Minister skarbu przedstawił plan prywatyzacji do końca 2010 r. Zakłada, że osiągnie 36,7 mld zł przychodów, z czego 10 mld zł w tym półroczu. Tymczasem do czerwca zebrano niecałe 2 mld zł. Czy ten plan jest realny?
Bardzo ambitny. Przy jego realizacji wiele będzie zależało od determinacji samego rządu, a także od przygotowania zespołów, i to zarówno w resorcie skarbu, jak i samych spółkach. Istotne będzie również znaczenie strategii, jaka zostanie przyjęta podczas prywatyzacji każdej z firm. Jednak plan może się udać.
Panu by się udało?
Za moich czasów na tym stanowisku sprywatyzowaliśmy 14 spółek w dwanaście miesięcy. I to niemałych – m.in. PGNiG, Zakłady Azotowe w Policach i Puławach, wiele innych.
Która z tych prywatyzacji może być wzorcem dla obecnie planowanych?
Prywatyzacja Polmosu Białystok. Zdecydowaliśmy, że najpierw wprowadzimy akcje tej spółki do obrotu publicznego – w sumie 40 proc. Później do 50 proc. zaoferujemy inwestorowi branżowemu. I to był strzał w 10. Duże zainteresowanie akcjami Polmosu spowodowało wysyp inwestorów branżowych gotowych zapłacić dużo wyższą cenę niż akcji w ofercie publicznej. Ostatecznie inwestorowi strategicznemu sprzedaliśmy 60 proc. akcji.
Tyle że przygotowanie wprowadzenia akcji spółki do obrotu publicznego zajmuje zwykle kilka miesięcy.
I dlatego jeśli rząd jeszcze w tym roku zamierza pozyskać 10 mld zł z prywatyzacji, to powinien wybrać te spółki, których pakiet akcji w pierwszej kolejności będzie chciał sprzedać inwestorowi strategicznemu, później na GPW.
Na liście ministra Grada jest m.in. sprzedaż do 41 proc. akcji KGHM, Lotosu i wielu innych spółek z branży chemicznej i energetycznej. Już pojawiają się głosy opozycji, że to zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu kraju.
Gdyby przyjąć takie rozumowanie, to należałoby także stwierdzić, że decydując się dziesięć lat temu na sprzedaż akcji PKN Orlen, już temu bezpieczeństwu zagrażaliśmy. A mówiąc zupełnie poważnie, to dowód na to, że takie głosy pojawiają się od kilkunastu lat. Zawsze znajdzie się grupa, która będzie epatowała zagrożeniami, jakie rzekomo na pewno wynikną z prywatyzacji. Proszę spojrzeć na KGHM. Trudno wskazać, jakie konkretnie cele strategiczne stawia sobie spółka, na co na pewno ma wpływ rotacja na najwyższych stanowiskach w przedsiębiorstwie. Co parę miesięcy zmienia się w niej prezes, który najpierw poznaje firmę, później buduje strategię i zanim ją wprowadzi, już zastępują go nowa osoba. W spółkach sprywatyzowanych taka sytuacja jest niemożliwa.
Ok, ale mamy kryzys. Czy w Polsce znajdzie się w tej sytuacji 36,7 mld zł kapitału, który kupi akcje spółek po dobrej cenie.
Popyt na akcje kopalni Bogdanka, sprzedanej w pierwszej połowie roku, pokazuje, że na dobre spółki są zawsze nabywcy. Nie martwiłbym się także o to, że zabraknie pieniędzy. Na rynku jest kilkaset miliardów wolnego kapitału. Do samych OFE wpływa co roku 14 mld zł, z czego 40 proc. może być lokowanych w akcje. A jeszcze kapitał TFI, funduszy, inwestorów indywidualnych, firm. Tylko czeka na możliwości inwestycyjne.
To nie zaszkodzi akcjom spółek już notowanych?
Przeciwnie, będziemy jedynym rynkiem, na którym zacznie się ruch. To przyciągnie kapitał zagraniczny i tylko rozkręci całą giełdę i gospodarkę.