mBank aktywizuje nieaktywnych

Problemem banków oferujących darmowe konta jest duża baza nieaktywnych klientów. Jeśli nie ma kija w postaci opłaty karnej, część osób po jakimś czasie zapomina o rachunku, bo znajduje lepszą ofertę. mBank wyciąga do nich rękę z marchewką.

Najczęściej stosowaną przez banki zasadą jest wprowadzanie opłaty karnej za nieużywanie konta. Klient dostaje pismo z banku, że jeśli nie będzie aktywnie korzystał z rachunku i karty, to zapłaci za jego prowadzenie od kilku do nawet kilkunastu złotych. To dość skuteczna metoda, która z biegiem czasu odcedza ziarno od plew. Część klientów zamyka konta, inni próbują spełnić postawione przez bank warunki. Ogólnie robi się porządek. Problem pojawia się w momencie, gdy bank wypisze sobie na sztandarze, że konto będzie zawsze bezpłatne. W takiej sytuacji metoda kija odpada, trzeba przygotować marchewkę.

mBank przygotował promocję skierowaną do klientów, którzy posiadają ROR, ale nie korzystają z niego aktywnie. Z oferty mogą skorzystać ci, którzy założyli konto w mBanku przed 31 grudnia 2012 roku, a w pierwszym kwartale 2013 roku nie korzystali z niego aktywnie. Nie zasilali ROR-u stałymi wpływami, aktywa zgromadzone w mBanku w okresie styczeń-marzec były niższe od 1 tys. zł, saldo eKonta było niższe od 1 tys. zł, a średnia miesięczna kwota transakcji kartą była niższa od 100 zł.

Osoby spełniające powyższe warunki mogą skorzystać z promocji „Premia dla aktywnych klientów mBanku”, która rozpoczęła się w ubiegłym tygodniu. Można do niej przystąpić do 7 sierpnia 2013 roku. Nagrody są dwie: bank przyzna premię za saldo i premię za transakcyjność. Jak podaje bank w regulaminie promocji, wysokość „Premii za saldo” odpowiada oprocentowaniu nominalnemu 4,80 proc. w skali roku. Jest ona naliczana według zasady:

Premia jest kwotą brutto i podlega podatkowi dochodowemu w wysokości 19 proc.

Z kolei premia za transakcyjność to nic innego jak moneyback w wysokości 1 proc. od zakupów wykonanych kartą płatniczą. Maksymalnie można odzyskać 50 zł miesięcznie. Aby obie premie się aktywowały, klient musi co miesiąc dokonać kartą transakcji bezgotówkowych na kwotę przynajmniej 300 zł. Promocja będzie trwała od 8 sierpnia do końca roku.

Obiektywnie patrząc oferta mBanku prezentuje się całkiem ciekawie. Oprocentowanie ROR-u na poziomie 4,8 proc. jest znacznie wyższe niż najlepszych obecnie kont oszczędnościowych. Nawet jeśli jest to oferta limitowana czasowo, to i tak pozwoli przechować środki na korzystnym procencie do lepszych dla depozytów czasów. Te ponoć mają nastąpić już w przyszłym roku. Trudno też pogardzić moneybackiem 1 proc. od każdej transakcji bezgotówkowej. W ten sposób można odzyskać kolejne kilkadziesiąt czy kilkaset złotych. Zwłaszcza, że na horyzoncie zbierają się czarne chmury nad tego typu programami premiowymi. Oczekiwana obniżka interchange może skutecznie ukrócić pęd banków do naliczania bonusów swoim klientom.

Rynek kont osobistych robi się coraz ciaśniejszy. Już teraz banki prowadzą grubo ponad 30 mln ROR-ów, a według NBP ubankowienie wynosi 77 proc. W miastach ten wskaźnik jest jeszcze wyższy – przekracza 86 proc. Poszerzanie bazy klientów i podbieranie ich innym bankom będzie coraz trudniejsze i kosztowniejsze. Być może klucz do sukcesu leży właśnie w aktywizowaniu własnej bazy.

Nie jest tajemnicą, że duża część kont w bankach internetowych leży martwa. Same banki nie chcą podawać danych na temat tego, ilu klientów korzysta z ROR-ów aktywnie. Tymczasem umowy są już podpisane, więc ta trudniejsza część pracy jest już wykonana. Pozostaje teraz naszykować marchewkę, która sprawi, że pieniądze znów popłyną do banku. Zapewne gdyby odpowiednio wykorzystać własną bazę, część tzw. kont-zombie dałoby się jeszcze przywrócić do życia.

Napisz do autora: wboczon@prnews.pl