Mastercard: Wykonaliśmy swój ruch

Zrobiliśmy, co do nas należało. Teraz pora na naszą konkurencję – o zmianie stawek interchange fee, porozumieniu pod auspicjami NBP i równowadze rynkowej opowiada Michał Skowronek, dyrektor MasterCard w Polsce.

Jak się Pan czuje jako czarny charakter rynku kartowego? FROB i POHiD przedstawiają Mastercarda bardzo negatywnie.

Nie rozumiem, dlaczego zarówno FROB jak i POHiD są tak zdegustowane, przecież to Mastercard jako pierwszy podjął decyzję o obniżeniu stawek interchange fee. Obniżenie jest w znakomitej większości zgodne z oczekiwaniami Narodowego Banku Polskiego – szczególnie dla kart debetowych, które są większością na polskim rynku. Stawki interchange fee będą od 1 stycznia 2013 zaczynały się już od poziomu 0,8 procenta. Średnia na kartach debetowych wyniesie1.11%.

Oprócz tego, że jest to swego rodzaju karma od pół roku, że Mastercard jest „zły”, to nie rozumiem reakcji oponentów MasterCarda po zakomunikowaniu naszej decyzji. Powtórzę raz jeszcze: to nie jest propozycja, to decyzja, która wejdzie w życie 1 stycznia. Nie rozumiem, dlaczego cały czas to Mastercard wywoływany jest do tablicy – a nie konkurent posiadający ponad 60 procent rynku, konkurent, który jak na razie powiedział tylko, że popiera program, ale nic konkretnego oprócz deklaracji poparcia jeszcze nie zrobił.

W jednej z teorii spiskowych VISA miałaby cieszyć się ze storpedowania porozumienia przez Mastercarda, bo to pozwoliłoby organizacji wstrzymać się od obniżek.

Na rynku istnieją różne teorie spiskowe… Bardzo odpowiedzialnie i konsekwentnie podchodzimy do tego, co robimy. Od samego początku zgłaszaliśmy uwagi do formy prac grupy roboczej przy NBP. Później zgłaszaliśmy uwagi do propozycji podpisania porozumienia wielostronnego. Zarówno biznesowe, jak i prawne. Konsekwentnie – powiedzieliśmy, że nie będziemy uczestniczyli w podpisywaniu takiego porozumienia. Niemniej jednak zawsze mówimy, że poziom stawek interchange fee jest wyznaczany i powinien być wyznaczany przez siły rynkowe, przez konkurencję. I nasza decyzja jest świetnym przykładem tego, o czym mówimy: siły rynkowe zakomunikowały, że są gotowe na takie, a nie inne, obniżenie stawek interchange fee. Te siły rynkowe to banki, agenci rozliczeniowi, merchanci. Także regulatorzy i nasza konkurencja, która powiedziała, że w pełni popiera obniżki i się dostosuje – na ten ruch wciąż czekamy.

Był podnoszony argument o obawie przed storpedowaniem porozumienia przez UOKiK. Z drugiej strony – UOKiK obserwował prace zespołu.

UOKiK uczestniczył w spotkaniach, niemniej w oficjalnej formie nigdy nie wyraził zdania na temat zgodności czy niegodności porozumienia z prawem antymonopolowym. Mastercard prosił o taką jednoznaczną opinię, nie otrzymaliśmy odpowiedzi. A na bazie wyciętych z kontekstu komentarzy czy werbalnych zapewnień nie możemy podejmować decyzji biznesowych. Myślę, że to zupełnie zrozumiałe. Nasze podejście do udziału w pracach Zespołu Roboczego ds. Opłaty Interchange i wielostronnego porozumienia zaproponowanego przez Narodowy Bank Polski może budzic i przywoływac negatywne skojarzenia, ale trzeba pamiętać o tym, że właśnie Mastercard, ten czarny charakter, jako pierwszy wyszedł naprzeciw Narodowemu Bankowi Polskiemu. Jako jedyni podjęliśmy konkretne działanie zmierzające do realizacji Programu redukcji opłat kartowych w Polsce, według scenariusza zaproponowanego przez Narodowy Bank Polski. Pamiętajmy proszę, że Narodowy Bank Polski zaproponował w programie trzy scenariusze. Pierwszy to podpisanie porozumienia – ten wariant odrzuciliśmy  ze względów prawnych i biznesowych. Drugi scenariusz to jednostronne decyzje organizacji płatniczych – ten scenariusz wybrał Mastercard.

No i trzeci scenariusz – regulacyjny. O którym mówi się obecnie, jakby nie zauważając decyzji Mastercarda.

I to jest zastanawiające. Narodowy Bank Polski pisze taki scenariusz, gdzie organizacje płatnicze mogą same podjąć decyzję. Jedna z organizacji tę możliwość wykorzystuje – w pozytywnym znaczeniu, a druga organizacja nie robi nic oprócz deklaracji. Nasuwa się więc pytanie: czy potrzebujemy scenariusza regulacyjnego, czy może wystarczy aby drugą organizacja wykonała konkretny ruch i zakomunikowałą obniżenie stawek interchange?

Banki zgadzają się na obniżenie interchane, choć zasadniczo nie mają wyboru. W najgorszym wypadku skończy się regulacją, więc przychody z interchange fee tak czy inaczej spadną. Czy to znaczy, że nie będziemy już mieli innowacji kartowych? Czy pieniądze na nie znajdą się – w portfelach klientów, skąd trzeba będzie je wyciągnąć?

Są trzy scenariusze, pytanie, który jest najbardziej prawdopodobny. W jednym z nich te nowinki przestaną się pojawiać, albo będą pojawiać się rzadziej. Drugi jest taki, że banki zaabsorbują koszt wdrażania nowych produktów i będą pokrywały go z własnych środków. A trzeci – każdy z nas, jako konsument, zapłaci za nowe produkty. Niestety, przykłady ze świata pokazują, że trzeci scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Nie chcę być adwokatem diabła czy złym prorokiem, ale uważam, że po prostu zaczniemy płacić więcej za produkty bankowe. To powtarza się wszędzie tam, gdzie interchange został obniżony. Beneficjentem stał się wyłącznie merchant, czyli sklep, nigdy konsument.

Operatorzy telefonii komórkowej nie wezmą części kosztów na siebie? Chociażby wdrażanie elektronicznych portfeli, płatności telefonem z NFC? I czy telekomy nie wykorzystają tej okazji, by ukraść kawałek tortu bankom?

Zaryzykuję stwierdzenie, że ekosystem budowany w Polsce pod elektroniczne portfele i płatności NFC wyklucza jakiekolwiek wojny pomiędzy operatorami komórkowymi a bankami. Celem jest współpraca przy budowie jednego ekosystemu, z którego wszyscy będą mogli korzystać w taki sam sposób. Środowiska, które będzie jednym z najbardziej elastycznych z punktu widzenia konsumentów. Dziś wiele jest w Europie modeli „jeden do jednego”, czyli jeden bank, jeden operator. Trzeba być i klientem banku, i klientem danego operatora. Nie zmienię swojego konta bankowego ze względu na to, że proponuje ciekawą usługę z wybranym operatorem, tym samym nie zmienię operatora. Model nad którym pracujemy to „wszyscy do wszystkich”, czyli niezależnie od tego, gdzie mam konto, i u jakiego jestem operatora, mogę korzystać z oferty i z usług. To oczywiście wymaga dużo większej pracy, bo jest więcej stron, które trzeba do projektu włączyć. Natomiast to jest model pełnej współpracy między operatorami a bankami. Czy operatorzy przejmą część kosztów wdrożeń? Myślę, że przejmiemy przede wszystkim my, konsumenci.

Czyli za wszystko zapłacimy sami.

Bank nie jest instytucją charytatywną. I w taki czy inny sposób utracone dochody zbilansuje. Oczywiście możemy powiedzieć: nie wolno podnosić opłat za karty. Ale opłata za kartę to jest tylko jedna z pozycji cennikowych banków.

Czy w tej sytuacji obniżka interchange fee nie zabije wydawnictwa i rozszerzania akceptacji kart?

Przykład Australii pokazuje, pięć lat po regulacyjnym wdrożeniu obniżek interchange fee, że za obniżkę płaci konsument w postaci wyższych opłat i prowizji bankowych.  Płaci blisko 50 procent więcej. Rynek będzie musiał się przeformułować i dostosować do nowej sytuacji biznesowej, co może być związane ze zmianami opłat, ze zmianą podejścia do nowych produktów. Na pewno my, jako Mastecard, będziemy dążyli do tego, żeby utrzymać tempo rozwoju rynku, wszystkie nasze działania będą ukierunkowane na to, żeby rynek dalej się rozwijał. Zarówno w obszarze akceptacji, jak i w obszarze wydawnictwa.

Czy ucierpi rozwój kart zbliżeniowych?

Myślę, że nie. Jeśli spojrzymy na wzrost aktywności kart zbliżeniowych, kart PayPassowych w Polsce, to zobaczymy geometryczne wzrosty miesiąc do miesiąca. Ten segment rynku rośnie bardzo szybko. Jeżeli banki mówią, że telefon i płatności mobilne są przyszłością, to musimy pamiętać, że do ich rozwoju fundamenty technologii zbliżeniowej technologii PayPass są nieodzowne. One budują tak zwany consumer adoption nowych rozwiązań. Nie zaczniemy płacić telefonem i zbliżać telefonu do czytnika, jeżeli wcześniej ktoś nas tego nie nauczy. Mastercard już od czterech lat promuje technologię PayPass, również w postaci naklejek na telefonie, po to, żeby  owo consumer adoption  było szybsze. Jesteśmy globalnie drugim rynkiem w sensie akceptacji, wydawnictwa i liczby transakcji zbliżeniowych – tego łatwo nie da się już zatrzymać.

Nie wszyscy cieszą się z kart w tej technologii. Słyszał Pan o przypadkach przypalania kart PayPass, dziurkowania, smażenia w mikrofalówce, by pozbyć się funkcjonalności zbliżeniowej?

Kiedy na rynek wchodziła technologia EMV, również były osoby, które drapały sobie pasek magnetyczny, żeby ten mniej bezpieczny element na karcie był nieczytelny. Powtarzamy to od dłuższego czasu: tak, sczytanie pewnych danych z karty zbliżeniowej jest możliwe. Ale danych, które nie pozwalają na sklonowanie karty i dokonywanie nią transakcji. Pamiętajmy o tym, że każda transakcja zbliżeniowa ma swój jednorazowy kod. I nawet, jeżeli ktoś sczyta raz ten kod, nie wykorzysta go ponownie. Nigdzie na świecie nie widzimy zwiększonej liczby fraudów spowodowanych kartami zbliżeniowymi.

Z zupełnie innej beczki: możemy już chyba ocenić Euro 2012. Jak wyglądało dla naszej reprezentacji, wiemy, ale jak było z punktu widzenia transakcyjnego? Czy już można powiedzieć, że Euro było „kartowe”?

Przede wszystkim Euro pod względem sportowym było bardzo ciekawym turniejem. Pod względem organizacyjnym moim zdaniem Polska zdała egzamin. Pod względem kartowym i transakcyjnym – to również były udane mistrzostwa. Wystarczy odnieść się do oficjalnych fanzon UEFA w czterech miastach gospodarzach turnieju: w trzech, w strefie kibica, płaciło się wyłącznie kartą. Dokładną liczbę i wartość transakcji poda zapewne Pekao SA, sponsor narodowy turnieju. My także przygotowujemy podsumowanie związane z Euro 2012, niemniej już teraz mogę powiedzieć, że pod tym względem to były bardzo dobre mistrzostwa.

W kwestii interchange fee pozostaje czekać na to, co powie VISA. Jeśli VISA nie obniży stawek, podnosicie opłaty?

Podchodzimy do sprawy konsekwentnie. Zawsze patrzymy na działanie sił rynkowych. I dostosowujemy się do zmian na rynku. Podjęliśmy decyzję o zmianie stawek od 1 stycznia 2013. Jedną z sił rynkowych również jest nasza konkurencja – jeżeli okaże się, że mimo zapewnień, że popiera program redukcji opłat kartowych i porozumienie w tym zakresie, ale finalnie nie zmieni stawek interchange fee będziemy się dostosowywali do nowej sytuacji rynkowej. Bardzo wygodnym ze strony naszej konkurencji było stwierdzenie – ja się dostosuję, jeżeli ktoś zmusi Mastercarda do porozumienia – taki komunikat funkcjonuje od pół roku. My zrobiliśmy, co do nas należało. Teraz pora na naszą konkurencję.

Rozmawiał Michał Kryński, Bankier.pl

Źródło: MasterCard