Nowak-Gocławski: Spowolnienie w hipotekach to nie problem

Z Arturem Nowakiem-Gocławskim, jednym z założycieli ANG Spółdzielni Doradców Kredytowych, rozmawiamy o planach spółdzielni, spowolnieniu w kredytach mieszkaniowych i potencjale, jaki kryje w sobie rynek produktów długoterminowego oszczędzania.

Wojciech Boczoń, PRNews.pl: Strategia spółdzielni oparta jest na liczbie dziewięć*. Po raz ostatni widzieliśmy się dziewięć miesięcy temu. Na jakim etapie jest spółdzielnia? A może udało się już zrealizować którąś z dziewiątek?

Artur Nowak-Gocławski: W lipcu uruchomiliśmy kredyty na dziewięć milionów. Ale to taka ekstra dziewiątka, poza strategią. Dziewięć milionów miesięcznie to byłby za słaby cel. Na razie jest jeszcze za wcześnie, by mówić o zrealizowaniu celów – mamy na to czas do końca 2013 roku. Myślę, że w sierpniu będzie już sprzedanych 15 mln. Jak na osiem miesięcy działalności operacyjnej, to nie jest źle.

Z ilu spółdzielców składa się obecnie ANG Spółdzielnia Doradców Kredytowych?

W tej chwili mamy około trzydziestu spółdzielców i osiemdziesięciu doradców. Obok spółdzielców indywidualnych są także tzw. multispółdzielcy. To biura kredytowe, które zatrudniają swoich doradców, w tym cześć pod marką spółdzielni. Jedno z takich biur mamy na przykład w Warszawie na Mokotowskiej. Zgodnie z założeniami na koniec 2013 roku ma być stu pięćdziesięciu członków i trzystu doradców. Dzisiaj mamy już 80 doradców, a rok się jeszcze nie skończył. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem.

Rynek hipotek zaczął zwalniać, a spółdzielnia to głównie kredyty mieszkaniowe. Wpłynie to na plany spółdzielni?

Sprzedaż kredytów mieszkaniowych rzeczywiście trochę siadła. Jednak rynek jest duży i naprawdę jest na nim co robić. Spółdzielnia to nie tylko hipoteka, ale również kredyty firmowe. A finansowanie przedsiębiorstw to ogromny i perspektywiczny rynek. Chcemy zagospodarować część tego tortu.

Zmiany w podejściu banków do sektora MSP są coraz bardziej widoczne. Banki otwierają się na firmy, powstaje coraz więcej firm zajmujących się wyłącznie finansowaniem sektora przedsiębiorców. I nie chodzi tu o sam leasing, ale o typowe kredyty inwestycyjne. Następuje standaryzacja procedur, podobnie jak w przypadku hipotek. Doradca może coraz więcej zrobić sam.

Proszę także pamiętać, że spółdzielnia to nie tylko hipoteki i MSP, ale także kredyty gotówkowe. Choć te stanowią raczej margines, bo i same banki też na razie nie palą się do sprzedaży gotówek.

Z iloma bankami współpracuje spółdzielnia?

Praktycznie mamy już komplet – dwadzieścia cztery banki. Mamy już tych partnerów, których potrzebowaliśmy. Muszę dodać, że banki bardzo życzliwie do nas podchodzą a my staramy się rewanżować.

Od nowego roku obowiązuje znowelizowane prawo spółdzielcze. Spółdzielnie mogą się przekształcać w spółki akcyjne. Słyszałem, że rozważacie taką możliwość?

Tak, ale to na razie plany. Już w ubiegłym roku podejrzewaliśmy, że prawo się zmieni. W spółki akcyjne mogą się jednak przekształcać tylko spółdzielnie pracy, a my jesteśmy spółdzielnią interesów. Żeby móc skomercjalizować ten projekt, będziemy musieli najpierw przekształcić się w spółdzielnię pracy. Być może zrobimy to pod koniec tego roku albo na początku przyszłego – na razie nie jest to pilne i ważne.

Tak jak już panu mówiłem, lubię firmy, które mają charakter społecznościowy. Takie, gdzie pracownicy współtworzą organizację i identyfikują się z jej celami. Dlatego zdecydowałem się na formułę spółdzielni. Uważam, że skoro prawo stworzyło możliwość komercjalizacji projektu, to warto z niej skorzystać. Oczywiście decyzji nie podejmę sam, ale wspólnie z pozostałymi spółdzielcami. To jest nasza firma, razem pracujemy i zarabiamy pieniądze. Nie mogę tak po prostu przyjść, zwołać sobie walne, przegłosować i powiedzieć: „do widzenia”.

Ale myślę, że za trzy lata wielu spółdzielców może dojść do wniosku, że komercjalizacja to dobry kierunek. Oprócz dobrych zarobków na bieżąco, fajnie by było mieć też premię na emeryturę. Zakładam, że ponad 50 procent udziałów zostałoby w rękach doradców, a nie założycieli. A sam udział wartości przedsiębiorstwa byłby adekwatny do wolumenów sprzedaży.

A czy rzeczywiście – tak jak Pan zapowiadał – doradcy w ANG zarabiają więcej niż u konkurencji?

Tak.

I faktycznie te 20-30 proc.?

Trochę się to zmniejszyło, dlatego że rynek się zrobił bardzo drapieżny. Dalej płacimy najlepiej, ale już tylko trochę więcej niż konkurencja. Inni podciągnęli stawki.

Ma Pan jeszcze drugą, już „zwyczajną” firmę – ANG Inwestycje i Ubezpieczenia.

Tak. I jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się ona inwestycjami i ubezpieczeniami. Idziemy tam w stronę takiego doradztwa prywatnego. Czyli spełniania wszelkich potrzeb finansowych klienta w bardzo długoterminowych relacjach. Firma kieruje się w stronę obsługi klientów klasy średniej i wzwyż.

W założeniu doradcy mają się opiekować klientem kompleksowo. Dopasują plany regularnego oszczędzania, podpowiedzą w co inwestować, czy nawet zaproponują dobre ubezpieczenie przed wyjazdem na wakacje. Jeśli klient będzie miał takie życzenie, to będzie mógł zainwestować bambus, w diamenty czy w wino. Rozpoczęliśmy współpracę z kilkoma firmami, działającymi w tym segmencie rynku. Zastanawiamy się również nad tworzeniem w przyszłości swoich własnych produktów inwestycyjnych. Każda pasja może stać się inwestycją, potrzebna jest tylko odpowiednia ilość pasjonatów i trochę pieniędzy.

Krótko mówiąc: ANG Inwestycje i Ubezpieczenia to firma, która opiera się na trzech filarach. Są to wszelkiego rodzaju produkty ubezpieczeniowe, inwestycje jednorazowe i alternatywne oraz oszczędzanie długoterminowe. Zresztą w produktach oszczędnościowych, zwłaszcza takich długoterminowych na emeryturę, kryje się olbrzymi potencjał. Jestem o tym przekonany do tego stopnia, że tworzymy kolejny projekt, który zajmie się wyłącznie produktami regularnego oszczędzania. Będzie on oparty o model multi-levelowy (multi-level marketing, MLM – red.).

Nie kojarzy się to dobrze, a już zwłaszcza w branży finansowej.

To prawda. Jednak są przyzwoite firmy MLM i pracuje w nich mnóstwo świetnych ludzi. Poza tym pracujemy na taką formułą, by nie był to typowy MLM. Wykorzystujemy model MLM, natomiast będzie to firma bliska klasycznej firmy tyle, że wyspecjalizowanej w jednym produkcie: regularne oszczędzanie. Będzie to projekt bardzo otwarty na ludzi, również takich którzy nie mają doświadczenia wymaganego w doradztwie finansowym. Będą mogli sobie w ten sposób dorabiać do swojej podstawowej pensji. Dla wielu będzie to podstawowe zajęcie zawodowe. Najważniejsze w nim jednak będzie budowanie społeczności biznesowej, opartej o pewne wartości, w której biznes będzie zrównoważony z życiem osobistym, gdzie będzie można znaleźć inspirację i spotkać fajnych ludzi ale i dobrze zarabiać.

Dołożymy masę elementów, które się wiążą z budowaniem tej społeczności. Będą szkolenia, systemy oszczędzania, programy motywacyjne itp. Wracając do MLM, tak naprawdę rzecz polega nie na samym modelu, tylko na tym jak się go wykorzystuje. Przecież w każdej firmie ma pan wielopoziomy model sprzedaży czy zarządzania. Ma pan jakiegoś asystenta, doradcę, kierownika, dyrektora regionalnego, szefa sprzedaży, członka zarządu itd. Firma zacznie działać już w październiku i wtedy będę mógł panu zdradzić więcej szczegółów. Będziemy działać pod nazwą Sentemo.

Wróćmy do spółdzielni. Jak pana projekt odebrał rynek? Słyszał pan, by ktoś chciał uruchomić podobną spółdzielnię?

Na razie jesteśmy postrzegani raczej w kategoriach ciekawostki, czegoś zupełnie innego, ale dochodzą mnie słuchy, że jeśli nam się powiedzie, to inni też spróbują. Spotykamy się też z przychylnością naszych partnerów i często konkurentów. O spółdzielczości mówi się coraz więcej i wcale się nie zdziwię, jeśli takie projekty powstaną. Przełomowy może być przyszły rok, który będzie rokiem spółdzielczości. Na razie używamy hasła „jedyna spółdzielnia doradców kredytowych”. Jestem przekonany, że za jakiś czas będziemy musieli je zmienić na „pierwsza spółdzielnia doradców kredytowych”.

Dziękuję za rozmowę.

* Strategia „dziewięciu dziewiątek” zakłada:

Źródło: PR News