mBank testuje próg bólu klientów. Kolejne podwyżki

mBank stopniowo, ale konsekwentnie, przeobraża się z banku internetowego w bank uniwersalny. Skutkiem jest nie tylko coraz szerszy wybór produktów, ale także zmiany w cennikach. Lada moment klientów czekają kolejne podwyżki.

Zmiany, które zachodzą w mBanku, nie mają precedensu na naszym rynku. Ewolucja banku internetowego w bank z ofertą uniwersalną nie jest może niczym nadzwyczajnym, ale przekształcenie banku internetowego w bank uniwersalny i „wchłonięcie” nadrzędnych podmiotów z grupy to już wydarzenie grubego kalibru. Ma to swoje plusy, którymi są chociażby szersza oferta czy dostęp do sieci placówek, ale także minusy. Te najbardziej widoczne to podwyżki w cennikach i systematyczne „dokręcanie śruby”.

Takie zjawisko obserwujemy w mBanku już od wielu miesięcy. Przedsmakiem nadchodzących zmian było wprowadzenie opłaty za nieużywanie karty debetowej do ROR-u. Później systematycznie pojawiały się kolejne podwyżki i zmiany w regulaminach. Wiosną naliczyłem, że mBank w poprzednim roku 16 razy zmieniał tabelę opłat, 17 razy powiadamiał o zmianach w regulaminie i 25 razy o zmianach oprocentowania (nie licząc produktów hipotecznych). A było to jeszcze przed zmianami związanymi z wprowadzeniem oferty nowego mBanku. Na dobrą sprawę miesiąc bez zmian w regulaminie to dla mBanku miesiąc stracony, a klientom coraz trudniej połapać się w aktualnej ofercie. Złośliwi mówią, że bank będzie sobie teraz odbijał koszty wprowadzenia nowego serwisu i rebrandingu na klientach.

Kolejne zmiany w cenniku pojawią się już jesienią. Będą wprowadzane w dwóch etapach: część we wrześniu, reszta w listopadzie. Nie wszystkie będą bolesne, ale niewątpliwie niektóre będą uciążliwe.

Na wstępie trzeba przypomnieć, że mBank oferuje obecnie dwa rodzaje eKONTA – podstawowe i z bezpłatnymi bankomatami. W ramach pierwszego klient może wykupić usługę bezpłatnych bankomatów, ale taki abonament kosztuje 5 zł. Jeśli wykupi abonament, nie będzie musiał spełniać dodatkowych warunków, by uniknąć opłaty za nieużywanie karty. Przynajmniej tak było do tej pory, bo od listopada bank zmienia ten zapis i klient będzie musiał dodatkowo dokonać transakcji bezgotówkowych na kwotę 100 zł. Inaczej za plastik zapłaci 4 zł.

W drugim pakiecie – eKONTO z bezpłatnymi bankomatami – wszystkie maszyny są bez prowizji, ale klient musi dokonać transakcji na 200 zł jeśli chce uniknąć opłaty w wysokości 7 zł. Oczywiście transakcje na 100 czy 200 zł to dla aktywnego klienta warunek w zasadzie symboliczny, ale nie podlega dyskusji fakt, że bank zmienia warunki postawione dwa lata temu.

Dla klientów, którzy korzystają z „normalnego” eKONTa i nie mają wykupionego abonamentu na bankomaty, ważną informacją jest wzrost opłaty za skorzystanie z obcego bankomatu. Do tej pory było to 5 zł niezależnie od kwoty wypłaty, teraz będzie 3 proc. wypłacanej kwoty nie mniej jednak niż 5 zł, a maksymalnie 9 zł. Zdrożeje także operacja sprawdzania salda w bankomatach – z 3 do 5 zł.

Tak przed laty mBank wyśmiewał konkurentów.

O 10 zł do poziomu 19 zł wzrośnie opłata za wydanie karty z kodami jednorazowymi. Ta podwyżka jednak najpewniej nie dotknie znakomitej większości klientów, bo obecnie standardem są kody SMS. Niemniej jednak zapewne nie wszyscy korzystają jeszcze z SMS-ów i ci zapłacą więcej. Nie trudno się domyśleć, że bank w ten sposób „zachęca” ich do skorzystania z bardziej nowoczesnej formy autoryzacji transakcji. Bank wprowadzi też opłatę za zmianę pakietu z wyższego na niższy w wysokości 50 zł. Będzie ona miała na celu zniechęcenie klientów do przesiadki na tańsze pakiety.

Irytująca podwyżką będzie wzrost opłaty za powiadomienia SMS z 0,20 zł za jedno powiadomienie do 0,35 zł. Bank oferuje co prawda pakiety, ale ich ceny zaczynają się od trzech złotych w górę (za 20 sztuk). Jeśli ktoś korzysta np. tylko z 5 czy powiadomień (np. dla przelewów z określonym saldem) to zamiast płacić 1 zł, zapłaci już 1,75 zł.

W momencie debiutu mBank oferował oprocentowanie lokaty eMAX na 16,5 proc.

Ważną informacją jest też zmiana zasad naliczania prowizji za przewalutowanie transakcji zagranicznych dokonanych kartami mBanku. W przypadku kart, których walutą rozliczeniową jest euro, wprowadzona zostanie prowizja za przewalutowanie transakcji dokonanych w tej walucie w wysokości 2 proc. wartości transakcji.

Dodatkowo w taryfie pojawił się też zapis dotyczący kart Visa, dla których walutą rozliczeniową jest złoty. „Obecnie w ofercie mBanku nie ma kart rozliczanych w ten sposób, jednak bank planuje wdrożenie odpowiednich zmian, o czym poinformujemy w osobnym komunikacie. Po ich wprowadzeniu prowizja za przewalutowanie wynosić będzie odpowiednio: 5 proc. wartości transakcji dokonanych w EUR lub 6 proc. wartości transakcji dokonanych w walucie innej niż PLN lub EUR. Zmiana ta nie powoduje wzrostu kosztów transakcji zagranicznych dla klientów ponieważ po dokonaniu zmiany waluty rozliczeniowej klient nie będzie ponosił dodatkowych kosztów z tytułu spreadu kursowego (obecnie w wys. 3,09%) związanych z przewalutowaniem transakcji” – czytamy w komunikacie na stronie banku.

Dodatkowe prowizje, które pojawią się od listopada, to: zmiana opłaty za wypłatę gotówki w oddziałach innych banków na 3 proc. wypłacanej kwoty, min. 10 zł, i wprowadzenie opłaty za zmianę PIN-u do kart kredytowych w wysokości 2 zł.

mBank i jego podwyżki nie jest oczywiście wyjątkiem na tle sektora, bo w obliczu niskich stóp i spadających opłat interchange banki sięgają głębiej do kieszeni posiadaczy ROR-ów. Podwyżki na razie nie odstraszają klientów mBanku. Co więcej, w drugim kwartale bank pozyskał ponad 41 tys. nowych klientów detalicznych. Nasuwa się jednak pytanie, jak długo „starzy klienci” będą tolerować rosnące opłaty. W komentarzach pod artykułami na PRNews.pl coraz częściej pojawiają się głosy, że bank zaczyna powoli przekraczać granicę tolerancji.

Napisz do autora: wboczon@prnews.pl