„Bankowe lokaty wciąż pozostają najpopularniejszym sposobem oszczędzania Polaków – trzymamy na nich prawie 240 mld zł. W 2006 r. ta kwota wzrosła co prawda o kolejne 19 mld zł, ale tylko 12 mld zł to nowe wpłaty, a reszta – odsetki od góry wcześniej zgromadzonych pieniędzy. W tym samym czasie do funduszy inwestycyjnych napłynęło prawie trzy razy więcej – 30 mld zł nowych pieniędzy. Na bankowym depozycie można było w ubiegłym roku zarobić średnio tylko 3 proc. rocznie, a w funduszu z udziałem akcji – od 15 do 80 proc. (w zależności od poziomu ryzyka).” – podaje dziennik.
„Bankowcy na dłuższą metę nie mogą sobie pozwolić na oddawanie klientów funduszom, bo muszą z czegoś finansować udzielanie nowych kredytów. W ubiegłym roku nasze zadłużenie wzrosło o ponad 40 mld zł. Modne są więc lepiej oprocentowane od zwykłych lokat konta oszczędnościowe, z których można wypłacać pieniądze bez utraty odsetek (np. OKO promowane przez ING Bank Śląski czy „konto samooszczędzające” w Polbanku).” – czytamy.
„Coraz więcej jest lokat powiązanych z funduszami inwestycyjnymi (np. SuperDuet w Millennium). Bank płaci za lokatę nawet 7-8 proc, ale w zamian klient musi ulokować część pieniędzy w funduszu inwestycyjnym (od którego bank pobiera prowizję za „przyprowadzenie” klienta). Nieoficjalne szacunki mówią o kilku miliardach złotych, które klienci już umieścili na takich lokatach.” – czytamy dalej.
– Szacujemy, że w takich rozwiązaniach Polacy w zeszłym roku ulokowali przynajmniej 5 mld zł – mówi Maciej Kossowski, ekspert Expandera, firmy zajmującej się doradzaniem w sprawach finansów osobistych.
Więcej na temat w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej”.