Niepewna gra pod Fed. Amerykańskie giełdy w defensywie

Wtorkowa sesja w Nowym Jorku mogła srodze rozczarować posiadaczy akcji. Indeks S&P500 nie sforsował technicznego oporu, zawrócił i w końcówce sesji zabarwił się na czerwono. Najgłośniej znów było o Grecji, ale na decyzje inwestorów wpływały też spekulacje na temat polityki Rezerwy Federalnej.

W Europie niemal od samego rana panowała atmosfera ulgi. Inwestorzy niezbyt przejęli się decyzją agencji Standard & Poor’s, która dość nieoczekiwanie obniżyła rating Włoch. Włoskie obligacje taniały, ich rentowność kierowała się w stronę psychologicznego poziomu 6%, ale do jej osiągnięcia podobno nie dopuściły interwencje Europejskiego Banku Centralnego.

Indeksy na Starym Kontynencie zaczęły jednak dynamicznie rosnąć. Cieszono się z deklaracji, że przedstawiciele MFW, EBC i KE (tzw. trojka) wracają do Aten – w domyśle, aby sfinalizować udzielenie kolejnej transzy kredytu, bez którego Grecja zbankrutuje w połowie października. Rynek za dobrą monetę przyjął fakt terminowej spłaty 769 mln euro odsetek od greckich obligacji oraz sprzedaż na rynku bonów skarbowych za 1,6 mld euro.

To był jednak koniec dobrych wiadomości. Po rynku krążyły dość wiarygodne plotki o tym, że kto tylko może, rezygnuje ze współpracy z francuskimi bankami. Gdy wszystkie te informacje połączyć w całość, rysuje się obraz kryzysu bankowego, jaki wybuchł po upadku Lehman Brothers.

Tradycyjnie już kiepsko zaprezentowały się dane z amerykańskiego sektora mieszkaniowego. W sierpniu liczba nowych budów spadła o 5% mdm i rozczarowała analityków. Pocieszeniem był za to wzrost liczby pozwoleń. Wydano ich o 3,2% więcej niż przed miesiącem oraz o 7,8% więcej niż przed rokiem.

Optymizm tłumiła jednak obniżka prognoz gospodarczych Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Obok Grecji największa rewizja objęła Stany Zjednoczone, których PKB ma w tym roku wzrosnąć zaledwie o 1,5% wobec 2,5% oczekiwanych w poprzedniej prognozie. W roku 2012 dynamika PKB ma według Funduszu przyspieszyć do 1,8% (poprzednio: 2,7%).

To wszystko jednak nie miało wielkiego znaczenia. Nowojorskie indeksy wspierane entuzjazmem Europejczyków i napędzane wiarą w cudowną moc Rezerwy Federalnej pognały na północ. S&P500 zatrzymał się dopiero na wysokości 1.220 punktów (+1,3%) i wyrównał stanowiące silny opór lokalne maksimum z końca sierpnia.

Obóz byków bez większego przekonania starał się sforsować tę barierę przez następne kilka godzin. Jednak pod koniec sesji uaktywniła się podaż, która zepchnęła S&P500 nieznacznie pod kreskę, a Dow Jones sprowadziła do parteru. Nasdaq spadł o 0,8%. Takie zachowanie rynku zdradza sporą niepewność przed jutrzejszym komunikatem FOMC. Inwestorzy mają świadomość, że Fed nie ma w swoim arsenale żadnej antyrecesyjnej Wunderwaffe i że niewiele może obecnie zrobić, aby poprawić stan gospodarki.

Źródło: Bankier.pl