Na takie pożyczki w Polsce brakuje chętnych

Pożyczki społecznościowe miały postawić na głowie bankowy biznes – osoby potrzebujące kapitału i posiadające nadwyżki spotykają się na internetowych platformach i radzą sobie bez pośredników. Mimo 6-letniej historii, w Polsce się nie przyjęły. Zupełnie inaczej jest w USA i Wielkiej Brytanii, gdzie święcą tryumfy.


Prywatne internetowe pożyczki od początku miały rewolucyjny potencjał. Dla obu stron transakcji bezpośrednia wymiana jest korzystna – pożyczkodawca zarabia więcej niż na bankowej lokacie, a pożyczkobiorca może pożyczyć taniej niż w jakiejkolwiek instytucji.

W Polsce pożyczki społecznościowe miały jednak kiepski start. Na starcie zawodziły procedury weryfikacji użytkowników, a po pieniądze zgłosiło się sporo oszustów wykorzystujących anonimowość medium. Początkowe kłopoty zraziły do idei pożyczania w sieci odważniejszych innowatorów, a później zabrakło promocyjnego rozmachu. W efekcie Polacy poszukujący w sieci szybkiej pożyczki kierują się raczej do agresywnie reklamujących się firm pożyczkowych niż na rynki takie jak Kokos.pl, Finansowo.pl, Zakra.pl czy Lendico.pl.

Rynek podwaja wartość co pół roku

W wielu krajach pożyczki społecznościowe zdołały sobie wypracować solidną pozycję na rynku finansowym. W Wielkiej Brytanii, gdzie od 9 lat działa serwis Zopa, suma udzielonych na tej platformie pożyczek podwaja się co pół roku. Za jej pośrednictwem zmieniło właściciela ponad miliard funtów. Sprzyja temu ostra weryfikacja użytkowników – w zeszłym roku Giles Andrews, CEO Zopa, podawał, że odsetek niespłacanych zobowiązań wśród kontraktów zawartych na tej platformie wynosi zaledwie 1 procent.

Pożyczkodawcy zarabiają na udzielonych zobowiązaniach średnio 4,9 proc., czyli wielokrotnie więcej niż oferują lokaty bankowe. Średnie oprocentowanie pożyczek wynosi – zgodnie z danymi publikowanymi przez „The Economist” – 5,6 proc. W tym roku planowana jest także zmiana w prawie, która umożliwi objęcie inwestycji w prywatne pożyczki przywilejami podatkowymi typowymi dla oszczędności emerytalnych (włączenie ich do tzw. ISA).

W Stanach Zjednoczonych rynek podzieliły pomiędzy siebie dwa największe serwisy – Lending Club i Prosper. W 2013 roku pośredniczyły one w sumie w udzieleniu pożyczek na kwotę 2,4 mld dolarów, podczas gdy rok wcześniej ten wskaźnik wyniósł 870 mln dolarów. Dynamiczny wzrost to w dużej mierze zasługa inwestorów instytucjonalnych i zamożnych klientów indywidualnych – szacuje się, że na platformie Lending Club dwie trzecie aukcji finansują właśnie „grube ryby”, a nie drobni pożyczkodawcy.

W Polsce – długi pas startowy

Na polskim rynku liczby przedstawiają się zdecydowanie mniej imponująco. Największy lokalny gracz, Kokos.pl, pochwalił się w tym miesiącu że za jego pośrednictwem udzielono pożyczek na kwotę 100 mln zł. Zważywszy pięcioletnią historię biznesu można powiedzieć, że tempo rozwoju zawiodło oczekiwania optymistów.

Polskie rynki pożyczek społecznościowych od lat zmagają się z tymi samymi problemami – przede wszystkim niedostatkiem solidnych pożyczkobiorców oraz nieefektywnymi procedurami odzyskiwania opóźnionych należności. Nowi gracze na rynku „e-chwilówek” stanowią trudną konkurencję oferując drogie, ale szybkie pożyczki. Przechwytują oni najbardziej wiarygodnych klientów, stosując procedury weryfikacji opierające się na podobnych założeniach jak platformy pożyczkowe.

W tym tygodniu nowy produkt przedstawił serwis Zakra.pl – pożyczkę społecznościową zabezpieczoną hipoteką. Być może właśnie pożyczki na dłuższe terminy i dodatkowo dające inwestorom prawne zabezpieczenie zwrotu środków pozwolą polskiemu social lending wyjść z marazmu?

Michał Kisiel

Bankier.pl

m.kisiel@bankier.pl