Przy sprzyjających warunkach płynących z Azji, gdzie japoński Nikkei wzrósł o ponad 2 procent oraz porannych niewielkich wzrostach na europejskich parkietach, nie było powodów do zbytniego zmniejszania skali wzrostów. Brakowało również paliwa do kontynuacji zwyżki. Przeszkadzała technika, gdyż indeks WIG20 zmagał się z grudniowymi szczytami, które dopiero pod sam koniec udało się przebić. Oznacza to, że naruszone zostało górne ograniczenie dotychczasowego trendu bocznego, co otwiera drogę w kierunku ważnej granicy 1900 punktów, której przebicie pozwoliłoby na uformułowanie się formacji podwójnego dna zapowiadającej pokaźne wzrosty.
Motorami dzisiejszych wzrostów był KGHM, który korzysta na odbiciu cen surowców naturalnych oraz bank Pekao SA. Wzrostami powyżej 6 procent mogły się również pochwalić akcje TP SA. Pokaźne wzrosty oraz wybicie ponad grudniowe szczyty nie zostały jednak poparte przynajmniej umiarkowanymi obrotami. Początek pełnego tygodnia handlu oraz utrzymujące się nadzieje dobry początek roku powinny przyciągać inwestorów. Brak ich zainteresowania można odczytywać jako zły znak.
W ciągu dnia szeroko opisywanemu efektowi stycznia pomagały informacje płynące z Niemiec i USA, które niejako wstrzymywały indeksy przed realizacją zysków. Chwiejące się potęgi gospodarcze przed katastrofą mają bowiem uchronić rządowe programy pomocowe. Kanclerz Angela Merkel przekonała się do kolejnego pakietu stymulującego, pomimo, że jeszcze niedawno sprzeciwiała się pomocy przed wrześniowymi wyborami. Podobnie rozmowy z liderami Kongresu prowadzi prezydent elekt Obama, który chce zasilić portfele Amerykanów ulgami podatkowi o wartości około 300 mld dolarów. Cały pakiet pomocowy ma zamknąć się kwotą znacznie większą, gdyż wynoszącą 775 mld dolarów, ale to właśnie wspomniane ulgi mają zwiększyć konsumpcję, która pozostaje motorem gospodarki amerykańskiej. Pytanie jakie można sobie zadawać, to czy amerykański konsument bombardowany informacjami o kryzysie oraz coraz większym bezrobociu przypadkiem nie zechce zwiększyć oszczędności kosztem konsumpcji. Właśnie obawy o niemożliwość łatwego zwiększenia konsumpcji oraz chęć realizacji zysków ciążyły nowojorskim indeksom na otwarciu. Lepsze od prognoz dane o wydatkach na inwestycje budowlane w listopadzie uruchomiły jednak siły popytowe na Wall Street, które udzieliły się również krajowym inwestorom. GPW dzień zakończyła więc wzrostem prawie 5 procentowym.
Na krajowy rynek walutowy powoli wraca płynność, która powinna uspokoić wahania złotego i doprowadzić do przynajmniej korekcyjnego umocnienia rodzimej waluty. W poniedziałek jednak złoty pozostawał pod presją. Co prawda rano mieliśmy do czynienia z krótkotrwałym ruchem na południe, ale krótkotrwałym, gdyż umocnienie się dolara ponownie osłabiło złotego w kierunku 4,15 za euro. Ruch ten w końcówce dnia wyraźnie się odwrócił co niestety nie neguje utrzymującego się wyraźnego trendu osłabiania się złotówki.
Łukasz Bugaj
Analityk