Minihossa na rynkach obligacji krajów wschodzących

Pierwszy tydzień sierpnia przyniósł nadzieje na dotarcie do kwietniowych szczytów hossy. Uważano, że mieszanka siły trendu wzrostowego i odrobina dobrych danych pozwoli również na szybkie ustanowienie kolejnych. Jednak ostatnie dwa tygodnie przyniosły rozczarowanie. Zamiast wzrostów sprawiły, że coraz częściej słychać o możliwości powrotu czarnych chmur nad globalną gospodarkę.

Początek kolejnego tygodnia przyniósł informację o słabnącym ożywieniu w Japonii. Dane o PKB za II kwartał okazały się znacznie poniżej wcześniejszych prognoz. Zamiast oczekiwanego wzrostu o 0,6% kwartał do kwartału, druga do tej pory światowa gospodarka wzrosła o 0,1% k/k. Tym samym, Kraj Kwitnącej Wiśni został zdetronizowany przez rozpędzone Chiny. Według prognoz analityków Państwo Środka ma szansę stać się największą gospodarką na globie w okolicach 2030 roku. Pogarszająca się sytuacja w USA i Japonii, przy zwalniającej wysokiej dynamice wzrostu gospodarki Chin sprawił, iż coraz większa część kapitału została skierowana z rynku akcji na rynki obligacji, które są uważane za bezpieczną przystań na czasy kryzysu.

Ostoją amerykańskiej gospodarki nadal pozostaje dobra koniunktura w przemyśle. Świadczą o tym dane o lipcowym wzroście produkcji przemysłowej o 1% m/m, co było wynikiem dwukrotnie wyższym od prognoz ekonomistów. Również wskaźnik ISM dla sektora przemysłowego, który jest wskaźnikiem wyprzedzającym dla wyników produkcji wciąż pozostaje w trendzie wzrostowym (trend mierzony jako 6-miesięczna średnia krocząca). Jest to jeden z nielicznych sektorów amerykańskiego rynku, gdzie już od dłuższego czasu sytuacja ulega poprawie. Niestety, odpowiada on tylko za kilkanaście procent PKB w Stanach Zjednoczonych. Pisząc o przemyśle, należy zwrócić uwagę na rodzące się obawy o jego dalsze perspektywy. Nienajlepsze dane napłynęły z rejonu Filadelfii, gdzie aktywność przemysłowa wyraźnie spada kolejny miesiąc z rzędu. Jeszcze w maju indeks Philadelpia Fed wynosił 21.4, a obecnie już tylko minus 7.7 punktu. Wiedzę o aktualnym stanie sektora przemysłowego dostarczy środowy raport o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA, gdyż wielkość zamówień stanowi ważny indeks określający kondycję przemysłu zanim jeszcze zostaną opublikowane kolejne dane o dynamice produkcji przemysłowej.

Niepewna sytuacja amerykańskiej gospodarki narasta pod wypływem danych z rynku nieruchomości oraz z rynku pracy. Co prawda liczba rozpoczętych budów domów w lipcu wzrosła w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Jednak wzrost o 1,7% m/m (po wcześniejszym spadku o -5% m/m), w sytuacji gdy wartość ta wciąż pozostaje blisko historycznych minimów, pozostawia wiele do życzenia. Także spadek liczby wydanych zezwoleń na budowę domów nie wróży dobrze na przyszłość. Informacja o wspomnianych wcześniej pozwoleniach, które uznawane są za prognostyka rozpoczętych w przyszłości nowych budów, spadła w ostatnim miesiącu o -3,1%. Po wygaśnięciu w kwietniu ulgi podatkowej, której zadaniem było rozruszanie rynku nieruchomości, wciąż brak jest oznak na poprawę w tym segmencie gospodarki. Czynnikiem wspierającym ten rejon gospodarki byłby wzrost zaufania konsumentów, gdyż tylko wtedy Amerykanie pozbyliby się oporów przed podejmowaniem decyzji o zakupie mieszkania czy budowie nowego domu na długoterminowy kredyt. Obecna sytuacja na rynku pracy sprawia, że nie są oni pewni o swoje posady, dlatego też odkładają decyzje dotyczące strategicznych zakupów „na później”. Pogorszającą się sytuację na rynku pracy sygnalizują ubiegłotygodniowe dane dotyczące nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Po trwającej przez ostatnie miesiące stagnacji, sytuacja ponownie zaczyna się pogarszać. A to właśnie poprawa na rynku pracy, jest w stanie wyprowadzić amerykańską gospodarkę na „długą prostą”. W nadchodzącym tygodniu bieżący obraz sytuacji na rynku nieruchomości dopełnią publikowane dane o sprzedaży nieruchomości na rynku pierwotnym (środa) i wtórnym (wtorek).

Mieszane informacje napłynęły z naszej części świata. Silnie zniżkował indeks oczekiwań ekspertów finansowych ZEW dla niemieckiej gospodarki. Wskaźnik ten spada już nieprzerwanie od 4 miesięcy, osiągając w sierpniu wartość 14 punktów (najniżej od kwietnia 2009). Oznacza to, że zmniejsza się odsetek osób, które sądzą, iż w perspektywie najbliższych 6 miesięcy sytuacja w największej europejskiej gospodarce nadal będzie ulegać poprawie. Z drugiej strony bardzo mocno wzrosła ocena bieżącej sytuacji, która skoczyła do poziomu 44.3 pkt z 14.6 przed miesiącem. Jest to jednocześnie najwyższy poziom od stycznia 2008 roku. Wcześniejsza publikacja danych dotycząca PKB Niemiec w II kwartale potwierdziła, iż nasz największy partner handlowy rozwijał się w tym czasie najszybciej od dwóch dekad. Tak silny wzrost był możliwy za sprawą zwiększonego eksportu do Azji (przede wszystkim Chin) oraz USA. Należy jednak zwrócić uwagę, na fakt, że ostatnio publikowane dane makroekonomiczne z tych regionów sprawiły, iż wzrosły obawy o spowolnienie ożywienia w wymienionych krajach. Przyczyniło się to także do wzrostu niepewności co do dalszych perspektyw utrzymania tak dynamicznej ekspansji niemieckiej gospodarki.

Dane, które napłynęły z rodzimej gospodarki mogą wywoływać stosunkowo mieszane odczucia, gdyż choć produkcja sprzedana przemysłu wzrosła w lipcu o 10,3% w skali roku to spadła o -6,1% m/m. Dane okazały się gorsze od oczekiwań analityków, którzy spodziewali się wzrostu o 12,6% r/r i spadku o -3,8% m/m. Spadek produkcji już wcześniej sugerował niższy odczyt wskaźnika PMI za lipiec dla Polski (opublikowany w pierwszych dniach sierpnia), który spadł o 1,2 punktu. Należy również pamiętać, iż w ostatnich latach dane o produkcji cechują się sezonowością. Z ich analizy wynika, że lipcowe i sierpniowe odczyty są zazwyczaj słabsze od tych za czerwiec. Kolejnym czynnikiem osłabiającym wynik produkcji przemysłowej, która w dużym stopniu napędzana jest przez eksport, było umocnienie złotego w lipcu o 3% (z 4.13 na 4.01 za euro).

Wydawało się, że nadchodzący okres zacieśniania polityki pieniężnej sprawi, że nie będzie już miejsca na ponadprzeciętne zyski na rynku długu. Jednak gorsze od oczekiwań dane o produkcji w połączeniu z niższymi od prognoz ekonomistów odczytami lipcowej inflacji przyczyniły się do gwałtownej poprawy sentymentu do krajowych obligacji. Zwiększonym popytem cieszyły się również obligacje Węgier i Brazylii. Na rodzimym rynku długu, w największym stopniu spadły rentowności 10-latek – o 45 punktów bazowych (do poziomu 5,34%). Natomiast rentowności obligacji 5-letniech w ciągu tygodnia zniżkowały o 32 punkty bazowe. Taki stan rzeczy powinien sprawić, iż inwestorzy posiadające fundusze obligacji, szczególnie te o długim zmodyfikowanym czasie trwania, będą zadowoleni z ich wyników w sierpniu. Duże znaczenie na dalszą sytuację na tym rynku będą miały komentarze po posiedzeniu RPP, która spotyka się już w poniedziałek i wtorek. Należy przy tym pamiętać, że członkowie Rady muszą podejmować decyzje z kilkunastomiesięcznym wyprzedzeniem, gdyż polityka pieniężna prowadzona przy pomocy stóp procentowych właśnie w takim tempie oddziałuje na realną gospodarkę.

TRENDY

Na rynkach akcji nadal trwa przeciąganie liny pomiędzy popytem i podażą. Napływające informacje z rynków sprawiły, iż ubiegły tydzień okazał się zwycięski dla niedźwiedzich nastrojów. Jednak na rynkach wciąż zauważalna jest niemoc każdej ze stron. Gdy giełdowe indeksy zbliżają się do szczytów nagle zaczynają wytracać swą dynamikę wzrostu, która pozwoliłby na ich sforsowanie. W odwrotnej sytuacji – gdy do głosu dochodzi podaż  – po spadkach inwestorzy szybko odkupują przecenione aktywa. Wydaję się, że należy poczekać na dalszy obrót sytuacji. Jeśli zauważalna będzie poprawa na amerykańskim rynku pracy prawdopodobnie szybko nad giełdą zawita kolejna wzrostowa fala. Jeśli jednak napływające dane będą wspierać tezę o nadchodzącej recesji wówczas warto będzie zapomnieć na pewien czas o długiej pozycji w ryzykowanych aktywach.

RYZYKO

Pomimo słabnących sentymentów pod wpływem napływających danych z amerykańskiej gospodarki indeks zmienności VIX pozostał praktycznie na niezmienionym poziomie. Również notowania CDS’ów które informują o koszcie zabezpieczenia się przed niewypłacalnością państw charakteryzowały się niewielkimi zmianami. Na uwagę zasługuje natomiast spadek wysokości spredów pomiędzy długiem rynków wschodzących a oprocentowaniem amerykańskich obligacji skarbowych. Indeks, który ilustruje tę zależność – EMBI Plus Sovereign Spread – stracił w ostatnim tygodniu 1,5% oraz 11,2% w ciągu ostatnich 30 dni. Oznacza to, że coraz większa część inwestorów nie zadawala się już niską rentownością amerykańskiego długu, tym samym poszukują oni wyższych stóp zwrotu na rynku obligacji państw Emerging Markets (w tym również Polski), który uznawany jest za bardziej ryzykowny.

Źródło: Expander