Nadzór domaga się zmian na rynku kart kredytowych

„- Chodzi nam o trzy kwestie – informacje dotyczące limitu przyznawanego w karcie kredytowej, dodawanie do niej ubezpieczeń oraz termin spłaty, którego przekroczenie wiąże się z dodatkową opłatą – mówi Adam Płociński, dyrektor pionu międzysektorowego w Komisji Nadzoru Finansowego.

Mimo że karty kredytowe są coraz bardziej popularne – banki wydały ich już ponad 9 mln – wiele osób nadal nie rozumie, i ak ten produkt działa, kiedy i jak trzeba spłacać swoje zadłużenie. Dlatego też KNF chce, żeby banki, zanim kartę zaoferują, przygotowały klienta do korzystania z niej. Wyjaśniły, że jeśli nie spłaci chociaż części zadłużenia w terminie, to bank każe mu za to dodatkowo zapłacić.”, czytamy dalej.

„Komisji zależy też na tym, by informowano o ubezpieczeniach, które do kart są dodawane. Banki co miesiąc ściągają za nie składkę, a klienci często nawet nie wiedzą, że je mają i że mogą z nich zrezygnować. Konsekwencją tej niewiedzy jest także to, że nawet gdy dojdzie do jakiegoś zdarzenia, właściciel karty nie stara się o odszkodowania, mimo że ma stosowne ubezpieczenie.

– Pracujemy nad standardami dotyczącymi polityki informacyjnej banków związanymi z kartami. Trudno dziś przesądzić, czy przybiorą postać uchwały – mówi Adam Płociński.”, pisze dziennik.

Jeszcze kilka lat temu karta kredytowa była symbolem luksusu. Dziś jest to produkt kierowany także do klienta, który osiąga dochody w wysokości 500-700 zł. Kredyt w karcie jest jednak drogi. Spośród dziesięciu największych wystawców kart kredytowych, większość oferuje oprocentowanie przekraczające 20 procent.

Więcej szczegółów w „Rzeczpsopolitej”.
Na podstawie: Eliza Więcław