Na jakich warunkach Don Juan uratuje Europę

Zadłużona po uszy strefa euro ruszyła do Pekinu żebrać o datki na ratowanie niewydolnego systemu. Lecz chiński juan tani nie będzie i podobnie jak hiszpański Don Juan traktował kobiety, tak jego azjatycki imiennik Europę potraktuje równie przedmiotowo i poniżająco.

Europejscy politycy na gwałt poszukują pół biliona euro. Pieniądze te są potrzebne jako gwarancja spłaty długów Włochów i Hiszpanów. Pod koniec października z wizytą do Pekinu udał się Klaus Regling. Niemiec szefuje Europejskiemu Funduszowi Stabilności Finansowej – zadaniem tej instytucji jest udzielanie pożyczek tym krajom strefy euro, które utraciły wiarygodność finansową. Nicolas Sarkozy telefonicznie rozmawiał z Przewodniczącym ChRL Hu Jintao.

Krach eurosystemu

Dla zachodniej Europy nadszedł czas zapłaty za dekady życia ponad stan. Przez lata europejskie rządy wydawały więcej niż ściągały z podatków, redystrybując około połowy dochodu narodowego. Rozdęte wydatki socjalne nie tylko zdewastowały finanse publiczne, ale i doprowadziły do stagnacji gospodarczej i przyczyniły się do zapaści demograficznej.

Za sprawą permanentnych deficytów kraje strefy euro dorobiły się długu publicznego, który przekracza 85% produktu krajowego brutto. Grecja (ok. 150% długu do PKB), Irlandia (96%) i Portugalia (93%) utraciły płynność finansową i znalazły się na garnuszku Międzynarodowego Funduszu Walutowego i europejskich podatników (poprzez EFSF). Następne w kolejce są Belgia (100%) i Włochy (120%). Upadek Italii zadłużonej na 1,8 biliona euro byłby już nie do udźwignięcia dla reszty kontynentu i dlatego politycy rozpoczęli poszukiwania zewnętrznych źródeł finansowania państwa opiekuńczego.

Chińczycy nauczą nas bankowości

W tym samym czasie Chińczycy podążali zupełnie odmiennym kursem. W ciągu 30 lat w znacznym stopniu zdemontowali maoistowski komunizm, uwalniając ogromny potencjał drzemiący w najludniejszym kraju świata. 30 lat ciężkiej pracy, oszczędności i inwestycji przyniosło skokowy wzrost bogactwa. Państwo Środka stało się drugą gospodarką świata.


Źródło: www.chinability.com

Za sprawą taniej siły roboczej, dotowania eksportu i polityki zaniżania wartości juana Chiny dorobiły się gigantycznych rezerw walutowych sięgających na koniec września 3,2 biliona dolarów. W ciągu ostatnich 5 lat zawartość chińskiego skarbca uległa potrojeniu! Olbrzymie rezerwy stały się dla chińskich władz zarówno problemem, jak i narzędziem wywierania politycznego nacisku. Za tę kwotę można wykupić wszystkie długi Włoch i jeszcze starczyłoby na Grecję i Irlandię.

Ta niewyobrażalna góra gotówki ulokowana obecnie głównie w obligacjach rządu USA kusi europejskich polityków. Tyle że Chińczycy znają siłę swoich pieniędzy i zapewne postawią Europie twarde warunki. Nieoficjalnie mówi się, że Pekin włoży w rozszerzenie EFSF od 50 do 100 miliardów euro. Przy okazji Azjaci najwyraźniej postanowili przypomnieć Europejczykom pryncypia wynalezionej w Italii bankowości.

Chińscy „komuniści” są skłonni pożyczyć te skromne sto miliardów, ale w zamian domagają się zabezpieczenia i odsetek adekwatnych do ponoszonego ryzyka. Ponadto część długu ma być denominowana w juanach. To bardzo sprytne posunięcie zwiększy rangę chińskiej waluty i zarazem zabezpieczy przed hiperinflacją w strefie euro, gdyby EBC postanowił jednak „zadrukować” problem nadmiernego zadłużenia. To lekcja, jaką Chińczycy wynieśli z pożyczania pieniędzy Amerykanom, gdzie dług denominowany jest w drukowanym na potęgę U.S. Dollar.

Skutki polityczne i cywilizacyjne

Krytycy „pekińskiej pożyczki” podnoszą argument, że chińskie pieniądze ograniczą suwerenność Europy. Pekin mógłby na przykład zażądać zerwania kontaktów z Dalajlamą, przemilczenia kwestii brutalnej okupacji Tybetu i łamania praw człowieka. W grę mogłyby wchodzić też koncesje ekonomiczne i przejęcie państwowych przedsiębiorstw. Precedensem było wydzierżawienie przez Chińczyków portu w greckim Pireusie. Przedsiębiorcy z Państwa Środka bardzo sprytnie wykorzystują kryzys Europy, przejmując za niewielkie pieniądze europejską technologię i marki – na przykład szwedzkich producentów samochodów Volvo i Saaba.

Ekonomiści i bankierzy na ogół bagatelizują te obawy, mówiąc, że „pieniądz nie ma narodowości”. To prawda, ale czym innym jest kapitał prywatnej korporacji, a czym innym pożyczka bezpośrednio od chińskiego państwa. Znamienne jest przy tym odwrócenie ról: od XV do XX wieku to Europa eksportowała kapitał, poprzez pożyczki i przewagę gospodarczą kolonizując większość Afryki i Azji.

W XIX wieku Brytyjczycy upokorzyli dumne Cesarstwo Chin i po wojnach opiumowych wymusili otwarcie granic dla europejskich towarów (w tym także opium). Teraz role się odwróciły: to chińskie towary zalewają Europę, a pieniądze Pekinu pomogą utrzymać przy życiu niewydolny europejski model gospodarczy. To jednak od Europejczyków zależy, czy zechcą nadal dotować eurosocjalizm z pieniędzy chińskich komunistów, czy może pójść w stronę wolnorynkowych reform i oszczędności budżetowych.

Zeus uprowadził piękną Europę, nacieszył się nią, a później oddał ją niejakiemu Asterionowi. Ciekawe, kto zaopiekuje się współczesną Europą – starą, bezzębną i rozsypującą się – gdy już znudzi się chińskiemu Don Juanowi.

Krzysztof Kolany
k.kolany@bankier.pl

Źródło: Bankier.pl