Wczoraj na amerykańskich rynkach, podobnie jak w środę, nie wydarzyło się nic przełomowego. Indeksy spędziły co prawda większość czasu na minusach, ale w końcówce kupujący zdobyli na tyle dużą przewagę, że udało się zamknąć dzień na jedno procentowych wzrostach. Czwartkowa sesja analogicznie do poprzedniej potwierdziła, że poziom 850 pkt. na S&P500 jest obecnie magnesem, który nie pozwala za bardzo oddalić się indeksowi. Nie pomaga to we wzrostach (w środę), ale powstrzymuje przed spadkami (wczoraj).
W trakcie dnia tylko rynki zlekceważyły dane o pojawieniu się w USA 640 tysięcy nowych bezrobotnych. W sumie już ponad 6,14 mln ludzi w USA pobiera zasiłek i nic nie wskazuje na to by ta liczba miała się zmniejszać. Większy negatywny wpływ, ale tylko na rynki europejskie, miały publikacje danych z sektora nieruchomości w USA. Okazało się, że sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA spadła o 3 proc. Tak słabe dane były sporym szokiem dla większości graczy, którzy raczej spodziewali się dobrych informacji po ostatnich pozytywnych sygnałach płynących z tego sektora. Jak widać, poprawa z zeszłego miesiąca była tylko jednorazową zmianą i rynek mieszkań wciąż pozostaje w zapaści.
Znacznie ciekawiej było już po zakończeniu handlu. Po sesji Microsoft podał fatalne wyniki za pierwszy kwartał. Sprzedaż tego giganta spadła po raz pierwszy od 23 lat w jego 34-letniej historii. Jeszcze gorsza była informacja o 32 proc. spadku zysków. Spółka nawet nie udaje, że dalej będzie już tylko lepiej i ostrzegła, że czasy są naprawdę trudne. Mimo takich komunikatów akcje Microsoftu w handlu posesyjnym drożały o 4 proc! To ewidentny przykład dyskontowania scenariusza: „skoro teraz jest tak źle, to później może być już tylko lepiej”. Na ile skuteczne jest takie podejście będziemy mogli przekonać się już dziś po podaniu wyników przez 3M. Firma jest uważana za miro-Amerykę, więc jej prognozy mogą wpłynąć na otwarcie sesji w USA, a więc pośrednio na zakończenie całego tygodnia na GPW.
Otwarcie dziś powinno być lekko wzrostowe podobnie do wczorajszego, kiedy WIG20 w chwilę po rozpoczęciu notował 1,5 proc. plusy. Potem przez większość dnia rynek pozostawał w totalnym marazmie trwającym niemal do końca sesji. Dopiero w ostatniej godzinie popyt próbował wymusić wyższe zamknięcie WIG20. Akcja wyprowadzenia rynku na 2 proc. plusy skończyła się równie szybko jak zaczęła i szybko nadprogramowe wzrosty znikły i rynek cofną się do poziomu skąd nastąpiło wybicie.
Nieudana próba wyjścia powyżej 1720 pkt., jeżeli nie zostanie z samego początku powtórzona może dziś stworzyć kupującym problem. Wczorajsze wybicie może wtedy zostać potraktowane jako próba wciągnięcia do gry nowych graczy, którzy mieliby za zadanie jedynie odebrać akcje po jak najwyższych cenach. To oznaczałoby, że większy kapitał chciałby zrealizować zyski i czeka już tylko na popyt. Jeżeli próba wyjścia powyżej wczorajszej konsolidacji zakończy się ponownie powrotem inwestorzy nie będą dłużej czekać i rozpocznie się realizacja zysków. W takim przypadku powinniśmy oczekiwać, że mimo średnioterminowej przewagi popytu trwający tydzień zamkniemy spadkami.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse