– Od swojego szczytu z 6 stycznia główny indeks WIG20 stracił już ponad 8 proc. W styczniowy powrót hossy przestali już chyba wierzyć nawet najwięksi optymiści – mówi Jan Mazurek, główny analityk Investors TFI.
Spadki dominowały wczoraj również na giełdach w Europie. Indeksy na największych parkietach w Wielkiej Brytanii i w Niemczech leciały w ciągu dnia o około 2 proc. Zdaniem Jana Mazurka o powrocie minorowych nastrojów na giełdy przesądził powrót obaw o stan światowej gospodarki. Wczorajszy dzień przyniósł bowiem kolejne dane świadczące o pogłębiającej się recesji. W Wielkiej Brytanii deficyt handlu zagranicznego w listopadzie wyniósł 8,3 mld funtów, czyli pół miliarda funtów więcej niż w październiku.
Z kolei Międzynarodowy Fundusz Walutowy potrzebuje kolejnych 150 mld dol. na pomoc państwom dotkniętym skutkom spowolnienia gospodarczego. Chińczycy obawiają się, że nie uda im się osiągnąć zakładanego 8-procentowego wzrostu PKB, a banki Merrill Lynch i Bank of America zwolnią prawie 2 tys. pracowników na całym świecie.
Inwestorów niepokoją również wyniki spółek za ostatni kwartał ubiegłego roku, które niedługo zaczną być publikowane. Przyniosą one bowiem informacje o tym, jak bardzo kryzys na rynkach wpłynął na kondycję przedsiębiorstw i jak dużego spowolnienia gospodarczego w Polsce możemy się spodziewać.
Dlatego według analityków na razie inwestorzy nie mają co liczyć na powrót dużych wzrostów na giełdę. Jak podkreśla Katarzyna Siwek, analityk z firmy Expander, dość prawdopodobne wydają się dalsze spadki. Taka sytuacja potrwa, dopóki większość inwestorów nie dojdzie do przekonania, że jest już bezpieczniej i pieniądze z lokat znów mogą włożyć na giełdę.
Łukasz Pałka