NFZ nie musi być monopolistą, lecz szpitale o tym nie wiedzą

Zarówno publiczne jak i niepubliczne szpitale mają  dziś prawo współpracować z prywatnymi ubezpieczycielami, poza kontraktem z NFZ. Tego typu komercyjne umowy pomogłyby rozładować kolejki i zasiliłyby system opieki zdrowotnej dodatkowymi pieniędzmi. Kłopot w tym, że nie wszystkie zakłady opieki zdrowotnej i ich właściciele zdają sobie sprawę, że są uprawnieni do takiej współpracy.

Według danych NFZ, w kolejkach do szpitali i procedur zabiegowych czeka dziś w Polsce 650 tys. osób. Jednocześnie w szpitalach wykorzystuje się tylko 70 proc. dostępnych dla pacjentów miejsc. Dlaczego więc, mimo wolnych miejsc w szpitalach, kolejki do zabiegów z roku na rok są coraz dłuższe? – Trzeba jasno powiedzieć, że długie oczekiwanie na zabieg nie wynika ze zbyt małej liczby lekarzy lub braku miejsc dla pacjentów. W Polsce nie mamy do czynienia z kolejkami do procedur. To są wyłącznie kolejki do publicznych pieniędzy – mówi Paweł Kalbarczyk, przewodniczący Komisji Ubezpieczeń Zdrowotnych i Wypadkowych PIU.

Owa „kolejka do pieniędzy” wynika z obecnego kształtu systemu opieki zdrowotnej, w którym wszystkie polskie szpitale skazane są na jedynego systemowego płatnika – Narodowy Fundusz Zdrowia. Każdy zabieg, wykonany ponad ustalony przez NFZ limit, oznacza zadłużenie placówki. W związku z tym zakłady opieki zdrowotnej, choć mogłyby wykonywać dużo więcej zabiegów, muszą trzymać się limitów, narzuconych przez kontrakt z NFZ. – Jedynym rozwiązaniem tego problemu są prywatne ubezpieczenia szpitalne. Szpitale wykorzystałyby swój potencjał, realizując usługi komercyjne, których kosztów nie jest w stanie pokryć NFZ. Taka współpraca to nie tylko zasilenie systemu opieki medycznej w dodatkowe pieniądze, ale także wypełnienie misji publicznej, czyli zapewnienie wysokiego standardu świadczeń wszystkim  tym, którzy ich potrzebują – mówi Paweł Kalbarczyk.

Z analiz przeprowadzonych przez renomowaną kancelarię prawniczą Domański Zakrzewski Palinka wynika, że komercyjne usługi we współpracy z ubezpieczycielami ma prawo świadczyć każdy zakład opieki zdrowotnej. Niezależnie od tego, czy jest to zakład publiczny (SPZOZ) czy niepubliczny (NZOZ).

NZOZ-y, prowadzone są przez samodzielnych przedsiębiorców lub spółki samorządowe i mają prawo określać swobodnie, z kim i na jakich warunkach wchodzą w relacje gospodarcze. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku SPZOZ-ów, których organami założycielskimi są samorządy. – Uzasadnieniem dla zawierania przez SPZOZ-y takich samych umów jest między innymi ustrojowe zadanie samorządów, mówiące o rozpoznawaniu i określaniu potrzeb zdrowotnych występujących na obszarze działania danej jednostki, niezaspokojonych wskutek braku możliwości ich sfinansowania przez NFZ. Podpisywanie umów z ubezpieczycielami jest niczym innym, jak właśnie zaspokajaniem takich potrzeb – wyjaśnia dr Marcin Matczak, partner w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Ponadto, ustawodawca w przepisach o zakładach opieki zdrowotnej wprost zezwolił  na zawieranie przez SPZOZ umów z prywatnymi ubezpieczycielami.

Przedstawiciele PIU podkreślają, że wciąż duża część zarówno samorządów, jak i samych SPZOZ-ów nie jest świadoma tego, że ma pełne prawo wyjść spod dyktatu NFZ, podpisując umowy z komercyjnymi partnerami. Uświadomienie im tej możliwości, a co za tym idzie upowszechnienie prywatnych ubezpieczeń szpitalnych, to korzyść dla wszystkich podmiotów funkcjonujących na rynku opieki medycznej. Z szacunków PIU wynika, powszechność ubezpieczeń oznacza dla systemu opieki zdrowotnej dodatkowe 300 mln zł w ciągu pierwszych pięciu lat. To oznacza kilkadziesiąt tysięcy więcej zabiegów operacyjnych rocznie i szybsze rozładowanie kolejek. A wszystko to bez konieczności podnoszenia składki na powszechne ubezpieczenie zdrowotne. Prywatne polisy szpitalne pomogą ograniczyć skalę  największego absurdu, funkcjonującego w obecnym systemie – limitów na planowe świadczenia operacyjne i wydłużające się do nich kolejki.

Do upowszechnienia ubezpieczeń nie wystarczy jednak samo podnoszenie świadomości. Polska jest prawdopodobnie jedynym krajem UE, w którym pojęcia prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego nie istnieje w przepisach prawa. Ponadto przepisy nie przewidują żadnych ulg i zwolnień podatkowych, związanych z zawarciem umowy prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Takie ulgi wprowadzono już w dwóch trzecich krajów, należących do UE. – Bez jasnego zdefiniowania w przepisach prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego, bez określenia ról poszczególnych  podmiotów w takim systemie, wreszcie bez zachęt, umożliwiających rozwój prywatnych ubezpieczeń, oczekiwać możemy w Polsce jedynie coraz dłuższych kolejek do zabiegów i coraz niższego standardu świadczonych usług – uważa  Paweł Kalbarczyk.  

Źródło: Polska Izba Ubezpieczeń