawieniu się szefa Fed. Pierwsze minuty po jego wystąpieniu na GPW, tak jak i na innych giełdach, były tryumfem podaży. Bardzo szybko jednak indeksy w USA zaczęły rosnąć, a nasze odrabiać straty. Dzięki temu udało się zakończyć te nie zwykle nudną sesję neutralnie, czyli dużo lepiej niż inne indeksy europejskie. Takie zakończenie nie było w najmniejszym stopniu prognostykiem. Układ techniczny nadal jest bardzo dwuznaczny.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi