Czwartkowa sesja w Nowym Jorku miała stać pod znakiem oczekiwania na piątkowy raport z Departamentu Pracy. Tak też było, tyle że nastroje inwestorom zepsuł nieoczekiwany wzrost liczby noworejestrwanych bezrobotnych. Indeksy utrzymały się jednak na stosunkowo wysokich poziomach.
W minionym tygodniu po stanowe zasiłki dla bezrobotnych zgłosiło się 479 tysięcy osób, a więc o 19 tysięcy więcej niż tydzień temu. Tymczasem analitycy spodziewali się spadku tej liczby do 454 tys. Aż o połowę (czyli o 197 tys.) wzrosła liczba Amerykanów ubiegających się o przedłużone zapomogi wypłacane z budżetu federalnego.
„Te liczby mówią nam, że przedsiębiorcy nie mają pewności co do wzrostu produkcji (…) Biznes jest zainteresowany w utrzymaniu marż, ponieważ nie jest przekonany co do siły przyszłego wzrostu gospodarczego” – komentował Alan Gayle z RidgeWorth Capital Management, cytowany przez agencję Bloomberga.
Obawy sceptyków wzmocnił jeszcze Mohamed El-Erian, zarządzający w Pacific Investment Management, czyli w największym funduszu obligacji na świecie. El-Erian, który intensywnie kupuje amerykańskie obligacje skarbowe, dał 25% szans scenariuszowi zakładającemu wtórną recesję i deflację w Stanach Zjednocoznych. Rentowność papierów 10-letnich spadła dziś o 5 pb., zaś dochodowość obligacji dwuletnich pozostaje blisko historycznego minimum.
Takie informacje musiały wywołać przecenę akcji. Jednakże spadki nie były zbyt głębokie. Indeks S&P500 ponownie odbił się od wsparcia wyznaczonego przez swą 200-sesyjną średnią kroczącą i zakończył dzień ze stratą ledwie 0,1%. Nasdaq spadł o pół procent, zaś Dow Jones obniżył się raptem o pięć setnych procenta.
Ale wydarzeniem dnia na Wall Street była drożejąca pszenica. Od czerwca notowania tego surowca uległy niemal podwojeniu i są najwyższe od 23 miesięcy. Tylko dziś cena pszenicy w Chicago wzrosła o 7,6%. Katalizatorem czwartkowego ruchu był zakaz eksportu tego zboża z Rosji, co jest pochodną suszy niszczącej zbiory u naszego wschodniego sąsiada.
Źródło: Bankier.pl