Nie wiedzieli, czy nie chcieli wiedzieć?

Niemal 160-letni, zaliczany do filarów Wall Street – Lehman Brothers (LB) był jednym z największych korporacyjno-inwestycyjnych banków świata, więc gdy 15 września 2008 r. ogłosił upadłość, musiało się to odbić echem w gospodarce światowej. Skutki tego zdarzenia były tak duże, że uważa się je za symboliczny początek kryzysu finansowego.

Inwestowanie w bankruta

Za pośrednictwem Citi Handlowego w strukturyzowane obligacje Lehman Brothers zainwestowało w Polsce 229 osób, które wykupiły papiery za 15 mln dolarów. Wartość pojedynczego portfela wahała się między 100 a 400 tys. zł. Po ogłoszeniu decyzji o upadku amerykańskiego giganta kilkunastu wierzycieli poczuło się oszukanych, ponieważ – ich zdaniem – Citi Handlowy zapewniał o bezpieczeństwie produktu, małym ryzyku, czyli wprowadził inwestorów w błąd. Grupa ta wystąpiła do banku o zwrot utraconych pieniędzy – łącznie 2 mln zł. Citi Handlowy odmówił, a w oświadczeniu rozesłanym do mediów bronił się, że był tylko dystrybutorem w transakcji i nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania LB.

Zaproponował za to, że w imieniu pokrzywdzonych wystąpi do Amerykanów z roszczeniami (na propozycję przystali prawie wszyscy) i będzie informować pechowych nabywców o przebiegu postępowania upadłościowego LB w USA oraz w Holandii. Jednak poszkodowani postanowili zgłosić się do kancelarii Grynhoff Woźny i Wspólnicy (GWW), która zapowiedziała oddanie sprawy do sądu, jeśli Citi Handlowy nie zgodzi się na ugodę. Prawnicy kancelarii twierdzili, że mają dowody na to, iż bank wprowadzał w błąd klientów, ponieważ w momencie sprzedaży zapewniał (poprzez doradców) o całkowitym bezpieczeństwie obligacji. Profil ryzyka papierów dłużnych został oceniony jako niski – przyznano mu drugi poziom w 6-stopniowej skali. Bank sprzedawał papiery do kwietnia 2008 r. (LB upadł pięć miesięcy później).

GWW zarzucał Citi Handlowemu, że ten oferował obligacje, choć wiedział o złej sytuacji LB – był w końcu poprzez spółkę matkę (Citigroup) jednym z jego największych pojedynczych udziałowców (4,5 proc. akcji). – W momencie sprzedaży obligacji (czyli do kwietnia 2008 r.) nie mieliśmy żadnej wiedzy na temat problemów Lehman Brothers. Agencje ratingowe oraz rynek wysoko wyceniali te obligacje także po zakończeniu ich dystrybucji przez nas – ripostuje Dorota Szostek-Rustecka z biura prasowego Banku Handlowego SA. W opublikowanym oświadczeniu rzecznik Citi Handlowego Paweł Zegarłowicz zapewniał, że rzetelnie informowano klientów o charakterze produktu, m.in. o tym, iż nie są one depozytem, zobowiązaniem, ani nie są gwarantowane przez Bank Handlowy. Dystrybutor nie gwarantował też zysku ani ochrony kapitału. – W okresie dystrybucji papierów Lehman miał rating A+, a emitent (Lehman Brothers Treasury Co. B.V.) oraz gwarant (Lehman Brothers Holdings Inc.) tego produktu dawali gwarancje zwrotu 100 proc. zainwestowanego kapitału – dodaje Szostek-Rustecka.

Śledczy: bank nie wiedział o złej kondycji emitenta

Po zawiadomieniu złożonym przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, do którego zgłosili się poszkodowani, sprawą zainteresowało się Centralne Biuro Śledcze w Warszawie. Jej szef Sebastian Michalkiewicz w rozmowie z „Pulsem Biznesu” stwierdził, że klienci dysponowali materiałami, w których przedstawiciele banku zapewniali o zysku z obligacji. Po wystąpieniu pokrzywdzonych o odszkodowanie Citi Handlowy zażądał zwrotu tych dokumentów. Jednak 10-miesięczne śledztwo, w trakcie którego przesłuchano także kierownictwo banku, nie potwierdziło zarzutów inwestorów. – Zostało umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego. Nie wykazano, aby pracownicy banku w momencie sprzedaży obligacji mieli wiedzę o złej kondycji finansowej Lehman Brothers – informuje prokurator Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Spośród kilkunastu pokrzywdzonych z tą decyzją nie zgodziło się dwóch i złożyło odwołanie, które rozpatrzy Sąd Okręgowy w Warszawie. Dowiedzieliśmy się, że osoby te nie są już reprezentowane przez kancelarię GWW.

–>