Nawet kilka miliardów złotych rocznie może tracić branża ubezpieczeniowa na oszustwach związanych z polisami. Tropieniem naciągaczy zajmują się same towarzystwa ubezpieczeniowe – przy wsparciu policji, detektywów i KNF. Jak wygląda zapobieganie kolejnym finansowym przekrętom?
Żeby znaleźć się na czołówkach codziennych gazet trzeba być bardzo znanym albo dopuścić się prawdziwego świństwa. Zwycięstwo na tym polu odniósł kilka lat temu John Darwin, brytyjski nauczyciel i pracownik więzienia, który upozorował własną śmierć, by z pomocą żony wyłudzić odszkodowanie od
Pikanterii całej sprawie dodaje wątek Google’a, który przyczynił się do skazania Johna Darwina. Kilka dni po jego „powrocie do świata żywych” dziennik Daily Mirror opublikował fotografię nadesłaną przez jedną z internautek. Gdy ta wpisała do wyszukiwarki frazę „John Anne Panama” – ku zaskoczeniu swojemu, a później wszystkich innych – znalazła całkiem świeże zdjęcie uśmiechniętego małżeństwa na internetowej stronie MoveToPanama.com.
Oszustwa duże i małe
Historia Darwina to przypadek szczególnie głośny. Codzienne oblicze przestępczości ubezpieczeniowej to jednak nie tylko przekręty stulecia, ale mniejsze i większe oszustwa, jakich każdego dnia dopuszczają się pojedyncze osoby, zorganizowane szajki i specjaliści z różnych branż. Skalę problemu widać dobrze na przykładzie ubezpieczeń pojazdów, gdzie swoją rolę do odegrania mają mechanicy, laweciarze, rzeczoznawcy czy medycy. Polisy samochodowe uchodzą za najbardziej wdzięczne do oszukania ubezpieczyciela. Typowym można już nazwać naginanie faktów nt. niechlubnej historii ubezpieczeniowej, celem uniknięcia zwyżek za ubezpieczenie.
Organa ścigania wielokrotnie notują też przypadki zawyżania rozmiarów powypadkowych strat, np. dzięki zamianie uszkodzonych części pojazdu na… jeszcze bardziej uszkodzone części pojazdu (to tzw. tuning odszkodowań). Ale nie mniej skutecznym polem do manipulowania wypłatami ubezpieczycieli są szkody z tytułu uszczerbków na zdrowiu, strat w mieszkaniach czy siedzibach firm.
Według danych pochodzących z rynku, w 2009 roku zanotowano łącznie ponad 7,5 tys. przestępstw ubezpieczeniowych. Ze względu na aktywność, liczebność i nieograniczoną wręcz pomysłowość oszustów, nie pomoże tu więc – jak w przypadku Darwina – sam tylko Google; zmaganiom z przestępczością stawiają czoła instytucje różnej maści.
Ubezpieczyciel z policją i detektywem przy boku
Oszustwa finansowe, w tym wymierzone przeciwko ubezpieczycielom, noszą znamiona przestępstw. Dotyczą kradzieży, włamań, podżegania do popełnienia czynów zabronionych, dlatego przeciwdziałaniem im z urzędu zajmuje się policja – we współpracy z ubezpieczycielami. Potwierdza to Marcin Tarczyński, rzecznik prasowy Polskiej Izby Ubezpieczeń: – Zakłady ubezpieczeń na bieżąco współpracują z policją w obszarze przestępczości ubezpieczeniowej – mówi. – Na linii policja-ubezpieczyciel mamy stałą wymianę informacji na temat uprawdopodobnionych prób wyłudzeń odszkodowań. Organizowane są także wspólne szkolenia z zakresu przestępczości ubezpieczeniowej. Nie chcemy jednak zdradzać więcej szczegółów tej współpracy. Im mniej o niej wiadomo, tym bardziej jest skuteczna.
Wiadomo natomiast, że problem pojawia się wszędzie tam, gdzie sprzedają się polisy. W zrzeszającym ubezpieczycieli samorządzie, jakim jest PIU, poświęca mu uwagę specjalna Podkomisja Przestępczości Ubezpieczeniowej. Poza tym każda z firm radzi sobie na własną rękę – jedne powołują do życia wydzielone komórki do walki z przestępczością, inne przerzucają ciężar na zewnątrz.
Korzystają wtedy z usług biur kryminalnych, detektywów, ośrodków badań. Na jakie wsparcie mogą liczyć? Jan Gałkowski z biura kryminalistycznego prowadzącego serwis rekonstrukcjewypadkow.pl wyjaśnia, że zlecenia od towarzystw ubezpieczeniowych sprowadzają się głównie do ustalenia czy wypadek nie był fikcyjny, kto był sprawcą, a kto faktycznym poszkodowanym i czy można mówić o próbie wyłudzenia odszkodowania. – To samo dotyczy klientów indywidualnych, którzy chcą udowodnić swoją niewinność lub nie zgadzają się z decyzją sądu bądź prokuratury – dodaje Gałkowski.
Przestępcom po łapkach
„Skuteczne zwalczanie przestępstw ubezpieczeniowych zależy w dużej mierze od jakości współpracy i współdziałania zakładów ubezpieczeń z organami ścigania” – zaznacza Policja w jednym ze swoich opracowań na temat zwalczania przestępczości. Problem wydaje się jednak leżeć gdzie indziej. Czy w kulejącej wciąż współpracy pomiędzy towarzystwami, jak sugeruje KNF? Również. Trudno przecież nie zgodzić się z argumentem, że skuteczniejsza wymiana informacji o ubezpieczonych wypełni dzisiejsze luki i pozwoli osiągać lepsze wyniki w zwalczaniu przestępczości.
Bez względu na to, czy sukcesem nazywać się wtedy będzie malejącą wartość oszustw, mniejszą ich częstotliwość czy może szybszą wykrywalność – nie odniesie go nawet cały, stojący ramię w ramię, zastęp ubezpieczycieli. Brakującym ogniwem zawsze pozostanie społeczne reagowanie na przypadki przestępczości – już nawet nie samo dopuszczanie się przestępstwa, ale i przyzwalanie na nie. Stąd zalecenia Komisji Nadzoru Finansowego, by edukować w temacie skutków wyłudzeń dla całego rynku. I do całego rynku ten przekaz trafić miałby – od właścicieli polis, przez ofiary wypadków i instytucje mające z nimi styczność, po samych pracowników ubezpieczalni.
Szczególnie ważna i wcale nie przypadkowa jest obecność w tym gronie tych ostatnich. W Stanach Zjednoczonych ubezpieczeniowe fraudy uważa się za jedno z najbardziej kosztownych przestępstw popełnianych przez „białe kołnierzyki”. Powołując się na te fakty, burmistrz stanu Michigan zorganizowała w 2009 roku obchody Tygodnia Walki z Przestępczością Ubezpieczeniową. Towarzyszyły mu m.in. billboardy, broszury i spoty reklamowe wyjaśniające istotę i konsekwencje oszustw związanych z polisami. Efekty takiej kampanii są trudno mierzalne, za to miny tych, którzy przypadkiem odnajdą i w sobie pierwiastek przestępcy – bezcenne.
Źródło: Bankier.pl