Notatki o skandalu korupcyjnym w Siemens AG

Dla większości ludzi uczciwe podejście do rzeczy jest odstępstwem od normalnego sposobu działania i naruszeniem zasad codziennego zakłamania

Zoe Heller

W mglisty poranek 15 listopada 2006 roku kilkuset niemieckich policjantów, prokuratorów i urzędników służb skarbowych przeprowadziło jednoczesne rewizje w ponad 30 biurach i mieszkaniach pracowników koncernu Siemens AG – jednej z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych na świecie niemieckich firm. Podstawą prawną zakrojonych na bardzo szeroką skalę działań śledczych pod kryptonimem „Operacja Amigo”, bezprecedensowych wobec tak dużej korporacji, były udokumentowane podejrzenia o nielegalne transfery finansowe (korupcja, malwersacje, pranie brudnych pieniędzy), odkryte przez służby nadzoru finansowego w trakcie trwających od 2004 roku niejawnych postępowań w Liechtensteinie i Szwajcarii.

Podejrzenia były na tyle wiarygodne i udokumentowane, że pozwalały na wydanie nakazu rewizji, w tym w biurach prezesa zarządu i wysokich rangą dyrektorów, aresztowanie podejrzanych oraz postawienie im zarzutów popełnienia przestępstw finansowych na kwotę około 20 mln EUR. W wyniku działań śledczych zatrzymano 12 osób, w tym 10 byłych pracowników Siemensa (m.in. dyrektora finansowego działu telekomunikacji, dyrektora ds. sprzedaży zagranicznej, szefa audytu wewnętrznego, szefa rachunkowości i controlingu) – podejrzewanych o organizowanie i wręczanie łapówek w celu uzyskania zamówień. Zabezpieczono ponad 30 tys. dokumentów i kilka tysięcy dysków komputerowych.

Od pierwszego dnia śledztwa władze Siemens AG, potwierdzały fakt istnienia nieprawidłowości w funkcjonowaniu firmy i deklarowały wszelką pomoc (fully supporting) w wyjaśnieniu prawdy i ukaraniu winnych. Zastrzegając jednakże, że spółka Siemens AG jest tylko świadkiem w sprawie podejrzewanych o dokonywanie przestępstw pracowników koncernu. Skala podjętych wówczas działań śledczych wobec największej firmy Republiki Federalnej Niemiec przykuła uwagę światowych mass mediów, które nieco na wyrost okrzyknęły sprawę „skandalem”. Jednak dalszy szybki bieg wypadków i ujawniane kolejne fakty pozwoliły już niebawem stwierdzić, że określenie to jest całkiem na miejscu.

W ponad rok od tamtych wydarzeń warto podjąć próbę podsumowania ujawnionych faktów, mechanizmów korupcji korporacyjnej, reakcji spółki na groźną sytuację kryzysową, a także prześledzenia skutków afery korupcyjnej dla losów samej spółki, jej organów oraz poszczególnych osób z gremiów kierowniczych. Spojrzenie z dzisiejszej perspektywy pozwala zweryfikować słuszność tez formułowanych w trakcie przebiegu opisywanych tu wydarzeń.

Prolog

Powszechnie akceptowaną zasadą corporate governance jest zasada przejrzystości (transparency), czyli dostępności dla wszystkich interesariuszy (stakeholders) możliwie wielu informacji o działaniach i zachowaniach spółki. W samej spółce realizują tę zasadę m.in. specjalne służby investor relations ale również inni stakeholders, w tym szeroko rozumiane media (od agencji prasowych, poprzez dzienniki, telewizję, po serwisy internetowe), które przekazując informacje o spółkach przyczyniają się do zmniejszenia asymetrii informacyjnej pomiędzy insiders a inwestorami. Ważną role spełniają również naukowcy – dzięki ich badaniom możliwe jest agregowanie rozproszonych informacji, formułowanie hipotez, a poprzez ich weryfikację poznawanie określonych prawidłowości i, w efekcie, tworzenie teorii ułatwiających zrozumienie zachodzących zjawisk. Dzięki publikacji wyników badań, inwestorzy mogą uzbroić się w narzędzia, pozwalające na skuteczniejszy odbiór signalingu spółki, a także efektywniej wykorzystywać instrumenty służące ujawnianiu prawdy o jej działaniach.

Dodajmy, że wnioski płynące z analizy przypadku Siemens AG mogą okazać się przydatne również w Polsce – m.in. ze względu na przewidywany wzrost obecności transnarodowych koncernów na naszym rynku, w związku z planami rozbudowy infrastruktury przed mistrzostwami piłkarskimi EURO 2012. Oznacza to coraz większą skalę i zakres inwestycji, a co za tym idzie współpracę różnych szczebli administracji publicznej i biznesu z potężnymi partnerami korporacyjnymi – międzynarodowymi i krajowymi.

Z drugiej strony, warte poznania i upowszechnienia są osiągnięcia wielkich korporacji w zakresie zarządzania, a szczególnie zarządzania rozległymi globalnymi strukturami, zarządzania wiedzą, a także – jak w analizowanym tu przypadku – zarządzania kryzysem. Tej wiedzy nigdy dosyć, a rzeczą znamienną jest, że „afery”, „skandale” i kryzysy są często jedyną okazją, aby dowiedzieć się w szczegółach jak funkcjonują złożone struktury korporacyjne i z czego wynikają ich dysfunkcje. Pojawia się tu też ważne pytanie o jakość i znaczenie korporacyjnej prawdy (corporate truth).

Prezentowany Czytelnikom clinical paper jest częścią szerszej tendencji do prezentowania studiów przypadków międzynarodowych koncernów, które to opracowania wnoszą powiew empirii w dyskusje na temat aktualnych problemów i stanu corporate governance w największych lub/i najdynamiczniej rozwijających się spółkach głównych systemów gospodarczych świata.

Zastosowana metodologia case study wpłynęła na strukturę artykułu. Najpierw zaprezentowany jest opis mechanizmów i skutków korupcji, ujawnionych w wyniku przeprowadzonego przez bawarską prokuraturę śledztwa, a poznanych z doniesień prasowych oraz publikacji spółki. Następnie analizie poddano zastosowane przez spółkę zarządzanie kryzysem i jego efekty. Lektura kolejnej części artykułu daje wiedzę o corporate governance i strategii organizacji dotkniętej plagą korupcji. Następnie przedstawiona została dyskusja dotyczącą interpretacji i poglądów nt. opisywanych wydarzeń. Artykuł zamyka krótki opis obecności Siemensa w Polsce oraz podsumowanie. Studium uzupełniają biogramy głównych postaci, kalendarium wydarzeń oraz bibliografia przedmiotu.

Alchemia korupcji

O ile wydarzenia pamiętnego listopadowego poranka mogły dla międzynarodowej opinii publicznej i świata biznesu (akcjonariuszy) wydawać się gromem z jesiennego nieba – przywołującym nieprzyjemne skojarzenia z przypadkami Enronu czy WorldComu – o tyle analitycy i komentatorzy szybko osadzili tę sytuację we właściwym kontekście.

Siemens był już niejednokrotnie wymieniany w sprawach dotyczących korupcji. Lista doniesień o podejrzanych, niezgodnych z prawem działaniach Siemensa w praktyce handlowej liczy co najmniej kilkanaście pozycji i sięga 1914 roku, gdy na jaw wyszła sprawa prowizji wypłaconej przez firmę urzędnikowi – w związku z wygranym przez spółkę Siemens-Halske przetargiem na dostawy dla japońskiej marynarki wojennej.

Trzeba oczywiście podkreślić, że Siemens nie jest jedyną korporacją posądzaną o praktykowanie przekupstwa. W ostatnich miesiącach agencje prasowe donosiły o uwikłaniu w afery korupcyjne takich firm, jak BMW, Daimler-Chrysler, Karlstadt, Audi, EADS, BAE, Air Berlin czy Volkswagen. Niemniej w przypadku Siemensa sprawy związane z korupcją wiernie towarzyszą historii koncernu w ostatnich kilkudziesięciu latach. Faktem jest też, że poszczególne przypadki oskarżeń o korupcję zawsze wykorzystywane były przez władze spółki do opracowywania środków przeciwdziałania ponownemu wystąpieniu nieprawidłowości. Przykładem może być sprawa dziewięciu menedżerów Siemensa, skazanych w 1992 roku za łapówki wręczane przy ustalaniu lokalizacji nowoczesnej oczyszczalni ścieków w Monachium, gdzie mieści się siedziba centrali Siemensa. Skazanie w tej samej sprawie urzędnika nadzoru budowlanego pozwoliło jednak Siemensowi podzielić się odpowiedzialnością za to przestępstwo z administracją krajową.

Afera z 1992 roku zbiegła się w czasie ze zmianą na stanowisku szefa koncernu – został nim Heinrich von Pierer (patrz sylwetka na końcu artykułu), który obiecywał wówczas, że zrobi wszystko, aby „podobne sprawy” już się więcej nie powtórzyły. Wkrótce potem wydano nowe zasady postępowania i zobowiązano kierowników, poprzez podpisanie odpowiednich deklaracji, do ich przestrzegania. Podjęte wówczas działania musiały dać pozytywne rezultaty, gdyż przez kilka lat problem „lewej kasy” i łapówek nie pojawiał się w mass-mediach. W ostatnich latach pracownicy Siemensa lub spółek zależnych od koncernu znowu jednak bywali posądzani o płatną protekcję i łapownictwo w związku z wygranymi przetargami lub podejmowanymi inwestycjami.

Postępy w rozległym śledztwie z 2006 roku ujawniły mechanizm podejrzanych płatności i przestępstw na niespotykaną dotąd skalę. Już po pierwszym tygodniu dochodzenia suma ujawnionych zakwestionowanych płatności wzrosła 10-krotnie w porównaniu z pierwszymi doniesieniami – do kwoty 200 mln EUR, zaś po miesiącu jeszcze się podwoiła (ok. 420 mln EUR!). Po roku dochodzeń i pierwszym procesie sądowym, wartość podejrzanych, służących malwersacjom transakcji finansowych określono na ok. 1,614 mld EUR – za okres siedmiu lat. Do końca września 2007 pod zarzutami naruszenia prawa znalazło się 470 pracowników Siemensa.

Głównym obszarem śledztwa był dział produkcji i sprzedaży urządzeń telekomunikacyjnych, tzw. COM – sztandarowy do niedawna obszar działalności Siemensa. Dział ten już w latach 90. XX w. przynosił straty. Przyczyną był m.in. szybki rozwój telefonii bezprzewodowej, silna konkurencja na tym rynku (podobne kłopoty przeżywały inne europejskie koncerny z tej branży, np. Alcatel), a także „konserwatywna” technologia stosowana przez Siemensa. Swoje znaczenie miała też „ociężałość restrukturyzacyjna”, spowodowana tradycyjnie wysoką pozycją tego pionu w działalności Siemensa, a co za tym idzie mocną pozycją związków zawodowych i bardzo wysokimi płacami pracowników.

Skutkiem przeprowadzonej przez H. von Pierera, w pierwszych latach XXI w. restrukturyzacji było zmniejszenie strat, a nawet wzrost obrotów pionu COM (w 2004 roku). Jednak nadal niezadowalające wyniki działu oraz nowe plany strategiczne spółki były powodem tego, że następca von Pierera, Klaus Kleinfeld (sylwetka na końcu artykułu), który awansował w styczniu 2005 roku ze stanowiska szefa działu COM na prezesa koncernu – podjął decyzję o restrukturyzacji tego pionu. Jej skutkiem było wydzielenie tego działu i wniesienie go do join venture z fińską Nokią. Nowa spółka Nokia Siemens Networks Holding BV rozpoczęła działalność w styczniu 2007 roku.

Ustalenia śledztwa wskazują, że mechanizm korupcyjny w Siemensie był w kilkudziesięciu zbadanych przypadkach podobny. Z zagranicznych kont (m.in. w Liechtensteinie, Szwajcarii, Austrii, Niemczech, Abu Dhabi, Dubaju) dokonywano przelewów kwot za usługi konsultingowe (tzw. BCAs – Business Consultant Agreements), doradztwo czy pośrednictwo, na konta „firm-słupów” – spółek zakładanych m.in. przez byłych pracowników Siemensa w celu dalszej „współpracy” z firmą. Z tych kont, będących formą tzw. „lewej kasy” (Schwarze Kasse), dokonywano z kolei przelewów, nazywając je w dokumentacji bankowej „neutralnymi płatnościami” na konta osób lub firm związanych z przetargami, w których składały ofertę spółki Siemensa. W kręgu podejrzenia prokuratur znalazły się transfery z „lewych kas” do Egiptu, Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, Indonezji, Chin, Węgier, Izraela, Norwegii, Francji, Wietnamu, Grecji, Nigerii, Włoch, Serbii, państw karaibskich, Rosji, Polski, Libii i innych. W śledztwie w sprawie tych transferów z policją i prokuraturą współpracowały m.in.: bank LGT Group, Neue Bank Liechtenstein, Dresdner Bank Schweiz, Deutsche Bank Frankfurt, Societe Generale Hellad, Raiffeisen Bank i inne banki.

Śledztwo zainicjowane zostało przypadkowym wykryciem w 2003 roku w Liechtensteinie licznych transakcji finansowych dokonywanych przez pracowników Siemensa za pośrednictwem spółek off-shore. Nadzór bankowy podejrzewał, że te transakcje mogą służyć finansowaniu międzynarodowego terroryzmu. Podejrzane konta pozostawały pod obserwacją do 2005 roku, a w międzyczasie śledztwa w tej sprawie podejmowały kolejne prokuratury: szwajcarska, bawarska, austriacka. Jesienią 2004 roku poinformowano centralę Siemensa o podejrzeniach w sprawie korupcji, jednak prośba prokuratorów o wyjaśnienia została odrzucona. W marcu 2006 roku śledczy przeszukali siedzibę szwajcarskiej spółki Siemensa – w związku z podejrzeniami o korupcję w Grecji – i zamrozili na rachunkach spółki ponad 200 mln EUR zaangażowanych w podejrzane transakcje. Odpowiedzią Siemensa była likwidacja szwajcarskiej filii, pomimo braku powodów ekonomicznych do takiej decyzji. Główne osoby zaangażowane w wykryte transakcje i podejrzewane o korumpowanie w Grecji rozstały się z Siemensem dopiero na kilka miesięcy przed wybuchem afery, a niektóre nawet w kilka miesięcy po ujawnieniu przestępstw.

Zakończona sądowym porozumieniem stron (tatsächliche Verstätigung) sprawa z podejrzenia o korupcję w Siemens AG ujawniła szczegóły 77 przypadków korupcji w Nigerii (33 łapówki na kwotę 9,74 mln EUR), Rosji (38 na 1,87 mln EUR) i Libii (6 przypadków), łącznie na kwotę 12 mln EUR. Sąd jest w posiadaniu nazwisk osób i nazw firm, którym – według zeznań jednego z aresztowanych w listopadzie 2006 roku byłych pracowników Siemensa – łapówki przekazał lub nadzorował przekazywanie oskarżony Reinhard Siekaczek, jeden z dyrektorów handlowych centrali koncernu.

W dokumentach sprawy znalazła się lista łapówek o wartości od 2 tys. EUR do 2,2 mln EUR, wypłaconych przelewem lub w gotówce licznym urzędnikom administracji publicznej i firm telekomunikacyjnych z wyżej wymienionych krajów. Według ustaleń sądu, łapówki te przysporzyły koncernowi 200 mln EUR „bezprawnych korzyści ekonomicznych”, a – według zeznań oskarżonego – pomogły 15 tys. pracowników Siemensa wypracować przychody o wartości ok. 4 mld EUR. Dla porównania: w związku z aferą Watergate odkryto, że koncern Lockheed Aircraft Corporation zapłacił osobom publicznym w Japonii łącznie 12,5 mln USD łapówek za kontrakt o wartości 430 mln USD.

R. Siekaczek do 2004 roku był dyrektorem nadzorującym sprzedaż urządzeń telekomunikacyjnych na rynki zagraniczne w centrali koncernu, podlegał kierownictwu pionu telekomunikacji (COM), a ono bezpośrednio zarządowi koncernu. Siemens nie ujawnił, dlaczego w 2004 roku odszedł R. Siekaczek, wiadomo jednak, że potem był zatrudniany jako konsultant. W aktach sprawy znajdują się zeznania R. Siekaczka obciążające innych menedżerów Siemensa o praktyki łapówkarskie w 12 krajach, w tym w Brazylii, Kamerunie, Egipcie, Grecji, Polsce i Hiszpanii. Sprawy te są one przedmiotem oddzielnych śledztw, brak jednak dalszych wiadomości.

Pojawiające się zarzuty, że ponad 50% kontraktów w Chinach, zawieranych przez Siemensa w ostatnich latach, ma podłoże korupcyjne, zostały odrzucone przez obecnego prezesa koncernu, Petera Löschera (sylwetka na końcu artykułu), podczas jego pierwszej zagranicznej podróży w sierpniu 2007 roku – do Szanghaju. Niemniej efektem podróży było m.in. zwolnienie 20 pracowników chińskiej spółki Siemens, z powodu „nieakceptowanych zachowań”. Łącznie do ko końca września 2007 roku z powodu uchybień etycznych ukaranych w Siemens AG zostało 470 pracowników a dalszych 150 zwolniono.

Łapówkarstwo korporacyjne czy prywatna defraudacja?

Celem podjętych jesienią 2006 r. wobec Siemens AG działań prokuratury krajowej w Bawarii i służb z nią współpracujących było także wyjaśnienie, czy wyższa kadra kierownicza spółki wiedziała o przypadkach nieprawidłowego zarządzania środkami spółki w pionie urządzeń telekomunikacyjnych. Jeśli zaś tak – to czy środki te były wykorzystane dla „dobra” firmy, czyli użyte do przekupywania kontrahentów w ramach działalności handlowej firmy, czy też posłużyły wzbogaceniu się poszczególnych osób z koncernu.

Podczas przesłuchań w ramach prowadzonego śledztwa podejrzani obierali dwie linie obrony. Jedni wyjaśniali, że łapówki płacone kontrahentom z „lewej kasy” były normalnym zwyczajem biznesowym w dziale telekomunikacji Siemensa. Według ich zeznań, płacenie łapówek było zwyczajowo przyjętym elementem robienia biznesu. Proceder ten był szeroko rozpowszechniony i znany menedżerom wielu szczebli organizacji. Byli przekonani, że wielu innych ludzi w firmie wiedziało o takiej „lewej kasie” – stwierdził Steffen Ufer, adwokat jednego z podejrzanych. Oskarżeni bronili się wskazując, że na rynkach zagranicznych ich postępowanie nie było odosobnione, podobnie bowiem postępowały firmy brytyjskie, francuskie czy amerykańskie. Metody stosowane w Siemensie były więc tylko formą obrony pozycji konkurencyjnej koncernu.

Oskarżeni sugerowali, że wiedza o tego typu „wspieraniu” rozwoju sprzedaży była znana na szczeblu zarządu. Na słuszność tych sugestii wskazywać mogły efekty wcześniejszych rewizji w biurach najwyższego kierownictwa, z szefem koncernu na czele. Po tych rewizjach, 11 grudnia 2006 r., aresztowano Thomasa Ganswindta, byłego (do września 2006 roku) członka zarządu koncernu, odpowiedzialnego za pion urządzeń telekomunikacyjnych. Ustalenia śledztwa, wskazujące że korupcyjne transakcje wykryto w ponad 60 krajach, wzmocniły podejrzenia o występowanie w koncernie korupcji systemowej. Siemens jest firmą posiadającą jeden z najlepszych i najnowocześniejszych systemów komunikacji korporacyjnej (wsparcia sprzedaży) i zarządzania wiedzą (ShareNet, Communities@Siemens, etc.). W tym świetle uzasadnione wydają się przypuszczenia, że jest praktycznie niemożliwe, aby wielomilionowe transfery środków w strukturze korporacji odbywały się poza wiedzą przełożonych.

Inną linię obrony przyjęli członkowie wyższego kierownictwa, m.in. prezes zarządu K. Kleinfeld, który nie został postawiony w stan oskarżenia, a był jedynie świadkiem w sprawie. Od początku śledztwa zaprzeczał jakoby wiedział o zakazanych praktykach stosowanych na niższych szczeblach firmy – m.in. w pionie telekomunikacyjnym, choć to właśnie on nadzorował w 2004 r. ten pion jako członek zarządu. Podobne stanowisko prezentowali pozostali członkowie zarządu i rady nadzorczej, zastrzegając że występują w tej sprawie jedynie w charakterze świadków, a nie podejrzanych.

Ze względu na tradycyjnie ważną rolę działu telekomunikacji w działalności Siemensa, wielu członków zarządu wywodziło się z tego właśnie pionu, wielu pracowało także w zagranicznych oddziałach spółki w Ameryce Południowej i Afryce, do których wiodły tropy śledczych. Utrzymywali oni, że problem korupcji w koncernie jest związany z przestępstwem defraudowania funduszy spółki przez zorganizowaną grupę przestępczą. Członkowie zarządu nie zaprzeczali przy tym, że sporadycznie byli informowani o praktyce wręczania łapówek – jak w przypadku dochodzenia w Liechtensteinie w 2004 r., od którego rozpoczęła się „afera” – jednak nie mieli świadomości, że jest to element szerszego zjawiska obecnego w firmie. Jednocześnie prokuratura nie stwierdziła, by ktokolwiek z podejrzanych wziął choćby część środków z „lewej kasy” do własnej kieszeni.

Jednocześnie trzeba pamiętać, że H. von Pierer – przewodniczący rady nadzorczej w 2006 r., a w latach 1992-2005 prezes zarządu – miał swój wkład w doprowadzenie do systemowego zakazu praktyk księgowania wypłaconych kontrahentom prowizji czy „łapówek”, uczestniczył bowiem w pracach nad zmianą ustawy o rachunkowości. Niewykluczone, że okazywane wtedy zainteresowanie sprawami korupcji wynikało ze znajomości takich praktyk, przy jednoczesnym przekonaniu o ich niestosowności i szkodliwości. Należy podkreślić, że prawo niemieckie dopiero w 1999 roku zakazało stosowania tego rodzaju praktyk, wcześniej zaś dopuszczało księgowanie takich wydatków po stronie kosztów operacyjnych.

Po wyjściu na jaw nieprawidłowości H. von Pierer nie widział zresztą powodów, aby ich ujawnienie mogło mieć dla niego negatywne konsekwencje. Tłumaczył bowiem, że jako prezes firmy wprowadził szereg zabezpieczeń przeciwko korupcji i zaostrzył przepisy. Podobnego zdania był kolejny prezes zarządu, K. Kleinfeld, który stwierdził, że w latach 2004-2006 w koncernie zaostrzono praktyki i wymogi w zakresie compliance. Nie wszyscy jednak podzielali to zdanie – w opinii członka zarządu ds. finansów Joe Kaesera, stosowana w grupie Siemens kontrola finansowa była niewystarczająca. Niemniej nie sformułowano personalnych zarzutów ani przeciwko von Piererowi, ani Kleinfeldowi – pomimo takich sugestii ze strony stowarzyszeń inwestorów i związków zawodowych.

Efektem wkroczenia śledczych do firmy było ujawnienie także innych nadużyć. W marcu 2007 r. aresztowany został urzędujący członek zarządu J. Feldmayer. Jego podpis figurował bowiem na umowach, zawartych w 2001 roku z W. Schelsky’m, szefem związku zawodowego AUB. Na mocy tych umów, Schelsky miał za łączną kwotę 14 mln EUR wykonywać „usługi konsultingowe”, które – jak podejrzewano – polegały na pozyskiwaniu przychylności związkowców dla decyzji kierownictwa koncernu. Śledztwo ujawniło również podejrzane powiązania pomiędzy Siemensem a innymi firmami i organizacjami. Okazało się np., że w zarządzie Deutsche Telekom osobą odpowiedzialną za zakupy inwestycyjne jest były członek zarządu Siemens AG, L. Pauly. Złożył on zresztą wtedy natychmiastową rezygnację z tego stanowiska.

Co gorsza, pojawiły się zastrzeżenia do funkcjonowania specjalnej komisji nadzoru pracy audytorów (DPR) oraz niemieckiego komitetu standardów rachunkowości (DRSC) – zasiadały bowiem w tych gremiach osoby będące w konflikcie interesów jeśli chodzi o nadzór nad poprawnością audytu w koncernie Siemens AG.

Zarządzanie kryzysem czy poprzez kryzys?

Kierownictwo koncernu od pierwszych dni opisanych powyżej wydarzeń informowało media o sprawach związanych z toczącym się śledztwem. Deklarowało także gotowość do pełnej współpracy przy wyjaśnianiu nieprawidłowości i zarzutów, zastrzegając jednak, że koncern Siemens AG jest jedynie świadkiem w sprawie ujawnionych malwersacji – dokonanych przez byłych pracowników firmy. Znamienne też, że władze spółki w wypowiedziach dla mediów starały się początkowo minimalizować zakres nieprawidłowości, m.in. informując, iż występowały one jedynie w pionie urządzeń telekomunikacyjnych – akcentując przy tym, że jest to już „były” pion Siemens AG.

Dla pracowników spółki, a szczególnie pracowników spółek zależnych, głównym źródłem informacji o aferze były w pierwszych miesiącach po jej ujawnieniu media. Pomimo deklarowanej niezależności działania poszczególnych spółek w ramach koncernu, znamienne jest, że informacji udzielało i komentowało wydarzenia wyłącznie kierownictwo Siemens AG.

Przypomnijmy, że w pierwszej fazie dochodzenia, kierownictwo Siemensa zapewniało, że zjawiska korupcyjne miały miejsce jedynie w pionie urządzeń telekomunikacyjnych (COM). Postępy w dochodzeniu wewnętrznym, które – jak można było zaobserwować – szybko wyprzedziło śledztwo urzędowe, pozwoliły skonstatować, że praktyki korupcyjne nie były domeną tylko pionu telekomunikacji, ale miały miejsce także w innych pionach, w tym m.in. w dziale urządzeń dla energetyki oraz pionie zarządzania nieruchomościami.

Ujawnione w ramach dochodzenia praktyki korupcyjne oraz potrzeba ich dogłębnego wyjaśnienia skłoniły zarząd firmy do szybkiego działania. Po pierwsze, zatrudniony został specjalny doradca ds. podejrzeń o korupcję – amerykański ekspert (aktywny już w śledztwie ws. Watergate) i współzałożyciel Transparency International, Michael Hershman. Powierzono mu zadanie przeprowadzenia audytu systemu compliance w koncernie oraz pełnego wyjaśnienia stawianych w śledztwie zarzutów. Pozyskanie eksperta tej klasy było szybką odpowiedzią zarządu koncernu na falę krytyki i podejrzeń o tolerowanie korupcji. Dodajmy, że w 1998 r. Siemens przystąpił jako darczyńca do Transparency International Deutschland, stowarzyszenia badającego zjawisko korupcji i pomagającego ją zwalczać. Po ujawnieniu jesienią 2006 r. nieprawidłowości w koncernie, TI Deutschland wycofało się jednak z umowy z Siemens AG.

Śledztwo wewnętrzne

Zatrudnienie Hershmana nie wyczerpało oczywiście przedsięwziętych działań antykorupcyjnych – co bowiem może zdziałać jeden ekspert, choćby najwyższej próby, w firmie, która zatrudnia blisko pół miliona pracowników i przetwarza 9 mln transakcji finansowych dziennie?. Równolegle zatrudniona została więc zewnętrzna firma prawnicza – amerykańska kancelaria Debevoise & Plimpton LLP, której powierzono przeprowadzenie systematycznego wewnętrznego dochodzenia w sprawie podejrzeń o korupcję i inne nieprawidłowości. Kancelarię wspierają biegli księgowi i śledczy z Deloitte.

W koncernie funkcjonował już wcześniej pion audytu wewnętrznego i compliance, do zadań którego należała m.in. ochrona przed korupcją i jej zwalczanie – nazywany zresztą „wydziałem antykorupcyjnym”. Jego szefem w okresie objętym śledztwem publicznym był dr A. Schäffer, który jednak w grudniu 2006 r. został zmuszony do ustąpienia – w związku z podejrzeniami, że nie informował w odpowiednim czasie kierownictwa firmy o przypadkach korupcji i malwersacji z wykorzystaniem kont w Liechtensteinie. Fakt ten mógł sugerować, że brał on udział w zakazanym procederze lub go ochraniał.

W styczniu 2007 r. nowym szefem wydziału ds. przeciwdziałania korupcji (compliance) w Siemensie został Daniel Noa, dotychczasowy prokurator apelacyjny (Oberstaatanwalt) w Stutgarcie. Po niespełna sześciu miesiącach został jednak nakłoniony do rezygnacji z funkcji i przejścia na stanowisko konsultanta. Odwołanie Noa zbiegło się w czasie z przejęciem sterów koncernu przez Petera Löschera (sylwetka na końcu artykułu). W kilka tygodni po nominacji rozbudował on pion audytu wewnętrznego i dokonał ponownej zmiany na stanowisku szefa komórki compliance. Zatrudnione zostały osoby spoza Siemensa, w tym dwóch Amerykanów.

W drugiej połowie 2007 r. kierownictwo koncernu prowadziło już bardziej otwartą politykę informacyjną, umiejętnie zestawiając wstydliwe wiadomości o skali malwersacji w latach minionych, z informacjami o przyszłości firmy. Szczególnie przydatna dla tej linii postępowania była zmiana na stanowisku prezesa z dniem 1 lipca 2007 r. W listopadzie zaś, przy okazji ogłoszenia wstępnych wyników za III kwartał 2007 r., upubliczniono szczegółową 10-stronnicową informację na temat toczących się w zakończonym roku obrachunkowym 2006/2007 postępowań prawnych (legal processings) przeciwko i z udziałem Siemens AG. Było to wydarzenie bez precedensu w Niemczech.

Podobnie bezprecedensowy charakter miało wezwanie adresowane do menedżerów koncernu, by w ramach whistleblowing ujawniali do końca stycznia 2008 r. posiadaną wiedzę o malwersacjach i korupcji – dokonywanych przez innych pracowników lub siebie samych. W zamian otrzymali gwarancję zatrudnienia, jednak dopiero po odbyciu szkoleń etycznych i zmianie stanowiska pracy. Trudno orzec, jakie skutki przyniesie takie działanie w niemieckiej kulturze organizacyjnej. Nie wiadomo czy inicjatywa ta ma charakter incydentalny, czy też stanie się rozwiązaniem systemowym, zgodnie z amerykańskimi wymogami w tym zakresie.

Paląca kwestia: sukcesja

Najwyższe kierownictwo Siemensa od początku sprawy w listopadzie 2006 roku stosowało strategię „ignorancji i pomocy”, a więc deklarowało pomoc w wyjaśnieniu zarzutów oraz brak wiedzy na temat stosowanych w firmie nagannych praktyk. Chociaż nie postawiono zarzutów ani byłemu prezesowi H. von Piererowi, ani sprawującemu tę funkcję w momencie wykrycia nieprawidłowości K. Kleinfeldowi, to jednak przed upływem pół roku od feralnych wydarzeń w listopadzie 2006 r., obydwaj utracili swoje stanowiska – składając rezygnacje przed upływem kadencji. Przy czym Kleinfeldowi zabrakło tylko kilku miesięcy do jej zakończenia.

Palącą kwestią stała się więc sprawa sukcesji w kierownictwie firmy. W radzie nadzorczej nastąpiła ona w naturalny i szybki sposób. Przewodniczenie powierzono Gerhardowi Cromme (sylwetka na końcu artykułu), dotychczas kierującemu komitetem audytu i – jak się uważa – głównemu oponentowi „patrzącemu na ręce” dotychczasowemu szefowi rady i ex-CEO. W kilka dni po zmianie przewodniczącego rady nadzorczej pojawiły się informacje o poszukiwaniu następcy urzędującego nadal prezesa Kleinfelda. W radzie nie funkcjonował wówczas komitet nominacji, więc prowadził je nowy szef rady Cromme. Miały one jednak nieformalny charakter, choć początkowo poproszono firmę head hunters, pracującą dotychczas dla zarządu, o przedstawienie kandydatur.

Wkrótce potem, w kwietniu 2007 r., Kleinfeld złożył rezygnację i w prasie pojawiło się nazwisko jego następcy: Petera Löschera, przy czym poprzedzone to było plotkami o rozmowach z innymi potencjalnymi kandydatami. Z informacji prasowych wynika, że Cromme i Löscher nie znali się wcześniej. Podobno szefowi rady wskazał go prof. W. Kröll, wieloletni członek rady nadzorczej Siemensa, według innej relacji kandydatura ta była wynikiem znajomości G. Cromme z J. Dormanem z ABB, a wcześniej szefem Hoechst-Avensis. Szybko, bo już na początku maja, doszło do zaprezentowania kandydata oraz jego referencji radzie nadzorczej, która poparła jego kandydaturę jednogłośnie. Niemieccy eksperci HR wskazywali jednak, że Löscher nie ma odpowiedniego doświadczenia do kierowania koncernem (nigdy nie był CEO), nie wyróżnia się niczym spośród podobnych kandydatów i w normalnym trybie nigdy nie zostałby mianowany na stanowisko szefa Siemens AG. Zgodnie z nieoficjalnymi interpretacjami, niejasne kryteria wyboru nowego prezesa mogły świadczyć o zamiarze zachowania przez Cromme silnego wpływu na zarządzanie koncernem – mając na uwadze niedoświadczenie i nieznajomość firmy przez nowego prezesa.

Za kandydaturą Löschera optowali Cromme i Josef Ackermann, prezes Deutsche Bank AG, podnosząc jego atuty: znajomość międzynarodowego biznesu, w tym rynku amerykańskiego, praktykę w strukturach konkurencji (GE Inc.), znajomość branży medycznej, co może być mu pomocne w sprawowaniu nadzoru nad jedną z najważniejszych branż firmy, oraz pozytywne cechy charakteru.

Sukcesja na stanowisku prezesa zarządu przybrała więc cechy modelu kryzysowego – proces odbywał się bez udziału aktualnego prezesa i był prowadzony przez przewodniczącego rady w pośpiechu, pod presją czasu. Najstarszy członek rady, komentując tę sytuację powiedział, że nigdy jeszcze rada nie dokonała wyboru tak szybko. Nagła sukcesja komentowana była wręcz jako swego rodzaju „zamach stanu”, przeprowadzony przez radę, a nawet jako następstwo mobbingu, zastosowanego wobec legalnie urzędującego prezesa. Pomimo to, prawdopodobnie za sprawą dużego doświadczenia Cromme, dokonana w tym trybie nominacja Löschera spotkała się z pozytywnym przyjęciem rynku. Procedura sukcesji na stanowisku prezesa trwała niecały miesiąc, co wydaje się standardem w przypadku nagłego vacatu na skutek kryzysu.

Dodajmy, że decyzja rady o wyborze Löschera na prezesa zarządu zapadła jednogłośnie. Podjęto ją 20 maja, z terminem objęcia funkcji przez nowego prezesa z dniem 1 lipca 2007 roku. Pierwszą publiczną wypowiedzią nowego prezesa było znamienne i słynne już zdanie: Staję w szeregu dumnych 475 tysięcy Siemensianów.

Program odzyskania zaufania

Analizowane w tym case study przypadki wydarzyły się w 159. roku od założenia przez W. Siemensa i J. G. Halske pierwszej spółki produkującej telegrafy – prekursora Siemens AG. Okrągła rocznica 160-lecia firmy, przypadająca w 2007 roku, została wykorzystana do promocji koncernu i odbudowy zaufania nadszarpniętego skandalem korupcyjnym.

W reklamach i artykułach, które zagościły na łamach prasy na całym świecie akcentowano, że innowacje tworzone w firmach Siemensa zmieniły świat, a współczesny Siemens pielęgnuje tradycyjne wartości, takie jak ciągłość biznesu, wrażliwość na potrzeby klienta i wysokiej jakości kwalifikacje pracowników. Wskazywano, że dysponując siłą, jaką daje innowacyjność, oraz mając jasno postawiony cel, jakim jest zdobycie pozycji światowego lidera, koncern będzie kontynuował trwały, przynoszący wymierne zyski wzrost. Siemens to więcej niż poczucie tradycji i zdolność adaptowania się – stwierdził Peter Löscher z okazji rocznicy koncernu.

Obchody jubileuszu są elementem globalnej kampanii promocyjnej o budżecie ok. 300 mln EUR, ogłoszonej we wrześniu 2007 r. Kampania przypomina dotychczasowy dorobek koncernu i ma na celu przede wszystkim przykucie uwagi klientów i inwestorów do głównych obszarów (core business) koncernu, definiowanych w nowej strategii (por. część o strategii) – co powinno przyćmić doniesienia agencyjne o kolejnych odsłonach skandalu. Hasłem kampanii jest zwrot „Siemens daje odpowiedź” (Siemens answers) – na najważniejsze pytania współczesności od 160 lat, zaś głównym celem jest to, aby ludzie lepiej zrozumieli Siemensa.

Dzięki nowej kampanii medialnej Siemens dogania konkurentów, którzy od lat sterują swoim wizerunkiem w oczach klientów, a nie tylko decydentów. Kampanie rynkowych konkurentów Siemensa odwołują się bowiem bardziej do cech swoich produktów oraz perspektywy widzenia użytkownika końcowego – w tym np. na kwestię ochrony środowiska – niż do wskazywania potęgi firmy i jej perfekcyjności, jak czyni to Siemens.

Korporacyjna zbrodnia i kara

Szacunki dotyczące rozmiarów nieprawidłowości wykrytych w koncernie nadal są nieprecyzyjne. Do listopada 2007 roku oficjalnie została ujawniona jedynie kwota 449 mln EUR, na którą opiewają „wątpliwe” rachunki wykryte podczas śledztwa w pionie urządzeń telekomunikacyjnych (COM). Media zaś, powołując się na źródła zbliżone do D&P LLP szacują, że kwota płatności związanych z korupcją sięga 1,6 mld EUR, a w skali całego koncernu na ok. 3 mld EUR. Na skutek nieprawidłowo zaksięgowanych rachunków – jak obliczono – wynik finansowy netto Siemensa za rok obrachunkowy 2005/2006 (3,033 mld EUR) był niższy o 73 mln EUR niż w roku poprzednim, mimo to w 2006 roku zysk netto był wyższy od zanotowanego w roku poprzednim o 34,9 %, przy 16% wzroście obrotów.

W związku z nieprawidłowościami ujawnionymi w śledztwie, sąd okręgowy w Monachium wydał postanowienie na podstawie oskarżenia publicznego o korupcję w wysokości 449 mln EUR – popełnioną przez obecnie byłych pracowników byłego obecnie pionu telekomunikacji COM w latach 2001-2004, na rzecz Siemens AG przy uzyskiwaniu kontraktów w Nigerii, Rosji i Libii. W wyniku przyznania się i dobrowolnego poddania się karze za porozumieniem stron (tatsächlische Verständigung) sąd okręgowy w Monachium nałożył na Siemens AG karę w wysokości 1 mln EUR oraz dodatkowo karę zwrotu 200 mln EUR – mając na względzie bezprawnie uzyskane korzyści gospodarcze z działalności przestępczej pracowników, określone na nie mniej niż 200 mln EUR. Zapłacenie należnego, a niezapłaconego w wyniku malwersacji podatku za okres 2001-2006, kosztowało koncern dodatkowo 179 mln EUR, z czego 168 mln EUR miało pokrycie w utworzonych rezerwach.

Korporacja poniosła także koszty opłacania doradców zewnętrznych oraz obsługi prawnej w wysokości 347 mln EUR. Łączne koszty „skandalu” w roku obrachunkowym zakończonym 30 września 2007 roku szacowane są przez zarząd na kwotę 1,3-1,4 mld EUR – co stanowi ponad 35% rocznego wyniku finansowego. W IV kwartale 2007 roku, jak oszacowano, koszty opłacania doradców i obsługi prawnej miały wynieść 159 mln EUR. Dodatkowe koszty pośrednie może spowodować ewentualne obniżenie ratingu kredytowego spółki. Standard & Poors na razie utrzymał ocenę na poziomie AA-, jednak Moody’s obniżył ocenę z Aa3 w 2006 roku na A1.

To nie koniec możliwych strat. Zatrudniona przez kierownictwo koncernu do wykrycia nieprawidłowości poprzez śledztwo wewnętrzne międzynarodowa kancelaria prawnicza D&P LLP wykazała, że podejrzenia o korupcję mogą dotyczyć transakcji koncernu z łącznie 65 krajami (!), w tym z USA. A ponieważ akcje Siemens AG są notowane od 2001 roku na nowojorskiej giełdzie, amerykańska komisja papierów wartościowych (SEC) wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie korupcji w spółce. Stosowanie korupcji w handlu międzynarodowym jest w prawie amerykańskim zakazane i surowo karane. Dodatkowo zaś, uchwalona po głośnych skandalach korporacyjnych ustawa Sarbanes-Oxley Act, bardzo ostro traktuje tego rodzaju przestępstwa. Można więc spodziewać się dalszych kar, rzędu nawet 3-5 mld EUR – tym bardziej, że skala ujawnionych podejrzeń o korupcję wskazuje, że jest to największy pod względem wartości łapówek przypadek w historii spraw badanych przez SEC.

Sprawa nie jest zamknięta także w Niemczech. Tamtejsze prawodawstwo w zasadzie nie dopuszcza do odpowiedzialności karnej osób prawnych, niemniej w zakończonym 4 października 2007 r. porozumieniem rzeczowym postępowaniu sądowym, Siemens AG występował jako współsprawca przestępstwa, o które oskarżono R. Siekaczka. Zgodnie z niemieckim prawem, sąd może ukarać firmę grzywną do wysokości 1 mln EUR oraz orzec zrzeczenie się (przepadek) zysku uzyskanego z przestępczej działalności. Stąd łączna kwota kary, jaką musi zapłacić Siemens, wyniosła 201 mln EUR, co – według niemieckich dzienników – jest i tak najwyższą karą zasądzoną do tej pory wobec korporacji przez sąd w Bawarii.

Wyrok w sprawie R. Siekaczka (oskarżonego o defraudację, a nie o łapówkarstwo) ma zapaść na początku 2008 roku. R. Siekaczek będzie jednak prawdopodobnie świadkiem koronnym w wielu innych procesach osób podejrzanych o malwersacje w Siemensie. Istotna może być jego rola w procesach dotyczących korupcji m.in. w Grecji i we Włoszech. Zgodnie z porozumieniem, R. Siekaczek nie będzie oskarżonym w innych sprawach.

Bohaterowie sprawy korupcji w dziale elektroenergetyki – A. Kley i H.Vigener – oskarżeni o sprzeniewierzenie środków Siemens AG i przekupstwo we Włoszech na sumę 6 mln EUR, zostali skazani na odpowienio: 2 lata i 9 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz zapłatę 400 tys. EUR na rzecz instytucji pożytku publicznego. W tej sprawie sąd w Mediolanie zakazał Siemensowi (w 2004 r.) na rok udziału w przetargach publicznych we Włoszech i współpracy z państwowymi firmami i instytucjami. Był to skutek śledztwa w sprawie próby skorumpowania firmy Enelpower, spółki z grupy ENEL, w celu uzyskania kontraktów na remont elektrowni. Nie jest znane stanowisko spółki wobec osób podejrzanych o samowolne działania korupcyjne; w przypadku wyroku sądowego, spółka prawdopodobnie wystąpi z pozwem o odszkodowanie za poniesione straty.

Poza bezpośrednimi karami (grzywny, utrata zysków, podatki) spółkę obciążać mogą również skutki szumu medialnego, wywołanego skandalem, oraz utrata zaufania na rynku międzynarodowym. Utrzymywanie się przez dłuższy czas podejrzeń i niejasności może m.in. utrudnić pozyskanie najlepszych kandydatów do pracy. Przykładem oddziaływania złej atmosfery może być niedopuszczenie Siemensa do podwyższenia kapitału w rosyjskiej spółce Silhovye Machiny. Prowadzone w wielu krajach dochodzenia w sprawie korupcji mogą również skutkować wypowiedzeniem przez władze tych krajów już zawartych kontraktów. Dokuczliwe może być też wpisanie firmy na „czarną listę”, jak to się stało w Singapurze, we Włoszech, w Nigerii, a ostatnio w Norwegii.

(…)